Lubię zołzy. Dlatego o nich piszę

Czytaj dalej
Fot. Michał Heller
Agata Sawczenko

Lubię zołzy. Dlatego o nich piszę

Agata Sawczenko

Z pisarzami to jest tak, że jak już napiszą książkę, to zaraz o niej zapominają. Dlatego chcę teraz zacząć pisać coś nowego, a nie wyciągać kolejne rzeczy z szuflady - mówi Małgorzata Niedźwiedzka z Białegostoku, autorka książek o Elżbiecie I i Marii Skłodowskiej-Curie.

-Lubi pani czytać książki?

- Lubię. Pewnie. Ale ciągle czytam za mało. Bo za dużo piszę.

- No właśnie. Słyszałam, że dużo pani pisze. Ale przede wszystkim do szuflady...

- Teraz już nie. Ale to prawda - przez lata tak było. Napisałam parę książek, które teraz przydadzą się jak znalazł.

- A dlaczego dopiero teraz pani wydaje?

- Jakoś nie czułam, że osiągnę spełnienie, jak zobaczę swoje książki na półce. Ale też miałam parę takich zakrętów w życiu, opiekowałam się bardzo chorą osoba. I to moje pisanie na pewnym etapie było takie trochę terapeutyczne. A w końcu się to zmieniło i doszłam do wniosku, że jak już mam kilka rzeczy w szufladzie, to trzeba je wydać.

- Głośno się zrobiło o pani książce o królowej Elżbiecie I. Skąd to zainteresowanie historią?

- Nie tyle historią, co ludźmi, ich biografiami. A czy biografia jest ciekawa to wcale nie zależy od tego, czy postać żyła 400 lat temu, czy żyje współcześnie - bo i o takich piszę.

- O współczesnych? Wścibska pani jest trochę?

- Chyba każdy pisarz trochę wścibski bywa. Takie minimalne wścibstwo jest potrzebne, żeby ludzi poznać. Ale mówiąc zupełnie poważnie - to każdy człowiek, który jest czy był postacią wybitną, który coś osiągnął, co przez dziesiątki czy setki lat ludzie przechowywali - jest też przykładem jakiegoś wzorca życia dla nas. Warto się zastanowić, dlaczego mu się w życiu udało, czym się kierował. To równie fascynujące, uważam, jak to, czym się zajmuje literatura faktu.

- Skąd pomysł na Elżbietę I?

- Ja spotkałam się z czasami Elżbiety I w szkole podstawowej. Teraz nie mogę się w pamięci dogrzebać, dlaczego tak było, dlaczego dziewczynka nieletnia interesowała się Szekspirem. Może to dlatego, że moja szkoła podstawowa i liceum przypadały na lata 70. To ubóstwo, taka nasza siermiężna telewizja, w której jak się pojawiły seriale BBC, m.in. historyczny, biograficzny o Elżbiecie I, to było coś absolutnie niesamowitego - dla nas chyba wszystkich wtedy. Trudno było się nie zafascynować. Ale pomijając to, to na całym świecie są tysiące, miliony fanów czasów Tudorów. Średniowiecze, odrodzenie - to były fascynujące czasy.

- Czym panią te czasy zafascynowały?

- Ja jak już zaczęłam czytać dojrzale, to zauważyłam w Elżbiecie dziesiątki podobieństw do naszej sytuacji. Zobaczyłam, że była to kobieta absolutnie współczesna. Zawsze będę powtarzać, że ona wprawdzie nie walczyła o kobiety - bo to nie ten czas, ale walczyła o siebie. I wprost trudno nie zauważyć jej podobieństwa do późniejszej walki feministek. Ona niestety żyła w świecie mężczyzn i jeszcze było za wcześnie zdobyć się - nie będąc królewską córką - o jakąś tam samodzielność kobiet. Ale poza tym - co mnie bardzo interesowało i interesuje nadal - to podejście do władzy. Takie bardzo nowoczesne podejście. To jej utrzymywanie równowagi sił na Zachodzie, poprzez oferowanie swojej ręki rozlicznym kandydatom. W tym było dużo polityki. Umiejętność doboru współpracowników. Świadomość wagi kultury elit.

