Narodowe Siły Zbrojne – prawda i kłamstwo

Czytaj dalej
Tomasz Trepka

Narodowe Siły Zbrojne – prawda i kłamstwo

Tomasz Trepka

75 lat temu, w 1942 roku, powstały Narodowe Siły Zbrojne (NSZ). Ich historia, przez lata istnienia w Polsce niedemokratycznego systemu, była zakłamywana, jednak do dziś wielu środowiskach, panuje przekonanie, że jednostki te kolaborowały z Niemcami oraz dopuszczały się tak zwanych walk bratobójczych. Jak było naprawdę?

Historia nieznana przez lata
W przeciwieństwie do Armii Krajowej, której dzieje doczekały się w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, pierwszych opracowań oraz zbiorów dokumentów, historia Narodowych Sił Zbrojnych pozostawała na uboczu działalności badaczy. Jedną z pierwszych osób, które podjęły się odkłamania historii podziemia narodowego oraz zaprezentowania jej w sposób merytoryczny był historyk Leszek Żebrowski.

Mimo, jak podkreślił Żebrowski, była już druga połowa lat 80., ludzie związani z podziemiem narodowym nadal obawiali się opowiadać prawdę i swoją historię. – Wiele z rozmów, które wówczas przeprowadziłem odbyła się dzięki zdobytym wcześniej „dojściom” do tych osób. Dochodziło nawet od sytuacji ekstremalnych. Kiedy odnalazłem jednego z komendantów powiatu, przyjechałem na miejsce to ta osoba uciekła oknem z domu. Pomimo upływu lat, oni nadal się bali, ale nie o siebie, tylko o swoich najbliższych – dodawał.

Poszukiwania kolejnych osób, dokumentów oraz innych materiałów szły niezwykle powoli, jednak z czasem przynosiły niespodziewane skutki. Z punktu widzenia Kielecczyzny badaczowi dziejów Narodowych Sił Zbrojnych udało się zdobyć rzecz niezwykle cenną – ponad 100 dokumentów obrazujących działanie Komendy Okręgu Kieleckiego (Okręg V) Narodowych Sił Zbrojnych. – To rzeczywiście precedens, bowiem dokumentacja Okręgu Kieleckiego nie przetrwała do dnia dzisiejszego. Podobnie było ze znajdującymi się na tym terenie archiwami komend powiatowych. Zachowały się jedynie szczątkowe informacje pochodzące z komendy jędrzejowskiej – broszurki, instrukcje, papiery legalizacyjne, czyli Kenkarty [dokumenty tożsamości wydawane przez niemieckie władze okupacyjne – redakcja], także dowody osobiste z 1945 roku z utworzonego województwa kieleckiego oraz pieczątki – tłumaczył.

Kolaboracja?
Od początku stanowienia swoich rządów Polsce, strona komunistyczna starała się zdyskredytować podziemie narodowe. Najczęściej powtarzanym zarzutem była współpraca z okupantem w latach 1939-1945. Jeszcze w latach 80., pomimo zelżenia cenzury, powolnego chylenia się antydemokratycznego systemu ku upadkowi, ukazywały się prace, w których jednoznacznie traktowano partyzantów z Narodowych Sił Zbrojnych jako jawnie kolaborujących z Niemcami. – Zdarza się nawet, że niektóre z tych publikacji „historycznych” są jeszcze dziś wznawiane w niezmienionej formie – zauważa Leszek Żebrowski.
Komuniści wielokrotnie próbowali „potwierdzić” fakt działania żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych, na rzecz chylącej się ku upadkowi niemieckiej Rzeszy, lecz bezskutecznie. Służyła do tego zarówno propaganda, jak i pokazowe procesy. Wśród osób, które były oskarżane o kolaborację z Niemcami znajdował się między innymi działający na Kielecczyźnie, znany partyzant niepodległościowej konspiracji – Aleksander Życiński pseudonim „Wilczur”. Nawet znienawidzonej przez poprzedni system „bandzie Wilczura”, nie udało się przypisać walki ramię w ramię z okupantem.
Leszek Żebrowski dodawał, że nigdy, żaden zarzut kolaboracji z Niemcami nie został udowodniony, dotyczyło to także działającej na Kielecczyźnie – Brygady Świętokrzyskiej Narodowych Sił Zbrojnych. Jednocześnie, na ziemiach pod okupacją niemiecką nie dochodziło do „walk bratobójczych”. – Nie było nimi zwalczanie komunistów w latach 1939-1945. Polska Partia Robotnicza oraz jej zbrojne ramię Gwardia Ludowa/Armia Ludowa były agenturami obcego państwa, którego cele stały w ewidentnej sprzeczności z polską racją stanu. One nie uznawały niepodległej, suwerennej Polski – tłumaczył badacz dziejów podziemia narodowego.
Leszek Żebrowski nie ma wątpliwości, że walka o przywrócenie dobrego imienia Narodowych Sił Zbrojnych trwa do dzisiaj. – Ze strony wielu osób, w tym także zawodowych historyków oraz naukowców padały słowa krzywdzące, które nigdy nie powinny paść – zaznacza.

„Młodzi idą do NSZ”
Jedną z przyczyn, które powodowały wzrost popularności podziemia narodowego w polskim społeczeństwie było szkolnictwo wojskowe. Narodowym Siłom Zbrojnym udało się stworzyć szkoły podchorążych rezerwy oraz szkoły podoficerskie – działające niezwykle sprawnie pod niemiecką okupacją. Jak tłumaczył historyk, był to niejednokrotnie powód do narzekań i zazdrości ze strony innych organizacji konspiracyjnych, bowiem powodował on zwiększony napływ młodych ludzi do podziemia narodowego. – Biorąc pod uwagę ówczesną rzeczywistość, była to rzecz fenomenalna. Prawie każdy okręg Narodowych Sił Zbrojnych, a nawet komenda powiatu posiadała swoje szkoły podchorążych rozmaitych specjalności: piechoty, saperów oraz broni pancernej – stwierdził historyk.

