Jolanta Zielazna

Miasta w kryzysie. I zagrożeniu

Grudziądz ma niewątpliwe atuty (jak ta malownicza panorama), ale ma też problemy. Nie jest w nich odosobniony, bo podobne kłopoty ma jeszcze sześć miast Fot. Piotr Bilski Grudziądz ma niewątpliwe atuty (jak ta malownicza panorama), ale ma też problemy. Nie jest w nich odosobniony, bo podobne kłopoty ma jeszcze sześć miast regionu.
Jolanta Zielazna

- Nie ekscytowałbym się wysoką pozycją Grudziądza na liście miast zagrożonych - studzi emocje dr Krzysztof Kannenberg, ekonomista z UMK. Choć od razu przyznaje, że wcale się nie zdziwił siódmym miejscem w kraju.

Gdy do Grudziądza wpadnie się na chwilę, miasto robi pozytywne wrażenie. Problemów nie widać. Przeciwnie, rozwija się, pięknieje, zmienia na plus.

I nagle pojawia się w opracowaniu Polskiej Akademii Nauk jako siódme na liście najbardziej zagrożonych w kraju. Pozycja tym bardziej robi wrażenie, że następne miasto z naszego regionu, Włocławek, jest już dwie kategorie zagrożenia niżej (czyli na lepszej pozycji), na miejscu 63. Grudziądz zaliczony został do miast kryzysowych, silnie tracących funkcje, w których jest skrajnie zła sytuacja społeczno-gospodarcza.

Firmy meblowe i szwalnie

- Staramy się podołać wyzwaniom, które stoją przed miastem średniej wielkości - mówi Robert Malinowski, prezydent Grudziądza. Przypomina, że systematycznie realizowane są duże inwestycje strukturalne: trasa średnicowa, połączenie z autostradą A1, modernizowane ulice i sieci tramwajowa.

Już powstało dużo miejsc pracy i ciągle powstają nowe. Rodzi się „zagłębie meblarskie”: Mr Garden, który produkuje meble ogrodowe, zakład buduje firma SITS, producent mebli tapicerowanych. To kolejnych kilkaset miejsc pracy. Jest masa szwalni, centrum logistyczne Rossmanna - by wymienić tylko tych, którzy powstali niedawno.

Mimo to jest ciągle wysokie bezrobocie, oferowane płace to przeważnie najniższa krajowa, młodzi ludzie opuszczają Grudziądz na stałe. Prognozy demograficzne też są złe. W 2050 r. Grudziądz ma mieć około 60 tys. mieszkańców.

Ale podobne kłopoty ma wiele polskich miast, znacznie większych od Grudziądza.

- Moim zdaniem trzeba w ogóle spojrzeć na problemy utraty funkcji przez małe i średnie miasta - mówi ekonomista, dr Krzysztof Kannenberg z UMK w Toruniu.

Na to samo zwraca uwagę Mariusz Leszczyński, dyrektor Kujawsko-Pomorskiego Biura Planowania Przestrzennego i Regionalnego we Włocławku, placówki podległej urzędowi marszałkowskiemu.

- Nie wiemy, na jakiej podstawie były przyznawane punkty, bo na niższych pozycjach są miasta, które mają ich więcej - zauważają obaj panowie. Obu też nie dziwi umieszczenie Grudziądza na liście zagrożonych. Bo faktycznie, jest to miasto problemowe. - Grudziądz i powiat, Włocławek i powiat oraz powiat lipnowski - to taka nasza „ściana wschodnia” - używa porównania dyrektor Leszczyński. - Ocena PAN jest trafna.

W 2013 r., gdy urząd marszałkowski przygotowywał strategię rozwoju województwa kujawsko-pomorskiego do 2020 r. widać było, że skumulowały się tu problemy społeczno-gospodarcze.

Co pomaga miastom

Co więc składa się na to, że jedne miasta mają potencjał rozwojowy, inne nie? Co mu sprzyja? I czy ważne są zaszłości?

Do 1989 r. i Włocławek, i Grudziądz były miastami typowo robotniczymi. Oba zostały mocno dotknięte skutkami transformacji gospodarczej. - Przed 1989 r. część zakładów przemysłowych powstawała nie tam, gdzie był potencjał ekonomiczny, ale by zaspokoić kaprysy I sekretarzy partii - mówi dr Kannenberg. - Kiedy zniknęło centralne planowanie i regulatorem stał się rynek - firmy nie wytrzymały konkurencji i padły.

Włocławkowi pomogło, że od 1975 roku był stolicą województwa. Grudziądz w województwie toruńskim był zawsze miastem drugim. Po reformie administracyjnej znalazł się w hierarchii na jeszcze dalszej pozycji .

Bo co wspomaga potencjał rozwojowy i jest czynnikiem miastotwórczym? Ekonomista wylicza: wyższe uczelnie o dużym potencjale naukowym, instytucje rynku finansowego, czyli centrale lub oddziały banków, zdolność miast do tworzenia nowych miejsc pracy (jeśli jest praca, to napływają ludzie z zewnątrz), lokalizacja instytucji o zasięgu regionalnym, sądów, przedstawicielstw, instytucje kultury, aktywność na rynku sportowym.

Kolejny czynnik to położenie geograficzne, skomunikowanie z innymi regionami kraju, linie kolejowe, dostęp do autostrady, lotnisk. Ale też baza hotelowa i gastronomiczna. - Oraz, o czym w Polsce mówi się mało, a jest to ważne w sytuacji, gdy lawinowo przybywa nam samochodów - miejsca parkingowe, ich liczba i dostępność - dodaje Kannenberg. - Co z tego, że będą atrakcje, jeśli nie ma gdzie zaparkować samochodu?

