Mackiewicz - pisarz wyklęty, dla którego tylko prawda była ciekawa

Czytaj dalej
Wiesław Pierzchała

Mackiewicz - pisarz wyklęty, dla którego tylko prawda była ciekawa

Wiesław Pierzchała

Sensacyjny powrót do kraju Stanisława Cata-Mackiewicza. Afera Hugona Hankego, premiera rządu londyńskiego, który okazał się agentem bezpieki. Niecodzienna akcja balonowa, podczas której nad Polską rozsypano broszury z rewelacjami płk. Józefa Światły o kulisach działalności PZPR i Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.

Te i inne barwne historie, którymi żyła emigracja powojenna, poznamy dzięki „Listom” Józefa Mackiewicza, jego żony Barbary Toporskiej i Pawła Jankowskiego z lat 1951-1974, które wydała „Kontra” jako kolejny (26.) tom „Dzieł” autora „Nie trzeba głośno mówić”.

Główny bohater tej obfitej korespondencji to oczywiście Józef Mackiewicz, jeden z najwybitniejszych i najbardziej niezłomnych pisarzy XX wieku. Był antykomunistą w czystej postaci. Trwał w kontrze do możnych tego świata. Łamał tabu i kruszył mity. Piłsudczykom wytykał, że ich wódz nie dobił bolszewików w 1920 roku, a rok wcześniej wstrzymał ofensywę, przez co generał Denikin nie zdobył Moskwy. Armii Krajowej miał za złe, że podczas wojny za bardzo angażowała się w działania militarne i wywiadowcze na rzecz Stalina, przez co przyspieszała klęskę swoją i swego kraju. Krytykował też Watykan, że jest zbyt miękki wobec Kremla, paryską „Kulturę” za wspieranie Władysława Gomułki oraz szefów Radia Wolna Europa za pogodzenie się z porządkiem pojałtańskim.

Nic więc dziwnego, że na emigracji Józef Mackiewicz nie miał łatwego życia, klepał biedę i miał ciągle pod górkę, zaś w PRL był pisarzem wyklętym. A jednocześnie legendarnym i najchętniej czytanym. To właśnie jego książki królowały na „tajnym” stoisku NZS z literaturą emigracyjną i drugoobiegową, jakie w końcu lat 80. pojawiło się na polonistyce Uniwersytetu Łódzkiego.

Pozostali autorzy listów to pisarka i publicystka Barbara Toporska, którą Józef Mackiewicz poznał w wileńskim „Słowie” i poślubił tuż przed wojną, a także Paweł Jankowski, dyrektor kancelarii cywilnej Augusta Zaleskiego, prezydenta RP na uchodźstwie. Cała trójka pochodziła z Wilna, a więc dobrze się znała i doskonale rozumiała. Jankowski mieszkał w Londynie, a Mackiewiczowie w domku z ogrodem w Monachium. Stąd ich frapująca korespondencja.

„Jestem naprawdę bardzo przygnębiony” - tak Józef Mackiewicz skomentował decyzję swego starszego brata, znakomitego publicysty Stanisława Cata-Mackiewicza, o powrocie do kraju w czerwcu 1956 roku. W Warszawie wybuchła sensacja, a w Londynie skandal, bowiem Cat przez pewien czas był premierem rządu emigracyjnego. Dawny redaktor wileńskiego „Słowa” nie potrafił się odnaleźć na londyńskim bruku i już w końcu lat 40. zaczął myśleć o powrocie.

W tym celu najpierw rozmawiał ze znajomym literatem z Wilna, Jerzym Putramentem, ówczesnym ambasadorem Polski Ludowej w Paryżu, a potem z Marcelem Reich-Ranickim, który wtedy był rezydentem wywiadu PRL w Londynie, a potem został „papieżem” krytyki literackiej w RFN. Z czasem rozmowy sondażowe ucichły, bowiem Cat został premierem. Mimo to o londyńskiej emigracji wypowiadał takie androny, że ceniony publicysta Wacław Zbyszewski chciał go wpakować w kaftan bezpieczeństwa.

Widać było, że Cat długo nie wytrzyma nad Tamizą. Tym bardziej, że wdał się w rozmowy z oficerem wywiadu PRL Jerzym Klingerem. Przyjął od niego ponad tysiąc funtów, co było zapewne największą hańbą w życiu Cata. Jednak na współpracę z bezpieką nigdy się nie zgodził, zaś po przyjeździe do Warszawy szybko dał się we znaki władzy ludowej.