Nie ulega wątpliwości, że był to duży atut Narodowych Sił Zbrojnych, ale służył on nie tylko tej organizacji. W szkołach uczyli się także przedstawiciele innych struktur konspiracyjnych, między innymi Armii Krajowej oraz Batalionów Chłopskich. Dobrą jakość szkolenia zapewniały, wydawane przez Narodowe Siły Zbrojne druki oraz instrukcje. – Podziemie narodowe drukowało szereg wydawnictw. Niektóre z tych materiałów ukazywały się w olbrzymim, jak na owe czasy, nakładzie kilkuset egzemplarzy. Zawierały one nowe rozdziały, których nie było przed wojną, na przykład dotyczące walk partyzanckich w mieście. Były więc dostosowane do warunków konspiracji na ziemiach polskich – tłumaczył Leszek Żebrowski.
Bardzo duże zasługi na płaszczyźnie wydawniczej miał Okręg Kielecki Narodowych Sił Zbrojnych. W Kielcach działała drukarnia „Chrobrego Szlaku” – głównego pisma narodowego wydawanego na Kielecczyźnie od grudnia 1942 roku. – Drukarnia ta wydawała nie tylko pisma konspiracyjne, ale także instrukcje walk partyzanckich, wyszkolenia piechoty, atlas broni oraz wytyczne i problemy szkolenia. W Armii Krajowej potrzeby wydawnicze były mniejsze, bowiem tam istniała kadra oficerska, natomiast Narodowe Siły Zbrojne tworzyły ją niemal od początku – zaznaczył historyk.

Kim był „Tom”?
Przeciwnicy podziemia narodowego, w tym Brygady Świętokrzyskiej Narodowych Sił Zbrojnych, często przywołują osobę Huberta Jurę pseudonim „Tom”. Dlaczego jego postać wywołuje tak duże kontrowersje i emocje? - O kapitanie „Tomie” wiadomo bardzo niewiele, a w zasadzie nic. Moim zdaniem nawet nie nazywał się tak jak podawał. Według szczątkowych informacji zdobytych przez wywiad Narodowych Sił Zbrojnych, który próbował go rozpracować, pochodził on z Pomorza. Z Armii Krajowej przeszedł do partyzantki narodowej – mówił Leszek Żebrowski.

W tym okresie, jego działalność budzi największe kontrowersje. – Dowodzi jednym ze zgrupowań kryptonim „Las”. Jest oficerem, który nawiązuje kontakty z Niemcami. Ta współpraca zostaje ujawniona i potępiona przez kadrę dowódczą. Dowodzący Narodowymi Siłami Zbrojnymi, pułkownik dyplomowany Tadeusz Kurcyusz pseudonim „Morski”, nakazuje natychmiastowe i bezwzględne zerwanie wszystkich kontaktów z okupantem. Muszą być one jawne dla dowództwa, szeroko opisywane w składanych meldunkach. Jednocześnie zapada wyrok śmierci na tę osobę i próbuje zostać wykonany – zaznaczył historyk.
W maju 1944 roku, przeprowadzono pierwszą, nieudaną próbę zabicia „Toma”. Miesiąc później, kolejna próba zamachu na jego życie kończy się porażką, choć zostaje on ranny. – Istnieją przekazy wielce prawdopodobne, że „Tom” był leczony w niemieckim szpitalu wojskowym. Następnie przyłączył się do Brygady Świętokrzyskiej, jednak już po opuszczeniu przez nią terytorium Polski – tłumaczył Leszek Żebrowski.

Wówczas rozpoczyna się najdziwniejszy i najbardziej tajemniczy okres związany z działalnością „Toma”. – Po dwóch dniach przesłuchań dokonywanych przez wywiad brytyjski, został zwolniony. Te służby przejęły i zabezpieczyły całą dokumentację na jego temat. Wkrótce, jego samego wyznaczono na szefa placówki wywiadowczej Polskiego Czerwonego Krzyża, a następnie przerzucono w głąb amerykańskiej strefy okupacyjnej. W 1945 roku, „Tom” przedostał się do Argentyny, a następnie najprawdopodobniej do Wenezueli. Być może nigdy nie poznamy prawdy kim rzeczywiście był i dla której strony pracował – wyjaśniał Leszek Żebrowski.

Wyjątkowe znalezisko
Jeden z najcenniejszych zbiorów w posiadaniu Leszka Żebrowskiego, do tej pory niepokazywany publiczności, to dwie pieczęcie Okręgu Kieleckiego Narodowych Sił Zbrojnych. Służyły one do stemplowania rozkazów. – Niechętnie je gdziekolwiek zabieram ze sobą, bowiem zawsze mogą zaginąć – zaznaczył historyk. Niezwykła jest ich historia. – Przy jednym z budynków w Kielcach, robotnicy w 2000 roku, znaleźli dokumenty i inne rzeczy z okresu okupacji. Na szczęście, ktoś wykazał się zdrowym rozsądkiem i uznał, że mogą być cenne. Zwrócono się do miejscowego koła Armii Krajowej, które nie wykazało większego zainteresowania. Kiedy dowiedziałem się o odkryciu tych przedmiotów, przyjechałem do Kielc. Na szczęście udało się je ocalić – powiedział badacz dziejów Narodowych Sił Zbrojnych.

Tomasz Trepka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.