Narodowe Forum Muzyki: Czekamy na milionowego słuchacza

Czytaj dalej
Fot. Fot. łukasz rajchert/nfm
Katarzyna Kaczorowska

Narodowe Forum Muzyki: Czekamy na milionowego słuchacza

Katarzyna Kaczorowska

Andrzej Kosendiak, dyrektor Narodowego Forum Muzyki i Wratlislavii Cantans od 2005 roku, prawdopodobnie będzie szefować instytucjom w następnej kadencji. Nam opowiada o trudnościach, które warto przekuć na dobro.

Co jest największą wartością czasu, od kiedy kieruje Pan Filharmonią Wrocławską, a potem Narodowym Forum Muzyki i Międzynarodowym Festiwalem Wratislavia Cantans?

Nie do mnie to pytanie, bo trudno o sobie mówić. Jest wartość istotna: udało się przekonać wiele osób, od których zależał sukces - inwestycji i budowy instytucji do tego, że warto to robić. Każde takie przedsięwzięcie musi mieć lidera, ale naprawdę samemu nie da się wiele zrobić. Pamiętam początki, kilkanaście lat temu była jedna osoba, która rozumiała intencje: to był Rafał Dutkiewicz. Później trzeba było dużo czasu, żeby przekonać innych. Były trudne chwile, to też było ważne doświadczenie. Z jednej strony mobilizowały nas do pokonania trudności, z drugiej miały oddźwięk społeczny. Wrocław interesował się inwestycją, środowisko muzyczne obserwowało, co się u nas dzieje od strony artystycznej, plany rozwoju zespołów artystycznych. Myślę, że udało się przejść niezwykle ciekawą drogę, do punktu, w którym możemy powiedzieć, że mamy instytucję liczącą się na świecie, która jest partnerem dla najważniejszych instytucji muzycznych świata. Stworzyliśmy miejsce, do którego chce się przychodzić i przyjeżdżać. Nasi muzycy tworzą środowisko mające wielki potencjał, chce być ekspansywne, poszczególne osoby mogą realizować swoje wizje artystyczne. Wielu młodych przyjechało tutaj, żeby z Wrocławiem związać życie. To, co się działo w przestrzeni społecznej, było najważniejsze w ostatnich latach: budowanie społeczności i obiektu.

Pewnego dnia w Nowym Jorku chciał Pan zorganizować tournée orkiestry po Stanach...

Na kongresie ISPA chciałem zainteresować międzynarodowe agencje naszą orkiestrą, która może koncertować w prestiżowych salach. Zderzyłem się boleśnie z rzeczywistością. Ambicje koncertowania w najważniejszych salach świata muszą być zgodne z prestiżem zespołu. Filharmonia Wrocławska wówczas nie była zespołem w polu zainteresowania agencji koncertowych, więc mówiłem, że mamy fantastycznego dyrygenta Jacka Kaspszyka, wielu młodych ludzi, poziom jest wspaniały, to jest inny zespół. Agent powiedział: „jak jest inny zespół, to zmieńcie nazwę”. To mi uświadomiło, jak ważne jest budowanie marki, dobrego imienia i prestiżu zespołu. Tak, żeby wszyscy wiedzieli, że ta orkiestra/artysta jest świetny. Budowanie marki trwa lata, a działania marketingowe muszą mieć oparcie w rzeczywistych sukcesach: nagrody płytowe, świetne recenzje koncertów, znakomity poziom zespołów. Dobre imię można bardzo łatwo stracić. Najważniejsze, to mierzyć wysoko, budować markę NFM i Wrocławia - miejsca ważnego na mapie świata. To była lekcja pokory (śmiech) i lekcja pozytywnego impulsu, że warto mierzyć wysoko, nie godzić się na kompromisy.

Doprowadził Pan do tego, że artyści ze świata chcą tu przyjeżdżać i nagrywać płyty.

Od samego początku chciałem stworzyć sytuację, gdzie współpraca między naszymi artystami a gośćmi nie będzie polegała wyłącznie na tym, że przyjedzie gość i zagra koncert, po czym wyjedzie. Chciałem, żeby była szansa realnej współpracy artystycznej, realizowania wspólnych projektów, wspólnych nagrań. To się udało, bo każdy festiwal miał nurt współpracy naszych artystów z partnerami. Początkowo nie było to proste, ale szczególnie ostatnio ci, którzy tu przyjeżdżają, widzą potencjał artystyczny - muzyków, z którymi warto współpracować. Nie tylko my mamy cel współpracy, ale także goście widzą, że to dla nich szansa, by realizować swoje plany i ambicje. Sir John Eliot Gardiner w zeszłym roku uparł się, że jak przyjedzie w 2017, nagra tu operę. Mamy bardzo dobry kontakt z Orkiestrą Festiwalową z Budapesztu, oni będą tu za chwilę, powiedzieli, że chcą nagrywać we Wrocławiu. I nie tylko chodzi im o salę, bo chcą nagrywać z naszym chórem, mającym europejską renomę. Podobnie wygląda współpraca z legendą jazzu Wintonem Marsalisem. Wszystko się łączy: obiekt, poziom artystyczny zespołów sprawiają, że wielcy artyści chcą z nami współpracować.

