"To był wyjątkowo trudny rok dla polskiej edukacji" - mówią nauczyciele. Czy 2020 przyniesie dobre zmiany?

Czytaj dalej
Fot. Waldemar Wylegalski
Justyna Dopierała

"To był wyjątkowo trudny rok dla polskiej edukacji" - mówią nauczyciele. Czy 2020 przyniesie dobre zmiany?

Justyna Dopierała

"To był wyjątkowo trudny i pełny chaosu rok dla polskiej edukacji" - mówią nauczyciele. O kondycji szkół oraz perspektywach ich przyszłości w 2020 roku opowiada Anna Schmidt-Fic, liderka edukacyjnej inicjatywy "Protest z Wykrzyknikiem".

Justyna Dopierała: Jak ocenia Pani miniony rok w polskiej edukacji?

Anna Schmidt-Fic: Rok 2019 był z całą pewnością rokiem nauczycieli. Dla polskiej oświaty był wyjątkowo trudny. Przyczyniła się do tego likwidacja gimnazjów, rekrutacja podwójnego rocznika do szkół średnich, a także strajk nauczycieli. Nie był to rok przychylny ani dla uczniów, ani dla nauczycieli, ani dla rodziców. Wszyscy jesteśmy potwornie zmęczeni chaosem, który zapanował w polskich szkołach.

Czytaj także: Zobacz pensje nauczycieli od 1 stycznia 2020 r.

Czy w rozpoczynającym się roku możemy spodziewać się pozytywnych zmian w szkolnictwie?

Obawiam się, że ten rok będzie równie trudny. Chciałabym, żeby rok 2020 był rokiem edukacji w szerokim jej rozumieniu. Tak naprawdę będzie on rokiem przetrwania, z nowymi wyzwaniami dla nauczycieli. Myślę, że właśnie w nauczycielach jest nadzieja i musi być siła do tego, by zadbać o uczniów. Z drugiej strony, po traumatycznych doświadczeniach po strajku, kondycja psychiczna nauczycieli jest fatalna. Wielu mierzy się z poczuciem porażki. W takiej kondycji, przepełnieni frustracją, kształcimy i wychowujemy nowe pokolenia. Traktowanie nas z pogardą, zaniedbywanie nas jest ogromnym błędem i jest wymierzone przeciwko uczniom.

Nauczyciele w 2019 r. chcąc doprowadzić do poprawy funkcjonowania edukacji, podjęli strajk. Jak ocenia Pani jego skuteczność?

W kwietniowym strajku pokazaliśmy ogromną siłę. Nauczyciele przez 18 dni prowadzili największy w wolnej Polsce strajk. Kosztowało to nas dziury w budżetach domowych, których wielu do dziś nie załatało. Formalnie postulaty musiały być płacowe, bo takie jest prawo o sporach zbiorowych, ale wybrzmiewały też inne postulaty – zmniejszenie biurokracji, przeładowane podstawy programowe. Sformułowanych zostało "5 Wykrzykników Dobrej Edukacji", odbyła się Narada Obywatelska o Edukacji. Zostaliśmy całkowicie zlekceważeni. Nie spodziewamy się także zapowiadanych w strajku "znacznych" podwyżek, bo w projekcie budżetu na ten rok nie zostały one zapisane. Na razie wzrostu pensji mogą spodziewać się tylko najmniej zarabiający nauczyciele. Jest to sytuacja żenująca, że wypłaty pedagogów muszą być wyrównywane do minimalnej płacy krajowej.

A co udało się osiągnąć w strajku?

Przede wszystkim odkryliśmy w sobie pokłady solidarności i samoorganizacji. Rząd się tego po nas nie spodziewał. I najważniejsza sprawa – obnażyliśmy intencje rządu, któremu nie chodzi o dobro ucznia i rozwój edukacji. Wręcz przeciwnie, jak widać, celem jest obniżanie poziomu kształcenia i pogarszanie warunków pracy. To bardzo niepokojący kurs.

Czy Pani zdaniem istnieje możliwość, że nauczyciele będą chcieli wznowić radykalny strajk?

Nauczyciele są ludźmi myślącymi, potrafiącymi wyciągać wnioski. To nie znaczy, że powiedzieliśmy ostatnie słowo. Strajk się skończył, ale protest z Wykrzyknikiem trwa. Dopóki jednak będziemy myśleć o nauczycielach w oderwaniu od systemu, który kształci nasze dzieci, dopóki wszyscy nie zrozumiemy, że edukacja, tak jak prawo i służba zdrowia, jest filarem naszego państwa, dopóty nic się nie zmieni. Ten rząd wziął edukację na celownik w pierwszym punkcie planu odchodzenia od demokracji i dąży do obniżenia poziomu kształcenia. Także przez upokarzanie nauczycieli. Potrzebna jest więc solidarność międzyśrodowiskowa.

Co według Pani powinno się zmienić w polskich szkołach?

Po pierwsze, natychmiastowe zatrzymanie złego kursu. Przydałyby się doraźne działania ratunkowe, jak odchudzenie podstaw programowych, ograniczenie biurokracji, likwidacja kagańcowego zapisu w Karcie Nauczyciela o dyscyplinowaniu nas, stworzenie minimum komfortu dla nauczycieli i rodziców i natychmiastowe rozpoczęcie dialogu na tej linii, odbudowa wzajemnego zaufania. Dalej, należałoby zbudować nowoczesny systemu edukacji na miarę wyzwań cywilizacyjnych i ambicji naszego państwa. I to jest potężne zadanie. Potrzeba bezpiecznej przestrzeni, żeby w społecznej umowie zbudować system najlepszy z możliwych. Obecny układ polityczny nie daje nadziei. Co zatem możemy? Podejmować działania oddolne, szukać solidarności obywatelskiej, wbrew staraniom dzielenia nas. A w najbliższym czasie mądrze zagłosować w zbliżających się wyborach prezydenckich.

Czy planowane zmiany lub likwidacja Karty Nauczyciela mogą prowadzić do pozytywnych zmian?

Podejmowanie dyskusji na temat Karty Nauczyciela będzie okazją dla rządu do zacieśniania pętli wokół nauczycieli i przejmowania całkowitej kontroli. Nie ufam im ani na jotę. Zmiany, które zostały ostatnio wprowadzone w Karcie Nauczyciela są fatalne, a próba dyskusji na temat kolejnych może okazać się pułapką. To dokument, który jest dla nas gwarantem bezpieczeństwa i autonomii.

Czytaj również: Karta Nauczyciela jest bezpiecznikiem pedagogów. Czy powinna zostać zlikwidowana? "To bardzo niebezpieczne"

Justyna Dopierała

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.