Jakub Roszkowski

Niepokój nad Kanałem Jamneńskim, bo przyszło pozwolenie na budowę przepławki

Niepokój nad Kanałem Jamneńskim, bo przyszło pozwolenie na budowę przepławki
Jakub Roszkowski

Niby o to właśnie walczyli ekolodzy - budowę przepławki dla ryb, która ominie wrota sztormowe. Sęk w tym, że wersja, która „zwyciężyła”, ostatecznie zamknie dostęp żeglarzom z jeziora Jamno do Bałtyku.

Wojewoda zachodniopomorski zatwierdził właśnie projekt budowlany i udzielił „Wodom Polskim” pozwolenia na budowę przepławki dla ryb na Kanale Jamneńskim, zwanym też urzędowo Jamieńskim Nurtem. Co oznacza ta decyzja? 

 

- Niestety, spore problemy - nie ukrywa rozczarowania nią Krzysztof Najda, ekolog, społecznik, emerytowany inżynier, który od kilku lat walczy o jezioro Jamno. A to dlatego, że akwen - według większości naukowców, a także samego Najdy - zmienił swój charakter, a jego stan pogarsza się. To m.in. przez wrota sztormowe, które stanęły na wspomnianym Kanale Jamneńskim. Owszem, te wrota chronią region przed powodzią, wstrzymały napór wody morskiej przynajmniej dwukrotnie, m.in. podczas potężnych sztormów Ksawery i Axel, ale spowodowały też, że jezioro zostało odcięte od zbawiennych dla niego wlewów wody morskiej. Wrota, jak zauważyli też ekolodzy, uniemożliwiły rybom wpływanie z morza do jeziora oraz wypływanie z Jamna na Bałtyk. Miała więc powstać odpowiednia przepławka dla ryb, by im tę migrację umożliwić. 

Pozostało jeszcze 94% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Jakub Roszkowski

Białogard, Mielno i okolice, ale także Koszalin i powiat koszaliński to miejsca, o których piszę przede wszystkim. Analizuję rynek paliw w regionie, trzymam rękę na pulsie w sprawie szeroko rozumianego biznesu, ale także pogody i wakacji nad morzem. Bo wiadomo, Mielno to obok Kołobrzegu i Gdańska najczęściej odwiedzana miejscowość nadmorska w kraju. 


Pod moją "opieką" są również koszalińscy, mieleńscy i białogardzcy samorządowcy. Jeśli coś zmalują, nabroją lub popsują albo wręcz przeciwnie, zrobią coś naprawdę dobrego, ja o tym napiszę. 


 


W Głosie Koszalińskim pracuję od 2000 roku. To właściwie moja pierwsza i jak na razie jedyna praca. To moja siostra chciała zostać dziennikarzem. Ostatecznie to jednak ja poświęciłem temu zajęciu już ponad połowę życia.


 


Jestem domatorem i naprawdę najlepiej czuję się w swoim domu. Może to dlatego, że po intensywnym dniu w gazecie potrzebuję wyciszenia...    


 

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.