Co się nie udało i było impulsem do bardziej owocnej pracy?

Można by książkę napisać o historii budowania NFM, nie tylko sali, ale zespołów. Nie mam takiej potrzeby. O trudnych chwilach zapominam, szczególnie, jeśli odnoszą się do ludzi. Zarzucają mi, że nie pamiętam, że ktoś coś zrobił przeciwko mnie. Nie chcę pamiętać takich rzeczy. Jeśli ktokolwiek miał doświadczenie np. remontu łazienki, to wie: najpierw przestaje się podobać łazienka, potem decydujemy, że trzeba ją wyremontować. Patrzymy na stan finansów, szarpiemy się na ekstra łazienkę, a okazuje się, że jest kłopot z rurami, czymś krzywo położonym. Problemy są zawsze, ich wielkość zależy od skali projektu, a wszystkie trzeba rozwiązać. Nie obrażam się na przeciwności, czasem boli, jeśli przeciwnością jest czyjaś niechęć lub oszustwo. Bezinteresowne psucie czegoś jest najgorsze.

Podjąłby się Pan budowania innej sali?

Bardzo bym się zastanowił. Kiedyś dostałem propozycję poprowadzenia projektu w innym miejscu, nie zdecydowałem się. Jest wiele innych spraw, pomysłów do realizacji. Zawsze jest tak, szczególnie w sztuce, że mamy osiągnięty poziom i możemy cieszyć się stabilizacją. Jeśli tak myślimy, to jest pierwszy krok do tego, żeby było coraz gorzej. Nie jest moją naturą bierne obserwowanie rzeczywistości, więc widzę tylko dwa kierunki: w górę, podejmując wyzwania, albo stojąc w miejscu, co jest drogą w tył. Przed nami wiele zadań, chcę, żeby wszystkie zespoły miały światową renomę. Stąd kontakty międzynarodowe, zatrudnianie znakomitych szefów artystycznych, muzyków, promowanie się w wielkich kampaniach. Chcemy wejść mocniej w obszar internetu, gdzie będziemy komunikować się ze słuchaczami. Przyszłoroczna edycja festiwalu Musica Polonica Nova będzie z tym związana. Bardzo interesuje mnie edukacja, przygotowanie do pracy w profesjonalnym chórze realizuje Polski Narodowy Chór Młodzieżowy i Akademia Chóralna. To program przynoszący fantastyczne rezultaty, a chcę zbudować podobny dla instrumentalistów. Chcemy przygotować ich do pracy w orkiestrach, mam pomysł na ogólnopolski projekt.

Pamiętam, że chcecie kupić Stradivariusa...

Marzy mi się, żeby mieć udział w kolekcji najważniejszych instrumentów. Cały czas sprawa kupna najlepszych skrzypiec jest otwarta. Mam nadzieję, że uda się to zrealizować, a w oparciu o ten instrument nagrać serię płyt. Interesuje mnie bardzo dawna polska muzyka, chcę stworzyć systemowy projekt edukacji w świecie, stworzyłem projekt z Królewskim Konserwatorium w Hadze - miałem tam zajęcia ze studentami, przygotowaliśmy program muzyki polskiej, przywiozłem ich do Polski i mieliśmy koncert w Krakowie i Warszawie. Tak, żeby młodzi ludzie poznali polską muzykę i miejsca, w których działali twórcy. Próbuję zbudować program pięcioletni - nie tylko w Europie, ale też w Stanach i Kanadzie. Chcę widzieć NFM jako instytucję realizującą wiele programów ogólnopolskich. To nie jest już typowa filharmonia z jedną orkiestrą symfoniczną, mamy wiele orkiestr, festiwali i programów. Jest luka w kształceniu zawodowych chórzystów, chcemy ją wypełnić. Uważamy, że lepiej mogą być przygotowywani muzycy do pracy w orkiestrze i chcemy to zrobić.

Ma Pan inne pomysły?

Hala Gwardii przy ul. Krupniczej nie powinna być salą gimnastyczną, ale centrum związanym z kulturą. W połączeniu z możliwościami NFM dałaby wielki potencjał. Najlepiej, by było to miejsce, do którego przyjeżdżają artyści z całego świata, którzy w ramach programu rezydencji będą tu mogli przebywać, tworzyć i jednocześnie poznawać polską kulturę. To przepiękny budynek. Był kiedyś giełdą potem halą sportową, a w przyszłości mógłby być Rezydencją Sztuki - „inkubatorem kultury”. Może to byłaby trwała pamiątka 100. rocznicy odzyskania niepodległości!

Forum jest trochę miejscem do wszystkiego. Była tu „Zagubiona autostrada”, była gala Europejskich Nagród Filmowych. A teraz będzie trójbój...

Wrocław jest organizatorem World Games, nawet się cieszę, że osoby, które niekoniecznie na co dzień interesują się kulturą, przyjdą pierwszy raz i zobaczą NFM. Film, muzyka, sport - niech tak będzie, niech przyjdą tu osoby zainteresowane różnymi dziedzinami. Niedługo gościć będziemy milionowego słuchacza...

Katarzyna Kaczorowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.