Grudziądz z tej listy dobrze wypada w jednym punkcie - sportu.

- Utrzymanie potencjału zależy od skutecznych rozwiązań instytucjonalnych - podkreśla ekonomista. - Rynek sam tego nie załatwi. Tego zabrakło w 1989 r.

Zabrakło też po 2004, co miało i wpływ na lokowanie funduszy unijnych.

Pracy nie brakuje

Bezrobocie w Grudziądzu wynosi 11,7 proc. (w czerwcu), we Włocławku - 13,9 proc.

Dyrektor Leszczyński z K-PBPPiR zauważa, że bezrobocie w obu miastach jest bezrobociem strukturalnym, z wysokim odsetkiem długotrwale bezrobotnych, których najtrudniej zaktywizować i zmobilizować do pracy.

Jednak dyrektorzy obu urzędów pracy cieszą się, że obecna stopa to i tak niewiele w porównaniu z tym, co było kiedyś. - 11,7 proc. to tylko dane statystyczne - mówi Tomasz Pacuszka, dyrektor PUP w Grudziądzu. - Śmiem twierdzić, że kto chce, to pracuje. Mamy kłopot, żeby znaleźć pracowników, bo ofert nie brakuje. Na 4 tys. zarejestrowanych bezrobotnych połowa dostaje pomoc społeczną z tytułu bezrobocia i im praca się nie kalkuluje.

Bez owijania w bawełnę mówi: - Przepisy pomocy społecznej psują rynek pracy. Pod względem miejsc pracy nie widzę degradacji.

Dodaje, że minimalna płaca widnieje tylko na zgłoszeniu, w rzeczywistości pracodawcy oferują więcej 3000-3200 zł. Ale i wtedy nie brakuje wymówek, by pracy nie podjąć. Pracodawcy podbierają sobie szwaczki, bo nie mogą znaleźć chętnych.

Bożena Stępniewska, dyrektorka PUP we Włocławku podkreśla, że prawie 70 proc. z zarejestrowanych to długotrwale bezrobotni, z których ponad połowa skończyła naukę co najwyżej na gimnazjum.

- Wszystko się rozbija o wynagrodzenia - mówi dyr. Stępniewska. - Chłodnia, gospodarstwa rolne i ogrodnicze ściągają cudzoziemców, bo dla naszych płaca minimalna nie jest atrakcyjna.

Była stolica województwa ma jeszcze inny atut.

- Włocławek korzysta z dobrego położenia geograficznego - ocenia dyr. Leszczyński. - Jest dobrze skomunikowany z Warszawą, przebiega autostrada A1, blisko do węzła autostradowego A1/A2. Grudziądz ma pod tym względem gorzej.

Zarobki odstają

Z Banku Danych Lokalnych GUS wynika, że w Grudziądzu średnie miesięczne wynagrodzenie w 2016 r. stanowiło 77,5 proc. przeciętnego wynagrodzenia w kraju. We Włocławku było to 87,9 proc. Dla porównania: w Bydgoszczy 92,1, w Toruniu - 97,2 proc.

Nic dziwnego, że co bardziej obrotni i przedsiębiorczy, posiadający poszukiwane zawody i kwalifikacje, szukają swojej szansy gdzie indziej. W ubiegłym roku saldo migracji (różnica między napływem a odpływem) było ujemne - 147 osób. Tylko do sąsiednich powiatów wymeldowało się 551 osób w wieku produkcyjnym.

Ale to - znowu - nie jest tylko specyfika Grudziądza. We Włocławku ubyło z tego powodu 373 mieszkańców. Większość miast nie tylko się wyludnia, ale i starzeje.

Pomijane średniaki

Robert Malinowski, prezydent Grudziądza: - Staramy się jednak, w miarę naszych możliwości, reagować na zmieniające się warunki społeczno-gospodarcze.

W jego ocenie największe bolączki miast średniej wielkości wynikają z braku możliwości pozyskania zewnętrznego dofinansowania na satysfakcjonującym poziomie. - W pierwszej kolejności zabezpiecza się potrzeby mieszkańców dużych aglomeracji, miast wojewódzkich, a mniejsze samorządy są w tym względzie marginalizowane.

Jakby w odpowiedzi na tę ocenę rząd przygotował i przyjął Strategię na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, która ma pomóc zagrożonym miastom średniej wielkości. Skorzystanie z tych możliwości zależeć będzie od samorządu.

- Strategia przyjęta przez rząd jest jakimś pomysłem, by pomóc tym miastom - ocenia dyr. Mariusz Leszczyński. - Ale miastom, nawet jeśli chciałyby z tego skorzystać, często brakuje potencjału. Nie mają ekspertów, którzy mogliby przygotować sensowny program, by z tej pomocy skorzystać. No i by efekty były takie jak zakładano oraz trwałe.

Dr Kannenberg ma tu akurat odmienne zdanie. Rządowy program nie powinien nikogo stawiać na uprzywilejowanej pozycji. Powinien natomiast likwidować dyskryminację.

Jolanta Zielazna

Emerytury, renty, problemy osób z niepełnosprawnościami - to moja zawodowa codzienność od wielu, wielu lat. Ale pokazuję też ciekawych, aktywnych seniorów, od których niejeden młody może uczyć się, jak zachować pogodę ducha. Interesuje mnie historia Bydgoszczy i okolic, szczególnie okres 20-lecia międzywojennego. Losy niektórych jej mieszkańców bywają niesamowite. Trafiają mi się czasami takie perełki.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.