Polityk z listy też może mieć ludzką twarz. Wybory 2019

Czytaj dalej
Justyna Wojciechowska-Narloch

Polityk z listy też może mieć ludzką twarz. Wybory 2019

Justyna Wojciechowska-Narloch

Kampania wyborcza to walka - o głosy, poparcie, polityczne racje. Kandydaci wydają się w niej nieprzejednani i tak aktywni, jakby ludzkie zmęczenie ich nie dotyczyło. W rzeczywistości są jednak tacy sami jak my - mają swoje cele, koniki i słabostki.

Postanowiliśmy spojrzeć inaczej na toczący się bój o miejsca w parlamencie. Nie przez pryzmat programów wyborczych, obietnic, kłótni politycznych czy sporów światopoglądowych. Spod tego wszystkiego chcieliśmy wydobyć ludzi i pokazać - choć trochę - jacy są naprawdę, co ich boli, fascynuje, a co sprawia przyjemność.

Zdecydowaliśmy się na prezentację liderów wszystkich sześciu list wyborczych z okręgu toruńsko- włocławskiego. Kolejność publikacji podyktowana jest wyłącznie numerem listy. Kierując się tym kluczem dziś przedstawiamy „jedynki” z PSL-Koalicji Polskiej

- Pawła Szramkę, Prawa i Sprawiedliwości - Jana Krzysztofa Ardanowskiego oraz Lewicy - Roberta Kwiatkowskiego.

W przyszłym tygodniu przybliżymy sylwetki Sławomira Mentzena (Konfederacja), Tomasza Lenza (Koalicja Obywatelska ) oraz Marka Kuszyńskiego (KW Koalicja Bezpartyjni i Samorządowcy).

Żołnierz, logistyk, chrzestny

Ponad 13,5 tys. osób w poprzednich wyborach parlamentarnych zagłosowało na słabo znanego wówczas Pawła Szramkę, młodego działacza społecznego z Brodnicy. Dziś 30-letni poseł walczy o kolejną kadencję.

Jaki jest Paweł Szramka? Jego profil na Facebooku pokazuje, że parlamentarzysta interesuje się losami innych ludzi, często udostępnia informacje o charytatywnych zbiórkach na rzecz potrzebujących z regionu, sam je wspiera i namawia do tego znajomych.

- Uwielbiam angażować się we wszelakie akcje społeczne, charytatywne. Pomoc innym zawsze sprawia dużo radości i satysfakcji - potwierdza poseł.

Uwielbiam angażować się we wszelakie akcje społeczne, charytatywne. Pomoc innym zawsze sprawia dużo radości i satysfakcji

Nie wszyscy wiedzą, że młody brodniczanin – nim trafił na Wiejską – czynnie służył w armii. I choć dziś odwiesił mundur, to wojsko zna od podszewki.

- Dalej zajmuję się tą tematyką, ponieważ jestem członkiem komisji obrony narodowej. Będąc żołnierzem miałem możliwość zobaczenia wojska od kuchni. To pomaga mi teraz w działaniu na rzecz usprawniania wielu mankamentów, które w naszym wojsku występują. Ponadto żołnierze wiedzą, że mają „swojego” w Sejmie i mogą zwracać się do mnie z problemami - mówi Paweł Szramka. - Praktycznie codziennie otrzymuję wiadomości od żołnierzy z całej Polski. Pozwala mi to na szybkie reagowanie w chwili, gdy coś wymaga interwencji.

Minister Jan Ardanowski ma wielki szacunek dla historii
Poseł Szramka dużo jeździ. W aucie lubi sobie pośpiewać

Paweł Szramka jest logistykiem po Wyższej Szkole Bankowej. Na tej samej uczelni ukończył podyplomowe studia menadżerskie. I nie ukrywa, że obie te dziedziny to jego konik. Chętnie się doszkala i czyta fachową literaturę zgodną z wykształceniem.
Parlamentarzysta nie ma jeszcze swoich dzieci, ale chwali się, że już czterokrotnie był ojcem chrzestnym. To napawa go dumą. Bardzo żałuje, że z powodu ciągłych wyjazdów nie może mieć psa. Nie ukrywa także, że ma słabość do kuchni, lubi nowinki na talerzu.