Klasycznym agentem był natomiast działacz chadecki Hugo Hanke - TW „Ważny”, który jako premier rządu emigracyjnego jesienią 1955 roku zniknął w Londynie i wypłynął w Warszawie. W tym samym okresie, tyle że w Paryżu, grasował kolejny konfident - znany potem pisarz Andrzej Szczypiorski - TW „Mirek”, który na polecenie specsłużb PRL nakłonił swojego ojca, znanego działacza socjalistycznego Adama Szczypiorskiego, do powrotu do kraju.

I jeszcze jedna barwna postać w tej ponurej galerii - działacz narodowy Bolesław Świderski, który po wojnie w Londynie został znanym i cenionym wydawcą i księgarzem. To on wydał dwutomowe „Pamiętniki” Wacława Lednickie-go, najlepsze wspomnienia wydane na emigracji. Nawiązał też współpracę z Józefem Mackiewiczem, która z czasem zaczęła szwankować. A to dlatego, że wydawca chciał narzucić pisarzowi sposób pisania - przychylny dla władz w Warszawie, co dla Józefa Mackiewicza było nie do przyjęcia. Dlatego zerwał kontakty ze Świderskim. Ten zaś związał się wywiadem PRL i za jego pieniądze zaczął wydawać „Kronikę”. Zaskoczonym „londyńczykom” tłumaczył, że gotówkę na nowe pismo dostał z RFN jako odszkodowanie za osadzenie w obozie w Auschwitz, w którym faktycznie przebywał.

Solidarność całego narodu z Gomułką jest przerażająca, zaś Amerykanie oszaleli na jego punkcie. Przeciw Gomułce nie można pisać ani mówić - Józef Mackiewicz

Jednym z czołowych adwersarzy Józefa Mackiewicza był Jan Nowak-Jeziorański, czyli „kurier z Warszawy” i szef RWE w Monachium - pisarz nazywał go „bęcwałem skończonym”, którego chętnie by utopił „w łyżce nitrogliceryny”. Było to pokłosie konfliktu z czasów wojny, gdy podziemny sąd AK w Wilnie niesłusznie oskarżył Mackiewicza o kolaborację z okupantem niemieckim i skazał go na śmierć. Na szczęście szef wileńskiej AK - Aleksander Krzyżanowski „Wilk” wstrzymał wykonanie wyroku, zaś Sąd Koleżeński Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich na emigracji oczyścił pisarza z zarzutów.

Mimo to tarcia na linii AK - Mackiewicz pozostały, a jednym z ich przejawów było to, że pisarz miał szlaban na współpracę z Radiem Wolna Europa. Dlatego możemy sobie wyobrazić minę Nowaka-Jeziorańskiego, gdy na kolegium redakcyjnym RWE w 1955 roku pisarz i publicysta Tadeusz Nowakowski oznajmił, że „Droga donikąd” Józefa Mackiewicza to najlepsza książka wydana dotąd na emigracji. Mimo ostrego sporu pisarz pochwalił szefa RWE za pamiętną akcję balonową, kiedy to nad Polskę zrzucono broszury z rewelacjami zbiegłego na Zachód płk. Józefa Światły o ponurej działalności bezpieki i partii, które można było znaleźć m.in. na polach w Ksawerowie pod Łodzią.

Jeśli zaś chodzi o powieść „Droga donikąd” o okupacji sowieckiej na Wileńszczyźnie, to w PRL oczywiście została potępiona w czambuł. Niestety, w nagonce wziął udział znany historyk Paweł Jasienica, który w tygodniku „Świat” zamieścił kuriozalny tekst „Moralne zwłoki szlachcica kresowego”. „Aż wstyd to czytać” - skwitował po latach prof. Włodzimierz Bolecki, biograf Józefa Mackiewicza. Napaść Jasienicy tym bardziej dziwi, że jeszcze niedawno był adiutantem mjr. Zygmunta Szendzielarza - „Łupaszki”, najsłynniejszego żołnierza niezłomnego.

Tylko prawda jest ciekawa- mawiał Józef Mackiewicz. Dziś te słowa są dewizą prestiżowej nagrody literackiej i historycznej jego imienia.

Wiesław Pierzchała

Jestem dziennikarzem w redakcji "Dziennika Łódzkiego". Jestem sprawozdawcą sądowym i opisuję najciekawsze procesy i rozprawy. Ponadto zajmuję się policją, prokuraturą, tematyką historyczną oraz związaną z łódzkimi zabytkami i rodami fabrykanckimi. Regularnie omawiam na łamach gazety nowe książki o tematyce historycznej.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.