Tajemnice trenera Dujszebajewa. Szaleniec, który spełnił marzenia

Czytaj dalej
Paweł Kotwica

Tajemnice trenera Dujszebajewa. Szaleniec, który spełnił marzenia

Paweł Kotwica

Gdyby jeszcze kilka lat temu ktoś powiedział, że klub z Kielc wygra Ligę Mistrzów, mało kto by uwierzył. Talant Dujszebajew sprawił, że spełniło się to, na co wielu czekało całe życie. Kibice to docenili - został wybrany na Trenera Roku 2016 w województwie świętokrzyskim.

Trafił do Kielc w lutym 2014 roku, po półrocznym pobycie na bezrobociu. Ale nie pracował nie dlatego, że nie było chętnych na zatrudnienie go, ale dlatego, że chciał sobie zrobić na rok wolne po perypetiach, które przeszedł w dwóch hiszpańskich klubach - Ciudad Real i Atletico Madryt, które w krótkim odstępie czasu rozpadły się z powodów finansowych tarapatów. Zresztą po trenera z jego osiągnięciami, nazwiskiem i szacunkiem w światku piłki ręcznej stała kolejka najlepszych klubów i reprezentacji Europy.

A jednak Bertusowi Servaasowi, który już od dawna „chodził” za Talantem Dujsze-bajewem, udało się namówić pochodzącego z Kirgistanu szkoleniowca, aby skrócił sobie wakacje i przyjął etat w Kielcach, wolny po tym, jak zdecydowano się na rozstanie z Bogdanem Wentą. Zatrudnienie człowieka o takim nazwisku, jednego z najlepszych piłkarzy ręcznych w historii handballu, odbiło się szerokim echem. Wkrótce okazało się, że Dujszebajew, który jako zawodnik grał niezwykle inteligentnie i widowiskowo, zaskakuje również jako trener.

- Kilka lat gram w piłkę ręczną, ale na każdym treningu Talanta uczę się czegoś nowego. On zwraca uwagę na takie detale, o jakich nikt z nas nie miał dotąd pojęcia - mówił po kilku treningach z Duj-szebajewem Grzegorz Tkaczyk, jeden z najbardziej doświadczonych graczy kieleckiego zespołu, wicemistrz świata, przez dziewięć lat grający w najlepszej lidze świata, niemieckiej Bundeslidze.

Jesteś szalony - mówią mu
Pierwsze pół sezonu szkoleniowca w Vive Tauronie nie było do końca udane. Wprawdzie nasi piłkarze ręczni niejako z marszu wygrali mistrzostwo i Puchar Polski, ale boje w Lidze Mistrzów zakończyli na 1/8. Ale już wtedy Dujszebajew potwierdził panującą o nim opinię, że jest człowiekiem krewkim i porywczym, momentami wręcz szalonym...

Po meczu z niemieckimi Rhein-Neckar Loewen doszło do ostrego starcia Talanta z trenerem gości Gudmundurem Gudmund-ssonem, swoje nasz szkoleniowiec dołożył na konferencji prasowej. Skończyło się grzywną. Ostro było także podczas jednego z finałowych spotkań polskiej ligi w Płocku, co skończyło się czerwonymi kartkami zarówno dla Dujszebajewa, jak i dla trenera Orlen Wisły, Manolo Cadenasa. A potem zawieszeniami i grzywnami.

Dujszebajew potrafi też mocno zeźlić się na dziennikarzy, zadających zaczepne lub głupie pytania. Ale gdy trzeba się wstawić za którymś ze swoich zawodników, będzie go bronił z równie szalonym zacięciem, do upadłego. Tak, jak kilka miesięcy temu, gdy jeden z dziennikarzy zaatakował go na konferencji prasowej pytaniem o Mateusza Kusa. - Szanujcie Talanta, bo macie najlepszego trenera na świecie - mówił chwilę potem trener rywala.

W piłce ręcznej zdobył wszystko
Nie można jednak odmówić temu mającemu gorącą krew trenerowi braku sukcesów. Odnosił je zarówno jako zawodnik (wygrał w piłce ręcznej wszystko, poza mistrzostwem Europy), jak i trener. Od czasu przyjścia do kieleckiego klubu ani razu nie oddał żadnego trofeum na krajowym podwórku. Pierwsze Final Four Ligi Mistrzów, które zaliczył z Vive Tauronem w 2015 roku, jeszcze nie zakończyło się pełnym sukcesem. Było trzecie miejsce. Ale nauka została pobrana, wnioski wyciągnięte i już rok później Dujszebajew i jego chłopcy spełnili marzenia kieleckich kibiców.