Mówi się, że to ona dała podstawy elitom w Anglii. A co jeszcze piękne - i zwłaszcza teraz to widać - korporacyjność jej dworu, taka ciasność, walka szczurów. Teraz mamy to na co dzień, a jest to żywcem przejęte z tamtych czasów. I wcale nie musiałam wobec tego wymyślać jakiejś dziewczyny pracującej w wielkiej korporacji i interesującej się manipulacją, władzą, pozycją kobiet, bo ja to miałam w gotowej historii. I w związku z tym podejmując decyzję o pisaniu już, wiedziałam, że mało tego, że napisze o współczesnej kobiecie - no to dodam tę malowniczą już bardzo dla nas - po 400 latach - oprawę historyczną.

- Jest pani feministką? Bo wydaje się, że w książkach ważne jest dla pani nie tylko pokazanie historii, ale też tego, że kobiety mogą, potrafią i - przede wszystkim - mają prawo do tego wszystkiego, co robią mężczyźni?

- Ja nigdy nie postrzegałam siebie jako feministkę. Ale ostatnio zaczynam się nad tym zastanawiać. Bo coraz częściej dostrzegam, że rzeczywiście pozycja kobiet jest nierówna. Ostatnio byłam na spotkaniu z taką amerykańską pisarką. Jej równie - albo i mniej - utalentowanymi kolegami interesowali się krytycy literaccy. A ona musiała siedem razy zaistnieć na listach bestsellerów, żeby napisali i o niej. Także jest coś na rzeczy. Na naszym polskim rynku też to widać.

- Jak pani zbierała materiały do książki.

- Pisanie powieści, czyli beletrystyki, jest nieco inne od pisania podręczników, pisania książek historycznych. Bo są trzy możliwe podejścia: albo się pisze książkę historyczną - to nie ja na pewno, albo jest się popularyzatorem historii - to również nie ja, albo ten trzeci sposób, czyli tworzenie beletrystyki. I tu już po naturalnym zgłębieniu dziesiątek tekstów o Elżbiecie, jej biografii i filmów dokumentalnych, człowiek musi na chwilę o tym wszystkim zapomnieć i stworzyć postać. Czyli ja dokonałam takiej rekonstrukcji, własnej, subiektywnej, prywatnej - rekonstrukcji psychiki przede wszystkim Elżbiety I.

- Polubiła ją pani?

- Ja ją zawsze lubiłam. To była trochę zołza. No ja widzę po swoich bohaterkach, że ja takie zołzy lubię. Bardzo inteligentna, lekko ironiczna. Ale niezwykle uczciwa, jeśli chodzi o prywatne układy i prywatne przyjaźnie. I bardzo wierna tej przyjaźni i miłości. Także tak, podobała mi się.

- Książka została sprzedana do Stanów Zjednoczonych jeszcze zanim ukazała się w Polsce. Jak pani tego dokonała?

- No ja tego nie dokonałam. To zrobiła moja agentka, która po prostu miała tam kontakty i gdzieś w rozmowie padło, że ma taką panią - czyli mnie - która napisała o Elżbiecie I. A że na zachodzie, na dużych rynkach, brytyjska rodzina królewska to bardzo popularny i gorący temat - natychmiast się za to zabrano. Oczywiście książka została przesłana, żeby tam odpowiednie osoby się z nią zapoznały. Odpowiadało. I szybko podpisaliśmy umowę. I już na gwiazdkę powinna tam ukazać się pierwsza część. Bo oni wydadzą to w tomach.

- W planach są następne książki. Pierwsza jest o Marii Skłodowskiej-Curie...

- A druga też jest o postaci z dworu brytyjskiego - współczesnej. Ta książka jest już gotowa. Ale jeszcze Amerykanie zamówili sobie drugą część. Więc właśnie ją piszę.

- Ile jeszcze książek ma pani w szufladzie?

- Mam ich kilka. Ale na razie na tych trzech chciałabym poprzestać. Dlatego że sam proces wydawniczy jest bardzo długi i męczący. A ja chciałabym ruszyć z czymś nowym. Mam już nawet kilka rzeczy na myśli. I rozmawiałam już o tym z wydawnictwem. I chciałabym przez chwilę zająć się pisaniem czegoś nowego. A nie wracaniem do rzeczy, które już były. Bo z pisarzami to jest tak, że jak już skończyli swoją książkę, to najczęściej przestają się już nią interesować.

- Dlatego potrzebni są agenci?

- Dokładnie. Także agentka moja ma jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. I być może znajdzie im dom szczęśliwy. Ale to nie jest już przedmiotem mojej uwagi. Ja chcę zasiadać do czegoś nowego.

Agata Sawczenko

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.