Stanisław Żelichowski: Marszałek Sejmu, jak sama nazwa wskazuje, musi być samodzielny

Czytaj dalej
Fot. Piotr Smolinski
Dorota Kowalska

Stanisław Żelichowski: Marszałek Sejmu, jak sama nazwa wskazuje, musi być samodzielny

Dorota Kowalska

- Opozycji zabrano głos, mamy Sejm niemy, ale ta opozycja kiedyś zdobędzie władzę. I odegra się na tych, którzy dzisiaj rządzą. Nigdy nie będziemy mieć spokoju w kraju, zawsze będą dwa obozy zwalczające się na śmierć i życie - mówi Stanisław Żelichowski, polityk PSL, w rozmowie z Dorotą Kowalską.

Co pan robi na politycznej emeryturze, niech się pan przyzna?
Mieszkam w lesie, na Mazurach. Dla człowieka, który całe życie siedział w polityce niewiele się zmieniło: tu dżungla i tu dżungla, ale ta, w której jestem dzisiaj, jest dla mnie znacznie przyjemniejsza.

I jak pan słucha, co się dzisiaj dzieje w Sejmie, to co sobie myśli?
Jest mi trochę przykro, bo przez 30 lat byłem w polskim parlamencie, budowaliśmy od podstaw po starym systemie struktury państwa demokratycznego, czego ukoronowaniem była konstytucja, Trybunał Konstytucyjny, marszałek, Sąd Najwyższy, prezydent, który miał być strażnikiem konstytucji. Te wszystkie instytucje miały nas zabezpieczać, żebyśmy nie wrócili do tego, co było poprzednio. Teraz to wszystko się rozsypało, jak domek z kart. Więc jest mi przykro, że tak jest. Wszyscy się dziś cieszymy z odzyskanej niepodległości i nie bardzo pamiętamy, dlaczego tę niepodległość straciliśmy, a straciliśmy ją dlatego, że byliśmy potwornie skłóceni wewnętrznie i osamotnieni zewnętrznie. I niestety, dzisiejsza sytuacja zmierza w tym samym kierunku.

Nie ma pan wrażenia, że Sejm się powoli zamienia w taką oblężona twierdzę?
Atmosfera w parlamencie zależy od marszałka Sejmu. Pamiętam, byłem w Sejmie IX kadencji, za poprzedniego systemu. Mimo że rządziła partia słusznie panująca, marszałkowie Sejmu starali się jednak utrzymać dystans do tego, co się działo. Sejm był miejscem wymiany poglądów, w tamtych czasach nie za bardzo można sobie było wprawdzie pozwolić na swoje własne poglądy, ale przynajmniej ktoś chciał z posłem, który miał wątpliwości, dyskutować, rozmawiać. Kiedyś nie zgodziłem się z jakąś decyzją rządu, to mnie zaprosił wicepremier, jako początkującego posła wówczas, bo chciał mi przekazać i wytłumaczyć, dlaczego rząd podjął taką, a nie inną decyzje. A dzisiaj? Prezydent mówił, że będzie twardy jak skała, a okazało się, że jest twardy, jak plastelina. Marszałek Sejmu, cóż. Znam go osobiście, byliśmy przez wiele lat w jednej komisji: raz on był jej przewodniczącym, raz ja. Kuchciński się do wielu rzeczy nadaje, ale się nie nadaje na marszałka Sejmu.

Dlaczego?
Niezręcznie mi o tym mówić. Marszałek, jak sama nazwa wskazuje, musi być samodzielny. W wojsku marszałek, to osobowość. Żaden generał nie wydaje mu rozkazów, on jest marszałkiem i on podejmuje decyzje. Kuchciński jest kapralem tego Sejmu. Ktoś mu wydaje polecenia i on je wykonuje - tak to wygląda. Myślę sobie jednak, że ten wywiad powinien być bardziej wakacyjny, więc nie można pójść w nuty za bardzo poważne. W moim przekonaniu to wszystko zmierza ku socjalizmowi. To co oni wyprawiają, idzie właśnie w tym kierunku - ja to przeżyłem. Prezes Kaczyński ma taka władzę, jaką miał I sekretarz PZPR: władza pełna, odpowiedzialność żadna. W tamtych czasach mówiło się, że wszyscy żyjemy w obozie socjalistycznym, tylko polski barak był najweselszy.

Polski barak?
No tak, bo w obozie są baraki i ten polski był najweselszy. W tamtych czasach ośmieszało się system przez różne dowcipy, łatwiej było ludziom przeżyć, jak takie historie krążyły. Dzisiaj, te stare dowcipy stają się rzeczywistością. Opowiem pani jedną z takich anegdot. W tamtym czasie opowiadało się, jak jeden facet przyszedł do sklepu mięsnego, w którym nic nie było. Pyta więc sprzedawcę: „Szynka jest?” - „nie ma”, „polędwica?” -„nie ma”, „baleron?” - „nie ma”, „schab?” - „nie ma”. Na co człowiek: „Nic nie ma, wszystko Ruskie wzięły”. Złapali go ci, co byli od łapania, wzięli na komisariat i mówią: „Co wy publicznie na Rosjan, na Związek Rosyjski psioczycie?”, na co ten facet: „A co? Nie wyzwolili nas? Nie należy im się?” I dzisiaj, jak słyszałem krzyczącą panią Szydło, że im się nagrody należały, to mi się od razu skojarzyło. Prezes Kaczyński uznał, że im się należy, tak jak Ruskim kiełbasa. Tak to niestety wygląda - to, co kiedyś było dowcipem, staje się rzeczywistością.

Jeszcze jakieś dowcipy?

Pozostało jeszcze 76% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Dorota Kowalska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.