Śmierć prezydenta. Wielkie zło w dniu dobroci

Czytaj dalej
Fot. Piotr Hukało
Ewa Andruszkiewicz, Mariusz Leśniewski

Śmierć prezydenta. Wielkie zło w dniu dobroci

Ewa Andruszkiewicz, Mariusz Leśniewski

„Zdarzyło się coś strasznego. Niewyobrażalne zło” - tak wczoraj na ulicach mieszkańcy Gdańska komentowali zabójstwo Pawła Adamowicza. Prezydent zmarł w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym. Obrażenia zadane przez napastnika okazały się zbyt poważne. Stefanowi W. grozi dożywocie.

Jeszcze w niedzielę wieczorem, tuż po ataku na Pawła Adamowicza, wydawało się, że - choć jego stan jest bardzo poważny - to istnieje szansa na uratowanie jego życia. Ciężko ranny prezydent trafił z Targu Węglowego, gdzie odbywał się gdański finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, wprost na salę operacyjną UCK. Już wtedy było wiadomo, że na scenie poddano go reanimacji, a napastnik zadał mu zagrażające życiu ciosy nożem.

Ustalanie tego, co wydarzyło się ok. godz. 20 na Targu Węglowym, prokuratorzy rozpoczęli jeszcze w niedzielę wieczorem. Działania kontynuowali przez całą noc. Wiadomo, że napastnik, trzymając w ręku nóż, wtargnął na scenę tuż przed odliczaniem Światełka do Nieba. Prezydent Adamowicz zdążył jeszcze wygłosić - jak się później miało okazać - swoje ostatnie w życiu przemówienie.

To jest cudowny czas dzielenia się dobrem. Jesteście kochani. Gdańsk jest najcudowniejszym miastem na świecie

- To jest cudowny czas dzielenia się dobrem. Jesteście kochani. Gdańsk jest najcudowniejszym miastem na świecie - mówił ze sceny Paweł Adamowicz. Po tych słowach został trzykrotnie ugodzony nożem: w okolice serca i w brzuch.

Według świadków zdarzenia, napastnik krzyczał, że niewinnie siedział w więzieniu przez pięć lat, a Platforma Obywatelska go torturowała - i że za to zginął Adamowicz. 27-letni Stefan W. został obezwładniony na scenie.

Długa walka o życie

Operacja prezydenta trwała pięć godzin. - Urazy były bardzo ciężkie, poważna rana serca, rana przepony, rany jamy brzusznej. O wszystkim zadecydują najbliższe godziny - mówił w nocy z niedzieli na poniedziałek dr Tomasz Stefaniak z UCK.

Niestety, już wczoraj rano, jeszcze przed oficjalną konferencją prasową w gdańskim magistracie, pojawiły się informacje, że stan prezydenta jest krytyczny, a nawet takie, że nie żyje.

- Stan prezydenta jest ciężki - mówiła tylko Aleksandra Dulkiewicz, wiceprezydent Gdańska. Niestety, ok. godz. 15 oficjalnie potwierdził się najczarniejszy scenariusz. - Z najgłębszym żalem musimy państwa poinformować, że przegraliśmy walkę o życie pana prezydenta. Pan prezydent Adamowicz zmarł. Cześć jego pamięci - poinformował dr Tomasz Stefaniak.

Prezydent zmarł na skutek masywnego urazu narządów klatki piersiowej - serca, naczyń krwionośnych, przepony oraz narządów jamy brzusznej - jelit, wątroby. Stracił mnóstwo krwi - przetoczono mu jej ok. 20 litrów. Po operacji został podłączony do aparatury podtrzymującej życie, oddychać pomagał mu respirator. Mimo starań lekarzy nie udało się jednak przywrócić mu funkcji życiowych.

