Jakub Gurgul

Pracowali razem w Dolmelu i tam się pokochali

Zdjęcie ilustracyjne Fot. fotopolska.eu Zdjęcie ilustracyjne
Jakub Gurgul

Opowieść, jak moja babcia Halina Gurgul i jej mąż Andrzej dotarli po II wojnie światowej do Wrocławia.

Był dzień, który był szczególnie nerwowy dla pewnej rodziny, która mieszkała w miejscowości Meszcze.

Działo się tak, ponieważ na świat miała przyjść tego dnia mała Halinka, najstarsza córka Ignacego i Marianny Milczarków.

Urodzona 20 listopada 1936 roku młoda dziewczyna miała jeszcze trzy siostry, więc musiała pomagać dużo w domu mamie. Do podstawówki i liceum chodziła do Piotrkowa Trybunalskiego. Była pilną uczennicą. Ponieważ w Piotrkowie nie było uczelni, musiała wyjechać na studia do dużego miasta. Studiowała w Łodzi - ukończyła wydział elektryczny. Na studiach poznała wielu znajomych.

Kiedy skończyła studia, najpierw pracowała przez rok w Łodzi, a potem dostała ofertę pracy we Wrocławiu, bo brakowało tam inżynierów. Zamieszkała w hotelu robotniczym przy Alei Pracy. Tam też poznała mojego dziadka. Pracowali razem w Dolmelu. W roku 1961 wzięli ślub w Piotrkowie Trybunalskim. Od tego momentu zamieszkali we Wrocławiu w hotelu dla pracowników. Po pewnym czasie dostali mieszkanie spółdzielcze. Jednak zanim się przeprowadzili na ulicę Bzową, Halina urodziła syna Pawła - mojego stryjka. Mój tata urodził się już w nowym mieszkaniu.

Za czasów, kiedy mój stryj był mały, trzeba było spacerować z wózkiem obok gruzów zburzonych w czasie wojny budynków. To było czasami trudne. Obok ulicy Grabiszyńskiej jeszcze długo widać było gruzy.

A teraz pora na opowieść jak to mój dziadek dotarł po wojnie do Wrocławia.

Aleksander i Marianna oczekiwali swojego drugiego dziecka Andrzeja, który miał niedługo się urodzić. Andrzej przyszedł na świat 22 grudnia 1935 roku w Nieledewi. Był najmłodszy z rodziny, ponieważ miał jeszcze jedną starszą siostrę.

W roku 1940 rozstrzelano jego ojca. Do podstawówki chodził w Nieledwi a do liceum w Hrubieszowie, czyli sąsiedniego miasteczka. Był dobrym uczniem. Żeby zdążyć na lekcje nie musiał chodzić daleko, bo jego mama była nauczycielką w szkole, w której się uczył. Mieszkali zatem w szkole w domu dla nauczycieli.

Ponieważ w pobliżu nie było wyższej uczelni, musiał wyjechać. Wyjechał do Warszawy. Skończył tam wydział elektryczny na Politechnice Warszawskiej. W poszukiwaniu pracy wyruszył do Wrocławia. Tam w swojej pracy poznał Halinę, z którą bierze w roku 1961 ślub w Piotrkowie Trybunalskim i zamieszkali razem we Wrocławiu.

Potem już historia toczy się wspólnie z moją babcią.

autor jest uczniem Prywatnego Gimnazjum Salezjańskiego im. Św. Edyty Stein we Wrocławiu

Jakub Gurgul

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.