Polska długo gotowała się do mundialowych bojów. Ruszyła narodowa husaria z biało-czerwonymi chorągiewkami. I co?

Czytaj dalej
Fot. Szymon Starnawski/archiwum Polska Press
Jacek Pająk

Polska długo gotowała się do mundialowych bojów. Ruszyła narodowa husaria z biało-czerwonymi chorągiewkami. I co?

Jacek Pająk

Futbol to niby prosta gra. „Chodzi o to, żeby strzelić jedną bramkę więcej niż przeciwnik” - mawiał Kazimierz Górski. Ale z piłką nie jest tak prosto, bo to przecież coś więcej - to sport narodowy, dlatego piłka zamienia się w balon dmuchany do gigantycznych wręcz rozmiarów. Po pierwszym meczu naszej reprezentacji z Senegalem, a tym bardziej po drugim z Kolumbią uszło powietrze. Po mundialu mieliśmy słyszeć wystrzały korków od szampana, a nie huk pękającego balonu...

Na początku mundialu na polskie drogi i bezdroża ruszyła husaria na dwóch lub więcej kołach. Zaczęły łopotać biało-czerwone chorągiewki na karoseriach, szybach, motocyklowych i rowerowych kierownicach, a także na czapkach i innych częściach ciała. W sklepach piłkarskie gadżety obciążały półki, a pomysłowość ich twórców mogła zaskoczyć. Oprócz tradycyjnych szalików i koszulek były na przykład klapki, pasta do butów i lody w narodowych barwach, a nawet maszynki do popcornu „specjalnie dla kibiców”. Dla dzieci, za jedyne 40 złotych, pojawiły się równie specjalne klocki z figurkami przypominającymi Roberta Lewandowskiego czy Adama Nawałkę, dzięki którym - zamiast na podwórku - nasz futbolowy narybek może trenować na stole lub podłodze strzały na bramkę, a nawet zorganizować sobie tam minisiłownię.

Jak Polska długa i szeroka przygotowała się z dużymi nadziejami do mundialowych bojów. Jak w każdych mistrzostwach świata w piłce nożnej, w których startuje nasza reprezentacja, balon wokół wybrańców kopiących piłkę nadmuchany został do niewyobrażalnych rozmiarów. Jak dużych? Na pewno wielokrotnie większych od piłki, którą spróbowali umieścić w siatce bramki przeciwnika nasi potencjalni narodowi bohaterowie.

Tuz przed munidalem co chwila dowiadywaliśmy się z relacji na żywo lub na specjalnie zwoływanych konferencjach prasowych, jak piłkarze spali, co jedli, co kogo bolało, w jakim byli humorze, jakie mają hobby, co tam u żony i dzieci itp. itd. Każdy szczegół z ich przedmundialowego życia urastał do rangi wydarzenia dnia.

Piszę o tym trochę z przekąsem, bo jak uczy doświadczenie, balon zbyt mocno napompowany może po prostu pęknąć. A wtedy jest wielki huk i pozostaje niesmak... Tak jak teraz.

Mundial to przede wszystkim sportowo-biznesowe show. Od wieków ludzie, oprócz chleba, potrzebowali bowiem igrzysk. Tyle tylko, że jak igrzyska liche, to i świętować, a nawet jeść się odechciewa.

Piłka nożna to teoretycznie dość prosta gra. Legendarny trener Kazimierz Górski kwitował ją słynnymi powiedzeniami takimi jak: „Chodzi o to, żeby strzelić jedną bramkę więcej od przeciwnika” czy „piłka jest okrągła, a bramki są dwie, albo my wygramy, albo oni”.

Ale z tą grą nie jest tak prosto, bo to przecież sport narodowy. Z balonu uszło właśnie powietrze. Zamiast hymnu niektórzy zaśpiewają pewnie „Polacy nic się nie stało”, a inni kibice przez jakiś czas będą milczeli. I tak do następnego razu...

Jacek Pająk

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.