„Nuclear Sharing” – atomowa obrona Polski. Jak możemy przeciwdziałać nuklearnemu szantażowi Moskwy?

Czytaj dalej
Fot. Fot. Flickr/Megan Eaves
Piotr Grochmalski

„Nuclear Sharing” – atomowa obrona Polski. Jak możemy przeciwdziałać nuklearnemu szantażowi Moskwy?

Piotr Grochmalski

Wywiad, którego udzielił niedawno Andrzej Duda „Gazecie Polskiej”, wywołał prawdziwą lawinę komentarzy na całym świecie. Prezydent podkreślił, że Polska potrzebuje odpowiedzi na ryzyko wojny nuklearnej. Stwierdził gotowość udziału RP w „Nuclear Sharing”.

Kilka dni wcześniej Władimir Putin przypomniał o widmie użycia broni jądrowej. W ten sposób chce ratować zdobycze terytorialne, które kurczą się w rękach Rosjan po kontrofensywach wojsk ukraińskich. Stwierdził, iż użyje „wszelkich dostępnych środków” do obrony rosyjskiego terytorium – które według niego obejmuje też zaanektowane cztery obwody Ukrainy. W swoim przemówieniu powiedział, że bomby atomowe, które Stany Zjednoczone zrzuciły na Japonię w 1945 roku, „stworzyły precedens”.

Polska z amerykańskimi głowicami nuklearnymi

W odpowiedzi na tę kremlowską próbę sparaliżowania świata strachem przed atomową apokalipsą, prezydent Duda w swoim wywiadzie zaznaczył, że takie postawienie sprawy wskazuje na następujące myślenie w Moskwie: „jeśli Rosja ma nie być wielka, to świat mógłby nie istnieć”. W obliczu takiego zagrożenia Polska powinna mieć parasol atomowy. Jak zauważył „problemem przede wszystkim jest to, że nie mamy broni nuklearnej. Nic nie wskazuje na to, żebyśmy w najbliższym czasie jako Polska mieli posiadać ją w naszej gestii. Zawsze jest potencjalna możliwość udziału w »Nuclear Sharing«. Rozmawialiśmy z amerykańskimi przywódcami o tym, czy Stany Zjednoczone rozważają taką możliwość. Temat jest otwarty”.

[polecany]23902167[/polecany]

Ten NATO-owski program, wskazany przez prezydenta, umożliwia udostępnienie amerykańskich głowic jądrowych państwom Sojuszu, które ich nie posiadają. Brytyjski The Guardian w swoim komentarzu zaznaczył, iż ta wypowiedź Dudy „wydaje się być najnowszym przykładem sygnalizacji nuklearnej, ponieważ USA i ich sojusznicy starają się odstraszyć Putina od pierwszego użycia broni nuklearnej w wojnie od 1945 roku, jednocześnie przygotowując potencjalne reakcje, jeśli odstraszanie zawiedzie. Miałyby one maksymalny efekt represyjny, jednocześnie ograniczałyby ryzyko eskalacji do totalnej wojny nuklearnej”. Zaledwie dwa dni po oświadczeniu polskiego prezydenta, amerykański prezydent George Biden wydał mocne oświadczenie, że ostatnie groźby ze strony Putina mogą przerodzić się w konflikt nuklearny: „Nie mieliśmy do czynienia z perspektywą Armagedonu od czasu Kennedy'ego i kryzysu kubańskiego”. Tak otwarte i jednoznaczne ostrzeżenie było wyjątkowo rzadko formułowane przez amerykańskich przywódców. Pod koniec września Jake Sullivan, doradca prezydenta USA do spraw bezpieczeństwa narodowego, powiedział, że jakiekolwiek użycie broni jądrowej spowoduje „katastrofalne konsekwencje” dla Rosji. Dodał, że USA, za pomocą prywatnych kanałów komunikacji z Moskwą, przekazały Putinowi sposób w jaki Ameryka i NATO zareagują.

