Szczera i otwarta: Halina Frąckowiak o Annie Jantar

Czytaj dalej
Fot. Piotr Smolinski
Marek Zaradniak

Szczera i otwarta: Halina Frąckowiak o Annie Jantar

Marek Zaradniak

– Ania była szczera, prawdziwa i otwarta – tak Halina Frąckowiak zapamiętała wielką Annę Jantar.

– Od momentu, kiedy poznałyśmy się, stało się oczywiste, że jesteśmy sobie bliskie. Tak jakbyśmy się znały już długo i byłybyśmy dwiema dziewczynkami z piaskownicy

- tak wspomina Annę Jantar Halina Frąckowiak, która była jej bliską przyjaciółką i także pochodzi z Poznania. - Choć prawda jest taka, że nigdy nie znałyśmy się w takim wieku, kiedy bawiłyśmy się w piaskownicy. Tak naprawdę poznałyśmy się na festiwalu w Opolu w roku 1973. Wcześniej oczywiście bardzo dużo o Ani słyszałam, wiedziałam o niej. Mijałyśmy się na trasach, ale tak naprawdę zbliżyło nas tamto Opole. To był pierwszy festiwal Ani. Śpiewała wtedy „Najtrudniejszy pierwszy krok”. Obie byłyśmy już wtedy dorosłe. Od tamtej pory spotykałyśmy się przez lata w różnych momentach.

Rozmowy przy jednym stole


Obie wokalistki utrzymywały kontakt także po przeprowadzce do Warszawy.

- Ania mieszkała wtedy na Wawrzyszewie, a ja na Zaciszu. Odwiedzałyśmy się w domu. U Ani była wtedy jej mama, pani Halinka, no i Jarek. Wkrótce urodziła się Natalia - opowiada Frąckowiak. - Byłyśmy razem w Stanach Zjednoczonych, występowałyśmy razem na koncertach w Spodku w Katowicach, czy w Sali Kongresowej. Spotykałyśmy się również w klubie Stodoła, który w tamtych latach był klubem, do którego przychodzili muzycy i wokaliści, i mieli tam swoje miejsca, a nawet legitymacje klubowicza Stodoły.

Pamiętam też ostatni lot Ani do Stanów. Zorganizowała wtedy właśnie w Stodole pożegnanie, na które przyszło wiele osób. Wcześniej spotkaliśmy się też u pianisty Marka Stefankiewicza. Byli muzycy, była Ania i byłam ja. Wszystkie nasze spotkania były spotkaniami, o których można by powiedzieć, że były rodzinnymi. W tamtych czasach nasze przyjaźnie i znajomości nie polegały tylko na tym, że mamy po prostu wspólne koncerty, gramy i jest fajnie, a po koncercie idziemy na kolację, ale byliśmy jedną wielką muzyczną rodziną. Tak to czułam.

Jaką osobą był Anna Jantar?

- Ania w kontaktach była bardzo pogodna, a jeśli chodzi o przyjaźń, to z mojej strony była to na pewno pełna otwartość, szczerość, taka jaka cechuje ludzi właśnie w bardzo młodych latach. I ta szczerość dotyczyła też sytuacji, gdy drugiej osobie było może nie najłatwiej

- mówi Halina Frąckowiak. - W naszych kontaktach bardzo ważny był zawsze stół, który zawsze wszystkim kojarzy się z czymś bardzo dobrym, ze świętami i spotkaniami rodzinnymi. Nie siadałyśmy na kanapach, ale przy stole i piłyśmy herbatę czy kawę. Tak samo było zresztą, gdy byłyśmy razem w Stanach. Gdy jadłyśmy posiłek, to zawsze przy stole, bo stół jest symbolem bliskości ludzi. Ceniłam Anię za jej serce, prawdę, dobroć, wrażliwość, szczerość, uczciwość i prawdziwość.

Serdeczność i prawdziwość

To również znajdowało wyraz w jej byciu na scenie.

- Jeśli śpiewała jakąś piosenkę, która była bardziej dramatyczna, to było to można natychmiast odczytać. Jeśli była to piosenka wesoła, to jej radość także przenikała do ludzi. Ania była bardzo pogodna, ale również i nostalgiczna, zwłaszcza w swym ostatnim okresie. Dużo się uśmiechała, śmiała, żartowała. Miała ogromne poczucie humoru, ale przy tym była dziewczyną dobrze wychowaną. Była kulturalna, miła i miała prezencję. Nie tylko dlatego, że była ładna, ale dlatego, że wiedziała, jak się ubrać i jak się pokazać. A to w przypadku osoby, która pracuje na scenie jest bardzo ważne. Mówię więc tutaj już nie tyle o przyjaźni, ale o tym jak Ania była postrzegana. Ludzie kochali i kochają ją nadal, za jej głos i piosenki, ale myślę też, że także za serdeczność i prawdziwość - podsumowuje Halina Frąckowiak.

Marek Zaradniak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.