Liliana Sonik

Sposób na Czechowicza. Szymon Czechowicz, którego znać powinniśmy. Wobec Czechowicza mamy do wyboru kilka strategii

Sposób na Czechowicza. Szymon Czechowicz, którego znać powinniśmy. Wobec Czechowicza mamy do wyboru kilka strategii
Liliana Sonik

Zdążyłam zobaczyć. Państwo też zdążycie, jeśli się pospieszycie, bo wystawa trwa tylko do końca miesiąca, a podstępny tytuł „Geniusz baroku. Szymon Czechowicz” – pozostawia widzowi odpowiedź na pytanie, czy Czechowicz był geniuszem, czy może raczej geniusz baroku Czechowiczem zawładnął.

Do niedawna pamiętali o nim tylko znawcy sztuki XVIII wieku. Urodził się w Krakowie w r. 1689, był więc równolatkiem Monteskiusza. Ale Monteskiusz był baronem, a syn złotnika Szymon musiał szukać mecenasa. To Franciszek Maksymilian Ossoliński wysłał go do Rzymu, do słynnej Akademii św. Łukasza. Akademię Czechowicz ukończył z nagrodą i został w Italii przez 20 lat. Dzieła z jego rzymskiego dorobku wiszą pewnie zakurzone i nierozpoznane w pałacach i kościołach, wśród włoskiej obfitości.

Jednak wrócił do Polski. Pracował dla wielmożów świeckich i duchownych w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Wilnie czy Podhorcach, gdzie w Zielonym Pokoju zamku zawisło 106 jego obrazów. Musiał być oszołomiony splendorem miejsca i osobowością zleceniodawcy – Wacława Rzewuskiego, który w wolnych chwilach pisał rozprawy, a w pałacu miał teatr i laboratorium alchemiczne. Na wystawie zobaczymy namiastkę Zielonego Salonu m.in. z ‘Drogą Krzyżową i ‘Miedzianym Wężem’.

Przechadzamy się wśród wizerunków świętych, których chcieli mieć u siebie ludzie wierzący pobożnością, do jakiej zgubiliśmy klucz: nie znamy historii objawień, cudów i śmierci. A Czechowicz jest ilustratorem powściągliwym. Co zatem robić? Jak czytać te wielkie kompozycje? Mamy do wyboru kilka strategii: dać się uwieść i prowadzić rozwiązując rebusy hagiografii, albo skupić się na warsztacie, kolorach, fakturach, kształtach i konstrukcji.

Trochę bezradna w tej „fabryce świętych obrazków” przypomniałam sobie wielką wystawę Nicolasa Poussina w paryskim Grand Palais, gdzie wszystko powinno zachwycać i wydawać się znajome, bo adorowane i naśladowane przez następców, z Picassem włącznie. Nic z tego nie nastąpiło. Jak gdyby monumentalne płótna dzieliła ode mnie niewidzialna zasłona obcości. Chyba nasze czasy tworzą inną wrażliwość, bo nie byłam jedyną podobnie reagującą. Mimo wysiłków kuratora, legendarnego Pierre’a Rosenberga, frekwencja była mniejsza, niż zazwyczaj.

Znalazłam jednak sposób na Poussina - wielkiego mistrza, starszego o wiek od Czechowicza: spontanicznie wybierałam obrazy mi najbliższe, skupiając na nich całą uwagę. I wtedy przemówiły: prezentowaną opowieścią, łagodnością modelunku, bogactwem odcieni błękitów, subtelnością różów, czerwieni, cynobrów i karminów, perfekcją kompozycji. U Czechowicza trzeba byłoby dorzucić wyrafinowane żółcienie (jak w wizerunkach św. Kazimierza) i rozświetlone rdzawe brązy.

Malarz łączy sacrum i profanum (np. w „Męczeństwie św. Jana Nepomucena”) każąc nam zastanowić się nad znaczeniem religijności. Dla niego malarstwo było służbą moralności, a nie targaniem zmysłami odbiorcy. Maniera szokująca i patetyczna jest mu obca. Od widza oczekuje namysłu, a nie łez i drżenia. Z pewnością w Rzymie zetknął się z płótnami Caravaggia. Założę się jednak, że – jak Poussin – sądził, iż Caravaggio przyszedł na świat by zniszczyć malarstwo.

Z Italii sprowadzono m.in. doskonałe przedstawienie św. Jadwigi Śląskiej modlącej się przed krucyfiksem. Księżnę widzimy w habicie cysterki. Możemy podziwiać mistyczne napięcie, czyste biele miękko formowanych fałdów sukni i nasycone barwy szat aniołów, ponieważ obraz został przez krakowskich konserwatorów pieczołowicie oczyszczony z wiekowych zabrudzeń. Podobnie jak wiele dzieł wypożyczonych z Ukrainy i Litwy.

Chwała Muzeum Narodowemu, że odkryło przed nami malarza, którego znać powinniśmy.

Liliana Sonik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.