Tajemnice łódzkiego hipnotyzera

Czytaj dalej
Krzysztof Zając

Tajemnice łódzkiego hipnotyzera

Krzysztof Zając

Czesław Michalczyk, psychoterapeuta i psycholog kliniczny, od 30 lat leczy hipnozą Oburza się, gdy jego pracę porównuje się do sztuczek iluzjonistów na scenie.

Na filmach pokazują jak hipnotyzer podchodzi do wybranej osoby, wykonuje kilka ruchów, czasem coś powie i jego ofiara staje się bezwolna i posłuszna. To możliwe?

Mówi pan o sztuczkach iluzjonistów. Oni uczą się jak wśród publiczności wyszukać osobę podatna na hipnozę, a potem wprowadzić ją w stan transu. To oczywiście jest możliwe, ale niełatwe. W całej populacji na tak głęboką hipnozę podatnych jest około 2-2,5 procent ludzi. Sztuka iluzjonisty polega nie tylko na opanowaniu techniki wprowadzenia w stan uśpienia, ale przede wszystkim na wyszukaniu tych najbardziej podatnych. Niestety estradowe występy powodują, że wiele osób ma fałszywe wyobrażenie zarówno o samej hipnozie, jak i możliwościach jakie ona daje. Tylko co pięćdziesiątą osobę można wprowadzić w głęboki trans i tyle samo jest całkowicie niepodatnych na hipnozę. Natomiast ja w swojej 30-letniej praktyce rzadko doprowadzałem do głębokiego uśpienia, bo nie jest to moim celem. Stan lekkiej hipnozy jest wystarczający do terapii. Nie hipnotyzuję dla rozrywki, ale po to, by pomóc w rozwiązaniu konkretnego problemu.

Czy prawdą jest, że można każdego człowieka po wprowadzeniu w stan hipnotyczny skłonić, by stał na jednej nodze, piał jak kogut itp., a może nawet zabijał?

Zapewne w przypadku wyjątkowo podatnych osób jest to możliwe. Zazwyczaj hipnotyzer nie jest w stanie nakłonić człowieka, by zrobił coś, co jest niezgodne z jego wolą. Na scenie udaje się nakłonić niektóre osoby do zachowań, na jakie w normalnej sytuacji nie dają one zgody. W gabinecie terapeuty takie sytuacje się nie zdarzają. Nie jest to bowiem celem terapii. Podstawą hipnozy medycznej jest wsparcie pacjenta w tym, co on sam chce osiągnąć.

A gdy przyjdzie pacjent i poprosi, by przy pomocy hipnozy odtworzyć jego życie w poprzednim wcieleniu?

Miałem już takie propozycje, ale odmawiałem, bo po prostu w taką wędrówkę nie wierzę, a poza tym nie widzę w niej sensu terapeutycznego. Ale czasami, w procesie terapii, pomocna jest regresja do okresu wczesnego dzieciństwa. W takich sytuacjach stosuję hipnozę, ale tylko wówczas, gdy mam przekonanie, że to pomoże pacjentowi w rozwiązaniu jego konkretnych problemów.

To dlaczego ludzie są tak nieufni i boją się wprowadzania w trans?

Bo wokół hipnozy powstało wiele szkodliwych mitów. Niektórym osobom wydaje się, że terapeuta w czasie sesji wyciągnie od nich jakieś głęboko skrywane fakty z życia, obudzi stłumione, skrywane lęki. Po prostu nie ufa przeprowadzającemu hipnozę. Niestety żyjemy w czasach upadku autorytetów i powszechnej nieufności do wszystkich. Stąd także obawa, że terapeuta w może zrobić nam krzywdę.

A może?

Uzdrowiciel-amator czy hipnozyter - bioenergoterapeuta mogą być niebezpieczni, szczególnie wobec bardzo podatnych osób. Są w stanie kogoś skrzywdzić z powodu braku profesjonalnej wiedzy. Wprowadzą w trans, ale nie będą w stanie prawidłowo wpłynąć na zachowanie. Miałem taki przypadek kobiety, która trafiła do znachorki. Po transie hipnotycznym nie była jej w stanie z niego wyprowadzić. Kobieta miała myśli i próby samobójcze. Trafiła do mojego gabinetu i szczęśliwie udało się ją z tego stanu uwolnić. Ale trzeba pamiętać, że profesjonalny, kompetentny psychoterapeuta nie stanowi żadnego zagrożenia. Przede wszystkim dlatego, że wprowadzenie pacjenta w trans nie jest formą diagnozowania jego problemów. To powinno nastąpić wcześniej. Hipnoza jest jednym ze sposobów wspierania już zbadanego pacjenta w prowadzonej wcześniej terapii. Jeżeli ktoś jest np. uzależniony od jedzenia, nikotyny czy alkoholu, gdy ma silną nerwicę, psychoterapeuta najpierw rozpoznaje problem i szuka jego przyczyn. Hipnoza jest tu ostatnim etapem i sposobem na wsparcie terapii.

