Możliwość szybkiej komunikacji nie wszystkim krewkim umysłom wychodzi na zdrowie

Czytaj dalej
Marek Kęskrawiec

Możliwość szybkiej komunikacji nie wszystkim krewkim umysłom wychodzi na zdrowie

Marek Kęskrawiec

Nasi dzielni himalaiści nie tylko wzięli ze sobą na wyprawę sprzęt wysokogórski, ale również telewizję, facebooka i twittera.

Dzięki nim od dłuższego czasu karmią nas nie tyle swoimi osiągnięciami w zdobywaniu najwyższego szczytu Karakorum, ale przede wszystkim pokazują szerokiej gawiedzi mniej szlachetną twarz polskiego himalaizmu, kłócącego się co niemiara i wrzucającego to wszystko w obieg.

Dawniej człowiek musiałby napisać list i pewnie zanim by go skończył i wysłał, pewne sformułowania kilka razy by przemyślał. W erze telefonów pozbawiłby się frustracji w bezpośredniej rozmowie jeden na jeden i nikt inny nie musiałby w tym uczestniczyć.

Teraz wystarczy, że kogoś zaświerzbią ręce lub w głowie się zagotuje i już w świat lecą dowody na przerośnięte ego zdobywców dachów świata. No cóż, pewnie zawsze tak było, ale dopiero dziś, dzięki nowoczesnej technice, dowiadujemy się, że umieszczenie w jednym miejscu zbyt wielu ambitnych ludzi pod szyldem „narodowa wyprawa” nie zawsze jest najlepszą receptą na sukces.

Szybkość komunikacji nie dobrze robi też żywej ostatnio dyskusji o obozach koncentracyjnych. Czytając wpisy pod artykułami w izraelskich mediach, łatwo po raz kolejny przekonać się, że rozsądni ludzie nie mają w internecie czego szukać, bo zawsze „dyskusję” zdominują hejterzy z obu skrajnych stron.

Przy okazji można też zorientować się, jak niska jest na świecie świadomość tego, że okupacja w Polsce oznaczała cokolwiek więcej niż Holokaust. Nie przebiliśmy się nawet z prawdą o niemieckim morderstwie na powstańczej Warszawie. I chyba już nigdy się nie przebijemy.

Marek Kęskrawiec

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.