- Nie jestem jednak w tym względzie wybredny, jeśli coś jest zdrowe i wartościowe, to nie potrzebuję dużej zachęty, żeby to skonsumować - opowiada.

Paweł Szramka ma małą słabostkę - lubi sobie pośpiewać w samochodzie. W aucie spędza bardzo wiele czasu, więc muzyka umila mu ciągłe podróże. Jak mówi, zdecydowanie preferuje starsze i polskie utwory.

- Mam wrażenie, że ta muzyka miała duszę - dzieli się swoją refleksją. - Teraz mamy chyba więcej celebrytów niż gwiazd, które swoją sławę zawdzięczałyby przede wszystkim świetnym utworom i zachowaniem na scenie. Jednym z artystów, którego twórczość zawsze doceniałem, jest Paweł Kukiz. Jeszcze kilka lat temu nie spodziewałbym się, że razem znajdziemy się w sejmie. Jednak życie jest nieprzewidywalne.

Minister Jan Ardanowski ma wielki szacunek dla historii
Minister Jan Ardanowski ma wielki szacunek dla historii

Historia, ostropest i tuczniki

Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi, poseł na Sejm z ramienia PiS Jan Krzysztof Ardanowski to człowiek oddany ziemi, lokalny patriota i miłośnik historii.

W czasach młodości był typem niepokornego wichrzyciela, źle nastawionego do komunistycznej władzy. Pierwsze incydenty związane z działalnością opozycyjną miał już lipnowskim liceum, gdzie robił maturę.

- W domu moich rodziców nigdy nie było miłości do komunizmu. Dziadek Jan, który miał kilkuhektarowe, przedwojenne gospodarstwo był uważany przez tzw. „władzę ludową” za kułaka. Ojciec namiętnie słuchał Wolnej Europy, a raczej tego, co przez zagłuszarkę można było usłyszeć - wspomina Jan Krzysztof Ardanowski. - Już w czwartej klasie liceum, wspólnie z moimi kolegami zostałem zatrzymany przez SB pod zarzutem godzenia „w sojusz z ZSRR i ludowe państwo”. Na studiach zaangażowałem się w ruch solidarnościowy, współtworząc jego studencką odnogę, czyli NZS. Starsi koledzy wybrali mnie nawet szefem komisji uczelnianej i szefem komitetu strajkowego.

Już w czwartej klasie liceum, wspólnie z moimi kolegami zostałem zatrzymany przez SB pod zarzutem godzenia „w sojusz z ZSRR i ludowe państwo”. Na studiach zaangażowałem się w ruch solidarnościowy, współtworząc jego studencką odnogę, czyli NZS. Starsi koledzy wybrali mnie nawet szefem komisji uczelnianej i szefem komitetu strajkowego.

Tamte wydarzenia mocno odcisnęły się na późniejszym życiu obecnego ministra. To właśnie na studiach poznał swoją przyszłą żonę, z którą stworzył szczęśliwy związek.

- Żona morduje się ze mną już 30 lat. Mamy piątkę dorosłych, wspaniałych dzieci i już dwie wnuczki. Mogą być szczęśliwe, bo mają mądrą matkę - opowiada Ardanowski. - Po studiach zajęliśmy się rolnictwem, prowadząc gospodarstwo w podtoruńskiej gminie Lubicz. Łatwiej powiedzieć czego nie uprawialiśmy, niż wymienić wszystkie rośliny, z którymi eksperymentowaliśmy. Oprócz takich prostych, jak zboża, ziemniaki, czy buraki, uprawialiśmy min. len, łubiny, groch, ostropest, kolendrę, kminek, warzywa gruntowe, tulipany, mieczyki. Ze względu na słabe ziemie uprawiane zboża sprzedawaliśmy w postaci świń. Doszliśmy do sprzedaży rocznej około tysiąca tuczników.

