Rozmawiamy z prof. Dominiką Dudek. Jak być szczęśliwym nie tylko w święta?

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Banas
Maria Mazurek

Rozmawiamy z prof. Dominiką Dudek. Jak być szczęśliwym nie tylko w święta?

Maria Mazurek

O szczęściu rozmawiamy z prof. Dominiką Dudek, kierownikiem Kliniki Psychiatrii Dorosłych Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Czym nie jest szczęście?

Na pewno nie jest tym, z czym często je mylimy: przyjemnością, przelotnym zadowoleniem, brakiem wysiłku czy cierpienia. Szczęście nie jest chwilową emocją, nie jest euforią. Jest czymś głębszym. Szczęście to na pewno nie jest stan rzeczy, a stan ducha.

Co ma pani na myśli?

To, co zaburza nasze szczęście - różne smutki, niepokoje - najczęściej nie wynika z rzeczywistości jako takiej, a z naszej percepcji rzeczywistości. W związku z tym to, co znajduje się w obiektywnej rzeczywistości człowieka - jeśli coś takiego w ogóle istnieje - na pewno nie definiuje jego poczucia szczęścia.

Czyli szczęścia nie dają ani pieniądze, ani zdrowie, ani nawet miłość?

Szczęście zależy od zdolności odczuwania i odbierania miłości, przyjaźni, serdeczności i wdzięczności, ale ta zdolność w istocie pochodzi z naszego wnętrza, a nie - z tego, co nas otacza. Powiem tak: ktoś może mieć życie usłane różami, piękną żonę, cudowne dzieci, karierę zawodową i zdrowie. Ale może przy tym odczuwać znudzenie, pustkę i być głęboko nieszczęśliwym.

Ktoś może zmagać się z różnymi trudnościami, nawet życiowymi dramatami, ale będzie czuć się szczęśliwym i spełnionym. Spełnienie, moim zdaniem, jest tu w ogóle słowem kluczem. Jeśli miałabym podać dwa komponenty szczęścia - to moja prywatna refleksja - to będzie to ogólna dominacja pozytywnych emocji i właśnie to spełnienie, poczucie sensu życia i sensu działania.

Człowiek szczęśliwy wierzy, że to, co robi, ma sens. Nawet jeśli wkłada w to ogromny wysiłek, jeśli odczuwa dyskomfort, zmęczenie - ale wierzy, że ten wysiłek zmierza ku czemuś sensownemu, ku jakimś ideałom, celowi - ma większe szanse odczuwać szczęście niż ten, który wiedzie beztroskie, ale i niesatysfakcjonujące życie.

Czyli ktoś, kto jest naukowcem, pielęgniarzem albo szewcem, który wierzy w sens i znaczenie swojej pracy, będzie bardziej szczęśliwy niż ten, który jest trybikiem w korporacji, w kółko robiącym tę samą - pozbawioną według niego znaczenia - czynność?

Pewnie statystycznie - tak. Osoby nielubiące swojej pracy, niespełniające się w niej i nieodnajdujące w niej sensu, częściej będą sfrustrowane. Ale pamiętajmy, że takiej osobie - pracującej jak ten trybik w korporacji - coś innego może dawać poczucie sensowności. Mamy różne obszary życia. Najlepiej, jeśli w każdym z nich czujemy się spełnieni. Ale przecież nie zawsze tak jest.

Najlepszy w mieście chirurg, który ratuje ludzkie życia i czuje tego sens (bo trudno nie czuć), jednocześnie bywa głęboko niespełniony w życiu prywatnym. Natomiast ten „trybik z korporacji” może być niezwykle spełnioną i szczęśliwą osobą, pod warunkiem, że oddzieli sobie w głowie swoją pracę zawodową od reszty życia i uzna: pracuję po to, żeby żyć, a nie żyję po to, żeby pracować. Taka osoba może stwierdzić, że to, co robi osiem godzin dziennie - przepuszcza przez system faktury, podpisuje papiery, cokolwiek - może i nie ma większego sensu i nie sprawia przyjemności, ale przynajmniej dzięki temu zarabia pieniądze na wymarzoną wyprawę w Himalaje.

Albo może wrócić po ośmiu godzinach z tej nudnej, nielubianej pracy do kochającej rodziny, do cudownych przyjaciół i położyć się spać z poczuciem sensu życia i z wdzięcznością. Może też po pracy malować obrazy, robić naturalne kosmetyki, jeździć konno. Pasje usensawiają.

Neurobiolog powie, że szczęście to chemia w naszym mózgu. Jako psychiatra wolę sądzić, że leczę człowieka, a nie neurotransmitery

No właśnie. Moi nielubiący pracy znajomi (a niestety, większość chyba nie lubi) dzielą się na sfrustrowanych i na tych, którzy mają pasje.