W bazylice Świętego Mikołaja rozbrzmiały żałobne dzwony. Przed gdańskim Urzędem Miejskim błyskawicznie zaczęły pojawiać się kwiaty i zapłonęły znicze. - Wstrząsnęło mną to, co się stało. Uważam, że w takim dniu powinniśmy być wszyscy razem i okazać solidarność. Czuję smutek i gniew odnośnie tego, co doprowadziło do tej sytuacji, uważam, że pan prezydent jest ofiarą pewnej nagonki medialnej. Bardzo przykre jest też to, że Orkiestra, która jest wspaniałą inicjatywą, staje się areną czegoś takiego - mówił jeden z mieszkańców.

Gdańszczanie byli w szoku, że w samym sercu ich miasta mogło dojść do tak bestialskiego czynu. Przecież jeszcze w niedzielę o godz. 17 prezydent Adamowicz cieszył się na jednym z portali społecznościowych, że w czasie tegorocznego finału Orkiestry zebrał do puszki ponad 5600 zł.

Jak udało nam się ustalić, prezydentowi bardzo zależało na tym, aby uczestniczyć w niedzielnym finale WOŚP. Robił to już od wielu lat. To m.in. właśnie z tego powodu wrócił do Gdańska z urlopu w Stanach Zjednoczonych.

- To był najdłuższy urlop w ciągu jego całej prezydentury. Planował go od dawna - mówią znajomi Pawła Adamowicza.

Do swojego ukochanego miasta prezydent wrócił w ubiegłym tygodniu, żona i dzieci zostały w USA, gdzie na stałe mieszka i uczy się jego starsza córka.

Bez pożegnania

Żona prezydenta, Magdalena Adamowicz, do Polski przyleciała wczoraj - gdy była już w Londynie, wysłano po nią rządowy samolot. Lekarze, jak ustaliliśmy, przez kilka godzin podtrzymywali funkcje życiowe prezydenta, by żona zdążyła się z nim pożegnać. Niestety, nie udało się...

Pogrążeni w żałobie mieszkańcy zbierali się wczoraj m.in. w bazylice Mariackiej, a dziś o godz. 10 w magistracie zostanie wystawiona księga kondolencyjna - będzie się można do niej wpisywać do piątku, 18 stycznia, do godz. 15.

Teatr nienawiści

Do Gdańska płyną kondolencje nie tylko z Trójmiasta, ale i z całej Polski. Prezydent Gdyni, Wojciech Szczurek, zarządził trzydniową żałobę w mieście. Jednocześnie zaapelował o nieorganizowanie w tym czasie imprez i wydarzeń o charakterze rozrywkowym. Dziś o godz. 18.30 w intencji śp. Pawła Adamowicza zostanie odprawiona msza święta w kościele Najświętszej Maryi Królowej Polski przy ul. Armii Krajowej 26. W gdyńskim magistracie została wyłożona księga kondolencyjna, podobnie w Sopocie.

- W dzień, który dla wszystkich Polaków od trzydziestu lat jest dniem dobroci, którą się dzielimy, w szczególnym, symbolicznym momencie, tuż przed Światełkiem do Nieba, zamordowano dobrego człowieka - usłyszeliśmy od Wojciecha Szczurka. - Stało się to w sposób świadomy, zaplanowany. Padły z ust mordercy słowa, które wywodzą się z nienawiści i tego, co jest obecnie dramatem współczesnej Polski. Spory i podziały z poziomu politycznego przenoszą się na grunt rodzinny. Są coraz bardziej radykalne. Mamy do czynienia z mową nienawiści w coraz bardziej błahych sprawach. W tym teatrze nienawiści to w końcu musiało się wydarzyć. Odszedł uśmiechnięty, pogodny człowiek, pełen pasji. Jest to dla mnie bolesne, gdyż z Pawłem Adamowiczem współpracowałem nieprzerwanie od 1990 roku.

Ze stratą przyjaciela nie może pogodzić się też prezydent Sopotu, Jacek Karnowski.

- Od kilku lat, do samego końca, w sposób szczególny apelował o wzajemny szacunek ludzi, walczył o otwartość i tolerancję - wspominał prezydent Karnowski.