Polska - państwo frontowe

Polska jest państwem frontowym, najsilniejszym na wschodniej flance NATO – tu rozgrywają się wydarzenia, które przesądzą o przyszłości Europy. Jesteśmy obszarem potencjalnego starcia Sojuszu z Rosją. A hybrydowa wojna na naszej granicy jest elementem toczącej się już zimnej wojny Federacji Rosyjskiej z NATO. Ekspansjonizm rosyjski pokazuje, iż strategicznym interesem Polski winno być posiadanie dostępu do amerykańskiej broni atomowej. W 2021 r. dwukrotnie, z inicjatywy USA pojawił się temat uczestniczenia RP w programie „Nuclear Sharing”. Oznaczałby on współudział Rzeczpospolitej w wykorzystaniu amerykańskiej broni atomowej rozmieszczonej w Europie i przeniesienie części jej arsenału do naszego państwa. Tym razem był to element presji Waszyngtonu na Berlin. W Niemczech narastała bowiem od lat antyatomowa histeria. Pojawiły się obawy, że nowy rząd Scholza podejmie decyzje, które uderzą w NATO-owską strategię atomowego odstraszania. Zwyciężyła wówczas twarda kalkulacja następcy kanclerz Merkel. Niemieccy zwolennicy programu „Nuclear Sharing” od dawna przekonują, że fakt dalszego uczestniczenia w nim daje Berlinowi silniejszą pozycję w Grupie Planowania Nuklearnego NATO (NPG) i pozwala skutecznie blokować pomysły o poszerzanie programu o inne państwa. Decyzje podejmowane są na zasadzie koncyliacji.

[polecany]23901081[/polecany]

NPG, powołane w 1966 r. jest najwyższym organem Sojuszu w sprawach nuklearnych i skupia rządy tworzące Sojusz. Od 1979 r. w skład Grupy, którą kieruje sekretarz generalny NATO, wchodzą wszyscy ministrowie obrony państw Sojuszu. Berlin może też torpedować rozmieszczanie większej ilości broni jądrowej w Europie. Sam projekt „Nuclear Sharing” opiera się obecnie na arsenale 200 bomb B 61 przechowywanych w bazach w Niemczech, Belgii, Włoszech i Holandii. Są one własnością USA, ale w przypadku wybuchu konfliktu, państwo na terytorium którego są składowane, uzyskuje możliwość ich użycia w ramach skomplikowanej procedury. Czyni to z tego arsenału bardziej wiarygodne narzędzie odstraszania bowiem systemem zarządza grupa państw, a nie tylko Stany Zjednoczone. Z uwagi na trwającą modernizację tego arsenału atomowego do formatu B 61 Model 12, który zmniejszy siłę ładunków atomowych, ale równocześnie zwiększy celność uderzeń do 30 metrów.

Włochy, Belgia, Holandia i USA zdecydowały się na zakup, do przenoszenia tej broni, maszyn F-35A. Tylko Niemcy postawiły na Hornety jako rzekomo tańsze rozwiązanie. W ramach programu „Nuclear Sharing” piloci krajów, na terytorium których składowane są B 61, przechodzą systematyczne szkolenia w nabyciu zdolności do przenoszenia ładunków nuklearnych. B-61 Model 12 jest wyposażona w głowicę o niskiej wydajności, aby niszczyć cele wojskowe minimalizując zniszczenia uboczne – występuje w czterech opcjach siły ładunku – od 0,3 do maksymalnie 50 kiloton. Jest to więc broń krótkiego zasięgu, nie przekraczającego 500 km, przeznaczona do bezpośrednich działań bojowych. Ta taktyczna broń atomowa, jej projekt i kluczowe komponenty inżynieryjne, są dziełem rządowych amerykańskich laboratoriów Los Alamos i Sandia.

Broń strategiczna – nuklearne odstraszanie

Jednak zasadniczym elementem nuklearnego odstraszania jest broń strategiczna. Według danych Arms Control Association, Rosja ma obecnie największy na świecie jej arsenał z około 6257 głowicami nuklearnymi, wobec 5550 głowic, jakimi dysponują Stany Zjednoczone. Wyposażone są w nią okręty podwodne, bombowce i międzykontynentalne pociski balistyczne. Nina Tannenwald z Brown University, autorka głośnej w USA książki o odstraszaniu atomowym, zauważa, iż „Strategiczna broń nuklearna to pogromcy wielkich miast. Gdybyśmy weszli w wojnę nuklearną z bronią strategiczną, byłby to zasadniczo koniec cywilizacji w obu krajach”. Byłoby to samobójstwo dla Rosji. I Putin nie zdecyduje się na taki krok.