Wracamy do tego, co powiedziałam: nasze uczucia i postawy nie są determinowane przez rzeczywistość per se, a nasz odbiór tej rzeczywistości. Mogę interpretować swoją rzeczywistość tak: mam złą pracę, nie spełniam się, jest mi źle, życie nie ma sensu i nie zamierzam nawet tego zmieniać. A mogę znaleźć sobie inną interpretację tej samej rzeczywistości: moja praca może i nie jest twórcza, ale przynajmniej mam dwie fajne koleżanki w zespole, poza tym w życiu nie o pracę chodzi. Myślę, że człowiek szczęśliwy to taki, który potrafi odnaleźć dobre strony w tym, co go otacza.

Nawet jeśli chodzi tylko o drobiazgi?

Przede wszystkim chodzi o drobiazgi - bo to z nich, tak naprawdę, składa się życie. Możemy przejść obojętnie obok kwitnącego drzewa, a możemy się nim zachwycić. Możemy wsłuchać się w piękną muzykę, a możemy słyszeć ją, ale nie słuchać. Drobna życzliwość drugiego człowieka, uśmiech przechodnia - możemy traktować jako dar, którego wspomnienie zostanie z nami do końca dnia, a możemy kompletnie nie zwrócić na to uwagi. Warto pielęgnować w sobie poczucie wdzięczności. Wobec losu, Boga, świata - w cokolwiek się wierzy.

Codziennie zatrzymać się na chwilę i pomyśleć, co w tym dniu było dobre: że na chwilę zaświeciło słońce, że zadzwoniła do mnie mama, że ktoś się do mnie uśmiechnął?

Ja staram się to robić. I jakoś to działa. Zauważyłam, że jeżeli zaniedbuję ten rytuał, znacznie częściej dopadają mnie smutne myśli, refleksje nad przykrymi stronami mojego życia. A wtedy tylko krok od tego, żeby być nieszczęśliwym.

Też się staram to robić. Ale czasem, szczególnie jeśli się spieszę, ogarnia mnie taka wewnętrzna irytacja, że nienawidzę całego świata i wszystkich, których w tej chwili widzę.

Złe emocje, o ile nie przechodzą w trwałe, patologiczne stany, są dolą człowieka i nie zamykają drogi do szczęścia (bycie w depresji już zamyka, bo wtedy na dłużej traci się zdolność odczuwania pozytywnych uczuć; przestaje się cieszyć obecnością bliskich kochać, widzieć w życiu jakikolwiek sens, przestaje człowiekowi na czymkolwiek zależeć). Poza tym: zawsze możemy nad sobą pracować.

Na same emocje, w sposób bezpośredni, nie mamy wprawdzie wpływu - one powstają w układzie limbicznym, głębokich strukturach mózgu i są czymś bardzo pierwotnym, również w sensie ewolucyjnym. Czując irytację czy złość, nie możemy nakazać sobie: przestań. Ale wpływając na naszą racjonalną stronę - zmieniając sposób naszego myślenia, nawyki - pośrednio możemy wpływać na emocje, bo jedno z drugim jest sprzężone.

Jeśli wiemy, że pośpiech budzi w nas irytację czy wściekłość i sprawia, że nie jesteśmy w stanie odczuwać pozytywnych emocji - wystarczy starać się wychodzić chwilę wcześniej, wyrobić w sobie nawyk punktualności. Inny przykład: jesteśmy sami w domu, słyszymy huk w sąsiednim pokoju. Jeśli myślimy: pewnie ktoś się włamał, to narasta w nas przerażenie, „nakręcamy się”, zaczynamy panikować, drżeć. Ale jeśli pomyślimy: to pewnie tylko spadła doniczka, z mniejszym prawdopodobieństwem wpadniemy w panikę. Już Epiktet pisał, że niepokój wzbudzają nie rzeczy same w sobie, tylko wyobrażenia tych rzeczy.

Czytaj więcej:

  • Czy wiara zmniejsza, czy zwiększa poczucie szczęścia? 
  • Czy możemy w zdrowszy sposób wpływać na biochemię mózgu? 
Pozostało jeszcze 43% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Maria Mazurek

Jestem dziennikarzem i redaktorem Gazety Krakowskiej; odpowiadam za piątkowe, magazynowe wydanie Gazety Krakowskiej. Moją ulubioną formą jest wywiad, a tematyką: nauka, medycyna, życie społeczne. Jestem współautorką siedmiu książek, w tym czterech napisanych wspólnie z neurobiologiem, prof. Jerzym Vetulanim (m.in. "Neuroertyka" i "Sen Alicji"), kolejne powstały z informatykiem, prof. Ryszardem Tadeusiewiczem i psychiatrą, prof. Dominiką Dudek. Moją pasją jest łucznictwo konne, jestem właścicielką najfajniejszego konia na świecie.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.