Podróżnik z Pakości [zdjęcia]

Czytaj dalej
Fot. archiwum Zygmunta Gronia
Dariusz Nawrocki

Podróżnik z Pakości [zdjęcia]

Dariusz Nawrocki

Cyganka wywróżyła mu życie w podróży. I spełniło się. Był już na 5 kontynentach. Kąpał się w 12 morzach.

Cyganka wywróżyła mi życie w podróży

Wyjeżdża zwykle jesienią lub zimą. Opuszcza zimny i ponury klimat w poszukiwaniu ciepła i słońca. Wraca opalony. - Słońce mnie lubi, a ja słońce - wyznaje z uśmiechem Zygmunt Groń

Nie może zacząć opowiadać o swoich podróżach bez wspomnienia choćby wydarzenia, które miało miejsce w Inowrocławiu w latach 70. 17-letni Zygmunt Groń czekał właśnie na autobus PKS, więc wszedł do baru Metalowiec, który mieścił się naprzeciwko. Spotkał tam znajomego. Podeszła do nich Cyganka. Zaproponowała, że im powróży. Kolega odmówił, a Zygmunt zaryzykował. Cyganka spojrzała na jego dłoń i zaczęła opowiadać: - Przed tobą duża kariera. Będziesz znanym człowiekiem, będziesz osiągał sukcesy, będziesz dużo podróżował.

Nie wierzył w jej słowa.

- Gdzie? Ja? Chłopak ze wsi? Nie ma na to żadnych szans - mówił wówczas. Nawet nie marzył o podróżach. Kombinował wtedy raczej jak zdobyć pieniądze na dobre buty do gry w piłkę nożną. Ale to dzięki piłce nożnej właśnie po raz pierwszy wyjechał za granicę.

Stanął na pięciu kontynentach

- Będąc w wojsku zostałem powołany do kadry województwa na międzynarodowy mecz w NRD. Potem co prawda godzinę na granicy musieliśmy czekać, bo były wątpliwości, czy wojskowy w cywilu może wjechać na terytorium Niemiec. W końcu się udało. To było moje pierwsze zderzenie z innym światem. NRD była krajem socjalistycznym, ale na dużo wyższym poziomie niż Polska. Bardzo mnie to wówczas zachwyciło - wspomina.

Po zakończeniu służby wojskowej rozpoczął pracę w zakładach sodowych w Janikowie. Wkrótce skorzystał z okazji i z funduszu socjalnego pojechał na pierwsze wczasy do Bułgarii. - Morze Czarne i panująca tam pogoda tak mi się spodobały, że w kolejnych latach Bułgarię odwiedziłem jeszcze 12 razy - opowiada.

Gdy czasy się zmieniły, wyjazdy zagraniczne stały się bardziej dostępne, postanowił urozmaicić swoje podróże. Zaczął odwiedzać coraz bardziej egzotyczne kraje. Rozpoczął od greckich wysp: Kreta, Rodos, Santorini. Potem były Wyspy Kanaryjskie: Lanzarote, Gran Canaria i Fuertaventura. Pięciokrotnie był w Egipcie. Zwiedzał Gizę, Kair, Luksor, Górę Synaj. Był też w Izraelu. Zwiedził Jerozolimę i Betlejem. Dotarł również do Jordanii.

Był również w Tunezji, Algierii, Meksyku i Tajlandii oraz na Majorce, Dominikanie i Mauritiusie. Niedawno wrócił ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Zwiedził również takie europejskie kraje jak: Niemcy, Czechy, Słowacja, Austria, Holandia, Belgia i Hiszpania. - Stanąłem na pięciu kontynentach, kąpałem się w morzach Karaibskim, Północnym, Bałtyckim, Jońskim, Śródziemnomorskim, Arabskim, Czarnym, Czerwonym, Martwym, Egejskim, Sargassowym oraz w zatoce Perskiej - wylicza jednym tchem.

Słońce mnie lubi

Każdy z tych krajów zwiedzał, korzystał z oferowanych w nich atrakcji, pływał i opalał się. Nie ukrywa bowiem, że letnie, nadmorskie klimaty najbardziej mu się podobają. Stąd brak na jego liście zimnych krajów dalekiej północy.

Wyjeżdża zwykle jesienią lub zimą. Opuszcza zimny i ponury klimat w poszukiwaniu ciepła i słońca. Wraca opalony. A że ma ciemną karnację i opala się na ciemny brąz, wyróżnia się potem na tle przechodniów w Pakości. - Słońce mnie lubi, a ja słońce - wyznaje z uśmiechem.