Spełnił marzenia pokoleń kieleckich kibiców
Gdyby jeszcze kilka lat temu ktoś powiedział, że klub z Kielc wygra Ligę Mistrzów, mało kto traktowałby to poważnie. A 29 maja 2016 roku w niemieckiej Kolonii spełniło się to, na co wielu czekało kilkadziesiąt lat - nasz zespół zdobył najbardziej prestiżowe trofeum w klubowej piłce ręcznej - wygrał Champions League. I to po finale, który kibice piłki ręcznej na całym świecie będą wspominali przez lata...

Z kadrą jest bardziej pod górkę
Wcześniej, w lutym ubiegłego roku, Dujszebajew objął reprezentację Polski. Awansował z nią do turnieju olimpijskiego w Rio de Janeiro, gdzie nasi szczypiorniści zajęli czwarte miejsce, najwyższe w takim turnieju od 40 lat. Do pełni szczęścia zabrakło jednego - medalu. Polacy mogli go sobie zapewnić w półfinale, ale po dogrywce przegrali z Duńczykami.
Potem w kadrze zrobiło się pod górkę, dwie porażki w eliminacjach mistrzostw Europy, odejście kilku kluczowych zawodników, seryjne kontuzje kolejnych i w efekcie tylko siedemnaste miejsce na styczniowych mistrzostwach świata we Francji, za które biało-czerwoni otrzymali tak zwany President Cup. - Tego trofeum jeszcze nie miałem - skwitował selekcjoner naszej reprezentacji.

Piękny gest
- W 2016 roku wygraliśmy mistrzostwo, Puchar Polski, Ligę Mistrzów, ale na turnieju, który jest nieoficjalnymi klubowymi mistrzostwami świata, zajęliśmy trzecie miejsce. To dobry wynik, ale chcemy więcej. Niedawno zaczęliśmy budować nową drużynę w reprezentacji Polski. Mam duże marzenie, żeby ci młodzi chłopcy, którzy są teraz niezbyt znani, za dwa, trzy lata byli takimi zawodnikami, jak są dzisiaj Karol Bielecki czy Sławomir Szmal - mówił, gdy po raz trzeci z rzędu wygrał Plebiscyt Sportowy Świętokrzyskie Gwiazdy Sportu.

Podczas plebiscytowej gali zdobył się na piękny gest - zaprosił na scenę swojego współpracownika, drugiego trenera Vive Tauronu Tomasza Strząbałę i przekazał mu statuetkę, którą otrzymał za zwycięstwo. - Kiedy poprzednio ją odbierałem, Tomek był w szpitalu i powiedziałem, że chcę jeszcze stanąć z nim na tej scenie. Mam nadzieję, że Tomek wygrał swoją walkę o zdrowie. On pokazał, że zawsze trzeba walczyć do końca. To jest świetny przykład dla ludzi, żeby nigdy nie opuszczali rąk. Jestem szczęśliwy, że mogę z nim pracować - tłumaczył Dujszebajew.

Nie lubi zbyt długo celebrować sukcesów, pławić się w zwycięstwach. - To, co było, jest miłe, ale przypominanie sobie szczęśliwych momentów życia, sukcesów sportowych, zostawiam sobie na czas, kiedy skończę karierę, na emeryturę. Teraz patrzę tylko na to, jakie mamy obecnie w rękach możliwości i co możemy zrobić w przyszłości. To był najlepszy sezon w historii klubu, ale mam nadzieję, że kolejny najlepszy jeszcze przed nami - mówi Dujszebajew.

Wychowany w Kirgistanie, potem grający w Związku Radzieckim, a później przez 22 lata mieszkający w Hiszpanii, obywatel świata włada kilkoma jezykami - kirgiskim, rosyjskim, hiszpańskim, angielskim, niemieckim i polskim. Tego ostatniego zaczął się uczyć natychmiast po przyjeździe do Polski i robił błyskawiczne postępy. - Obowiązkiem profesjonalisty jest poznanie języka, kultury i historii kraju, w którym pracuje i mieszka. To wyraz szacunku dla jego mieszkańców - mówi.

Wszyscy Dujszebajewowie w Kielcach
W Kielcach mieszka z żoną Olgą, która również grała w piłkę ręczną - była bramkarką, mistrzynią świata. Wkrótce klan Dujszebajewów w Kielcach się powiększy - od lipca zawodnikiem Vive Tauronu będzie Alex, starszy syn państwa Dujszebajewów, grający teraz w macedońskim Vardarze Skopje. Niedawno kielecki klub podpisał pięcioletni kontrakt z najmłodszym Dujszebajewem, Danielem, grającym teraz w Hiszpanii, ale 19-latek będzie musiał najpierw przejść kwarantannę w słoweńskim Celje Pivovarnej Lasko. Na komplet Dujszebajewów w Kielcach trzeba będzie więc poczekać przynajmniej dwa lata.

Paweł Kotwica

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.