[polecany]23902123[/polecany]

Taktyczne zabawki nuklearne Putina

Rosnący niepokój budzi natomiast taktyczna broń jądrowa (Tactical Nuclear Weapon - TNW) jaką posiada Putin. Kreml nie podaje jakimi dysponuje zasobami TNW, ale fachowcy oceniają, że może on liczyć od 1 do 4 tysięcy jednostek. Moc tych ładunków mieści się od 10 kiloton do 1 Megatony (Little Boy zrzucony na Hiroszimę 6 sierpnia 1945 miał moc rażenia 15 kiloton). Według danych przedstawionych w 2011 r. przez Jamesa Millera, zastępcę Sekretarza Obrony ds. Strategii w ekipie prezydenta Obamy, Rosja posiadać miała wówczas od 2 do 4 tysięcy głowic taktycznych, z których 174 jest na wyposażeniu wojsk lądowych, a to one głównie realizują agresję na Ukrainę. Większość, 150 ładunków, wykorzystuje jako nośnik zestawy rakietowe SS-21 Toczka, a pozostałe 24 przenoszone są przez SS-26 Iskander.

Dwie rakiety Toczka U, o zasięgu do 120 km, z konwencjonalną głowicą kasetową 9N123K, uderzyły w dworzec kolejowy w Kramatorsku, zabijając 52 osoby cywilne, w tym kobiety i czworo dzieci. Ponad sto osób zostało ciężko rannych. Gdyby głowica zawierała taktyczny ładunek jądrowy, zniszczeniu uległoby niemal całe 200-tysięczne miasto. 9K720 Iskander - M ma zasięg do 500 kilometrów, ale system może być wykorzystywany dla pocisków manewrujących Kalibr o zasięgu przekraczającym dwa tysiące kilometrów. Rosja użyła dotąd przeciw Ukrainie ponad 2000 rakiet balistycznych i manewrujących. Największą ilością TNW, ponad 730, dysponują jednak siły powietrzne, w tym głównie bombowce Su-24 M, na wyposażeniu których jest 260 taktycznych ładunków nuklearnych i Tu-22M3, które dysponują 140 bombami – AS-4 (to pocisk przeciwokrętowy dalekiego zasięgu sowieckiej konstrukcji, dzieło Biura Projektowego Raduga z Dubnej pod Moskwą i służący do niszczenia lotniskowców) i Raduga Ch-15, rakieta o zasięgu do 150 km.

Także Su-34 przystosowany jest do przenoszenia bomb z TNW. Marynarka wojenna dysponuje ponad 700 taktycznymi ładunkami termojądrowymi, a wojska obrony powietrznej, antyrakietowej i wybrzeża 430 głowicami TNW. Łącznie to ogromny arsenał, który może być zastosowany przez Kreml na linii frontu, aby powstrzymać zwycięskie natarcie ukraińskiej armii. Jednak zdaniem analityków zdegradowana putinowska armia nie jest przygotowana do działań w strefie atomowego skażenia. A to oznacza, iż taka broń byłaby równie zabójcza dla samych rosyjskich formacji. Polska wyciąga jednak jasne wnioski z działań Kremla. Gdybyśmy mieli na swoich ziemiach broń atomową, Rosja nie odważyłaby się nas zaatakować. Stąd słowa prezydenta Dudy wywołały prawdziwą histerię w Moskwie.

[polecany]23901739[/polecany]

Polska w „Nuclear Sharing”

Już obecnie RP, jak wszystkie pozostałe państwa NATO, uczestniczy w pracach Grupy Planowania Nuklearnego i ma swój udział w wypracowywaniu strategii użycia sił atomowych. Polska armia realnie bierze też udział w ćwiczeniach z wykorzystaniem arsenału nuklearnego. Nasze lotnictwo, obok maszyn z Czech, brało udział w szkoleniu we włoskich bazach w Aviano i Ghedi, gdzie przechowywane jest 70 bomb B-61. Na poziomie taktycznym uczestniczymy więc realnie w ćwiczeniach w ramach programu „Nuclear Sharing”. A zakupione przez nas F-35 powoduje, że wkrótce będziemy mieli sprzęt umożliwiający przenoszenie także zmodernizowanych bomb B-61-12. Samo więc wchodzenie do programu, od strony naszej gotowości taktyczno-operacyjnej, jest już realizowane. Pozostaje do wykonania najtrudniejsze – pokonanie oporów politycznych. Powinniśmy konsekwentnie aspirować do pełnego udziału w programie choćby z tego powodu, aby zagwarantować sobie te same warunki ochrony parasolem nuklearnym jakie posiadają Niemcy czy Holandia. Winien to być główny cel strategiczny naszych działań.
Piotr Grochmalski

Piotr Grochmalski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.