Rodzina Jana Krzysztofa Ardanowskiego od trzech wieków związana jest z Ziemią Dobrzyńską. I to właśnie jest ten kawałek Polski, który on kocha najbardziej. Wciąż zgłębia jego wielokulturową historię nie pomijając przy tym fascynujących dziejów całego kraju.
Teriery, autonomia i książki

Robert Kwiatkowski

Robert Kwiatkowski to jednocześnie skromny, ale i błyskotliwy człowiek. Nigdy nie dał się wciągnąć w quizy wiedzy o Toruniu, które próbowali mu fundować lokalni dziennikarze. Celne riposty ucinały kolejne pytania. Wszak nie jest stąd, od lat związany ze stolicą i biznesem na Dolnym Śląsku. Z pokorą przyznaje się do dość konserwatywnych poglądów oraz myślowej niezależności. O swoim życiu osobistym opowiada dość oszczędnie, co zupełnie zrozumiałe. Żona jest właścicielką restauracji, a dorosłe dzieci – córka i syn – mają własne życie w Warszawie. Tym, co scala rodzinę i co wiąże się z prawdziwą familijną celebrą są wspólnie spędzane niedziele. Ich nieodłączny element stanowią obiady.

- Ja jestem tylko wdzięcznym konsumentem, nie angażuję się w gotowanie. Mistrzostwo w tej dziedzinie osiągnęła moja żona oraz nasze dzieci, którym udało się jej zaszczepić kulinarną pasję – opowiada Robert Kwiatkowski. - Ważnym elementem idealnego modelu rodzinnej niedzieli są spacery z psami, na które wybieramy się wspólnie. Niestety, teraz dotyczą one tylko jednego psa, bo drugi niedawno odszedł. To dla nas wszystkich bardzo przykre, mocno to przeżyliśmy.

Rasa, którą upodobała sobie rodzina Kwiatkowskich, to teriery szkockie.
W czasie kampanii wyborczej życie lewicowej „jedynki” z okręgu toruńsko-włocławskiego dalekie jest od normalności. Robertowi Kwiatkowskiemu brakuje czasu na ukochane książki z dziedziny ekonomii, ekonomii politycznej, historii czy publicystki.
Niedawno udało mu się obejrzeć fascynujący serial z Russellem Crowe „Na cały głos”. To porywająca opowieść o amerykańskiej telewizji Fox News i jej kontrowersyjnym twórcy Rogerze Ailesie. Kandydat - były prezes Telewizji Polskiej - poleca tę produkcję każdemu, niezależnie od tego, czy interesują go media czy nie.

Pytany o zainteresowania Kwiatkowski bez wahania odpowiada: polityka, sprawy publiczne. Tak było od początku studiów na Uniwersytecie Warszawskim, na ówczesnym wydziale dziennikarstwa i stosunków międzynarodowych. Spodziewa się jednak, że po wyborach – o ile będą wygrane – jego życie bardzo się zmieni.

- Od zawsze dążyłem do wolności i autonomii, to taka nasza rodzinna tradycja. Tymczasem polityka to gra zespołowa, a poseł jest ważny i skuteczny, gdy do swoich racji przekona najbliższych współpracowników. Cóż, będę musiał zdusić w sobie zapędy solisty – śmieje się Robert Kwiatkowski.

Od zawsze dążyłem do wolności i autonomii, to taka nasza rodzinna tradycja. Tymczasem polityka to gra zespołowa, a poseł jest ważny i skuteczny, gdy do swoich racji przekona najbliższych współpracowników. Cóż, będę musiał zdusić w sobie zapędy solisty

Warto wiedzieć
Wybory do Sejmu i Senatu odbędą się w niedzielę, 13 października. W pierwszej z izb jest do wzięcia 460 miejsc, w drugiej 100. Lokale wyborcze w całym kraju czynne będą w godz. 7-21.

Justyna Wojciechowska-Narloch

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.