Ma pan niski, ciepły głos. Mówi pan wolno, spokojnie. To naturalne atrybuty hipnotyzera?

Przez ponad 30 lat pracy niewątpliwie rozwinąłem w sobie pewne cechy. Ale tak samo mówię w czasie wizyty pacjenta i prywatnie. Nie jest to więc techniczny zabieg.

Ma pan jakieś wahadełka lub inne akcesoria ułatwiające wprowadzenie w stan hipnotyczny?

Wprowadzenie w stan hipnozy ułatwiają pewne, rytmiczne zabiegi. Jadąc pociągiem sami wprawiamy się w rodzaj transu pod wpływem miarowego stukotu kół. Stan hipnotyczny można osiągnąć słuchając rytmicznej muzyki. Jednak w gabinecie podstawą hipnozy jest zaufanie pacjenta. Musi on mieć przekonanie, że chcę mu pomóc. Wówczas do wprowadzenia w trans wystarczą słowa. Czasem używa się dodatkowych atrybutów: przygasza światło, puszcza odpowiedni rodzaj muzyki, układa na kozetce...

A potem, leżąc u pana na kozetce, zapadnę w głęboki sen i nie będę wiedział co się ze mną dzieje?

Tak prawie nigdy się nie zdarza. Zazwyczaj pacjent wie co się z nim dzieje i co robię. W każdej chwili może przerwać seans terapeutyczny. Hipnoza służy temu, by ograniczyć ilość dostarczanych bodźców tak, by w świadomość głębiej zapadła najważniejsza informacja, np. że nie chcę palić papierosów, nie chcę się objadać, nie chcę się upijać, przeżywać stanów lękowych... Poza tym nie ma żadnej zależności między głębokością hipnozy, a jej skutecznością. Najważniejsze, by konkretny komunikat dotarł do podświadomości. Proszę pamiętać, że hipnoza nie leczy, lecz służy lepszemu przyswajaniu informacji jakie w jej trakcie przekazujemy. Stąd najważniejsza nie jest technika, lecz wiedza terapeutyczna i właściwe rozpoznanie problemu pacjenta. Hipnoza nie jest snem. Ja też nie leczę przez sen. To po prostu koncentracja uwagi na jednym bodźcu i redukcji pozostałych. Jest to tylko leczenie słowem, które w tym stanie lepiej utrwala się w naszej głowie.

Ludzie często traktują hipnozę jako ostatnią deskę ratunku. Nie pomogły tabletki, klasyczna medycyna, to decydują się skorzystać z seansu, bo nie mają już innych pomysłów na rozwiązanie swoich problemów.

Przede wszystkim hipnoza jest oficjalnie uznaną metodą terapeutyczną. Kiedy zaczynałem się jej uczyć, była ona mało znana, a ja sam przeżywałem niepokoje podobne do tych, które mają niejednokrotnie moi pacjenci.

Wydawało mi się, że mogę zbyt głęboko ingerować w świadomość pacjenta. Po latach praktyki wiem już co zrobić, by nikogo nie skrzywdzić. Obecnie hipnoza jest coraz bardziej popularną i coraz częściej stosowaną metodą terapii. Ale to prawda, że niektórzy traktują ją jako ostatnią deskę ratunku, bo mają o niej fałszywe wyobrażenia.

Wydaje się, że nic wygodniejszego. Kładę się na kozetce, zapadam w sen, a gdy się budzę to przestaję się obżerać, rzucam palenie, nagle znika nerwica...

W przypadku uzależnienia od nikotyny czasem faktycznie wystarczy jeden seans. Ale zazwyczaj trzeba go kilkakrotnie powtórzyć. W przypadku problemów z alkoholem, terapia trwa wiele miesięcy, a hipnoza jest tylko jednym z jej elementów. Poważnym problemem jest pomoc w odchudzaniu. Tu bowiem nie można wywołać jadłowstrętu, bo przecież bez pokarmu nie da się żyć. Trzeba więc kojarzyć negatywne odczucia z konkretnymi produktami np. słodyczami.

Na ile hipnoza jest skuteczną formą terapii?

Nie prowadzę żadnych badań statystycznych. Jeżeli pacjent rzucił palenie to do mnie nie wraca. Ale może być też tak, że wybrał inną formę terapii. Niedawno miałem pacjentkę, której hipnoza pomogła w rzuceniu palenia na piętnaście lat. Wróciła niedawno do nałogu i znowu poprosiła o wznowienie terapii, bo wierzy, że jest to skuteczna metoda. Nie pali od kilku tygodni. Jednak należy pamiętać, że nie jestem w stanie pomóc pacjentowi, który sam nie chce zmienić swojego życia lub określonych nawyków.

Hipnoza nie jest przecież sposobem na zmuszenie człowieka do tego, by robił coś czego nie chce. To jedynie forma wsparcia w decyzjach jakie sam podjął.

Krzysztof Zając

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.