- Wszyscy jesteśmy zdruzgotani. To niewyobrażalna tragedia - stwierdził z kolei Piotr Borawski, wiceprezydent Gdańska z Koalicji Obywatelskiej. - Na poniedziałek zaplanowaliśmy z panem prezydentem wspólną konferencję, podczas której mieliśmy mówić o naszej rozpoczynającej się współpracy, więc dla mnie ten dzień jest absolutną tragedią i nie potrafię w tej chwili zebrać myśli. Był to wspaniały człowiek i na pewno będzie to ogromna strata dla naszego miasta.

Marszałek województwa pomorskiego, Mieczysław Struk, zaznaczył natomiast w swoim oficjalnym oświadczeniu, że „Gdańsk pod rządami Pawła Adamowicza stał się miastem europejskim”. - Chciałbym, abyśmy kontynuowali Jego dzieło, aby każdy mieszkaniec mógł się czuć w Gdańsku prawdziwie wolnym. Pawle, na zawsze pozostaniesz w naszych sercach. I chociaż przepełnia je teraz ból, to wiem, że się kiedyś zobaczymy - dodał Mieczysław Struk.

Wielkie zło

- Pawle, nigdy o Tobie nie zapomnimy. Żegnaj, Przyjacielu - napisał z kolei Donald Tusk, który jeszcze w poniedziałek przyleciał do Gdańska.

„Wielki ból” po śmierci prezydenta wyraził też prezes PiS, Jarosław Kaczyński. Premier Mateusz Morawiecki nazwał zabójstwo „wielkim złem, które budzi potępienie”.

„Łączę się w żalu i modlitwie z Jego Najbliższymi, Przyjaciółmi i wszystkimi Ludźmi dobrej woli” - napisał zaś prezydent Andrzej Duda, który wystąpił z inicjatywą zorganizowania we wtorek w Gdańsku marszu przeciwko nienawiści. Ostatecznie jednak marsz się nie odbędzie - wiadomo, że rodzina nie chce upolityczniać tragedii. Na spotkanie do Pałacu Prezydenckiego w sprawie marszu nie przyszli politycy Platformy Obywatelskiej. Za to prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski, ogłosił w stolicy trzydniową żałobę.

Po informacji o śmierci prezydenta rezygnację z kierowania WOŚP złożył Jurek Owsiak.

- Fundacja się nie podda, ale jeżeli mnie nie będzie, to może wszystkich tych szaleńców to powstrzyma - ogłosił na specjalnej konferencji prasowej Jerzy Owsiak.

Nie przyznał się do winy

Wczoraj o godz. 18 na ulicy Długiej i Długim Targu zebrały się tłumy gdańszczanek i gdańszczan, a także osób przyjezdnych - chciały wyrazić w ten sposób swój sprzeciw wobec przemocy i nienawiści. Podobne wiece odbyły się w całej Polsce.

Nieco wcześniej w Prokuraturze Okręgowej zakończyło się przesłuchanie 27-letniego Stefana W. Usłyszał zarzut zabójstwa w zamiarze bezpośrednim, w wyniku motywów zasługujących na szczególne potępienie. Nie przyznał się do winy. Grozi mu dożywocie. - Stefan W. złożył wyjaśnienia - mówi tylko prok. Grażyna Wawryniuk.

Śledczy nie informują jednak o ich treści. Stefan W. na trzy miesiące trafił do aresztu tymczasowego - najprawdopodobniej zostanie także skierowany na badanie sądowo-psychiatryczne, dopiero wówczas będzie można wskazać, czy w chwili popełnienia czynu był poczytalny.

Udało nam się skontaktować z obrońcą Stefana W.

- Podejrzany się do winy nie przyznał, aczkolwiek złożył obszerne wyjaśnienia, nie odnoszące się jednak do zdarzeń z dnia wczorajszego - mówi „Dziennikowi Bałtyckiemu” adwokat Damian Konieczny, pełnomocnik Stefana W., który nie komentuje podnoszonej przez media kwestii rzekomej choroby psychicznej swojego klienta. Zaznacza jednak, że sam 27-latek zaprzecza, by cierpiał na schorzenia psychiczne.

Współpraca Jacek Wierciński, Szymon Zięba, Ewa Andruszkiewicz

Ewa Andruszkiewicz, Mariusz Leśniewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.