Spotkanie z krokodylem

Mógłby długo opowiadać anegdoty związane z jego podróżami. Jedna z nich szczególnie mu w głowie utkwiła. Był w Tajlandii. Nigdy wcześniej, ani nigdy później tak się nie przestraszył. Widział slamsy, ludzi mieszkających w kartonach i sfory psów przebiegających z miejsca na miejsce.

- Wyszedłem z hotelu. Podszedłem do wąskiej, szerokiej na pięć metrów rzeczki. Woda była dość mętna. Zbliżyłem się. Chciałem sprawdzić, czy zobaczę w niej jakieś rybki. Schyliłem się. W tym momencie z rzeki wysunęła się głowa krokodyla. W porę odskoczyłem. Serducho to miałem w gardle. Pierwszy raz w życiu na żywo widziałem krokodyla i to od razu w takich okolicznościach - wspomina.

W Tajlandii mieszkał w hotelu usytuowanym 50 metrów od Oceanu Indyjskiego, w pięknym ogrodzie ze starym drzewami i pięknymi kwiatami.

- Gdy rano wstawało słońce, człowiek słyszał szum oceanu i pięknie śpiewające ptaki. W Polsce tego nigdy nie przeżyłem. Tak sobie leżałem, relaksowałem się i taka myśl mi przyszła do głowy: Boże, czy ja już jestem w raju? - wspomina.

Bieda i bogactwo

W trakcie swoich podróży widział wielką biedę i wielkie bogactwo. W Rumunii był w miejscach, do których nie dotarł jeszcze prąd, a dzieci biegały na bosaka. Za to w Zjednoczonych Emiratach Arabskich bogactwo aż kuło w oczy.

- Chcą mieć tam wszystko najlepsze i największe. To tam jest najwyższy wieżowiec mający 819 metrów. Tam też widziałem największy sygnet świata ważący 64 kilogramy, największy market świata, którego całkowita powierzchnia wynosi ponad 112 hektarów oraz akwarium wysokie na trzy piętra. Wszędzie pełno marmurów i obnoszenia się bogactwem. Te dysproporcje między warunkami życia ludzi w różnych częściach świata wręcz szokują. To jest bardzo przykre - wyznaje.

Kalendarze dla znajomych

Z każdej wyprawy wraca z bogatym zbiorem zdjęć. Autorami wielu z nich są przypadkowo spotkani turyści, których prosi o zrobienie mu fotki. Ma wyjątkowe szczęście, gdyż zazwyczaj trafia na ludzi ze zmysłem fotograficznym. Stąd też całkiem ciekawa kolekcja bardzo oryginalnych kadrów z oryginalnych miejsc naszej kuli ziemskiej.

Od kilku lat z tych właśnie zdjęć zamawia dla znajomych kalendarze. Przygotowuje zawsze po 30 sztuk i wręcza je swoim znajomym i przyjaciołom. Dzięki temu kilku jego zamożniejszych kolegów zdecydowało, iż spróbują pójść w jego ślady. Również zaczęli podróżować po świecie.

Doszli do wniosku, że nie można całe życie tylko robić, ale warto za zarobione pieniądze coś ciekawego wreszcie zobaczyć. Życie jest zbyt krótkie. A tego co zobaczą, nikt im nie zabierze

Czas na Australię

Plany? - Człowiek jest coraz starszy. Chciałoby się jeszcze zaliczyć Australię z Oceanią i chociaż jeden z krajów Ameryki Południowej. Ale czy to mi się uda... Wszystko zależeć będzie od zdrowia, no i oczywiście od finansów - wyznaje z uśmiechem, a na koniec dodaje: - Ta Cyganka to jednak dobrze mi wywróżyła, prawda?

Dariusz Nawrocki

Od zawsze chciałem pracować w mediach. Moje marzenie spełniło się w 2001 roku. Jestem dziennikarzem inowrocławskiego oddziału "Gazety Pomorskiej". Zajmuję się głównie tematyką samorządową i społeczną. Piszę o sprawach dotyczących powiatu inowrocławskiego i mogileńskiego. Moje teksty, galerie i filmy ukazują się na portalach pomorska.pl, inowroclaw.naszemiasto.pl i mogilno.naszemiasto.pl. Jestem kibicem sportowym, miłośnikiem przyrody i namiętnie słucham dobrej muzyki. Najlepiej relaksuję się w trakcie biegania leśnym duktami.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.