Marcin Kaźmierczak

Lot nad kukułczym gniazdem. Tam leczymy lęki i depresje na Dolnym Śląsku

W województwie dolnośląskim funkcjonują cztery duże szpitale psychiatryczne i 6 oddziałów psychiatrycznych przy szpitalach ogólnych. Przeciętnie czas Fot. Tomasz Hołod W województwie dolnośląskim funkcjonują cztery duże szpitale psychiatryczne i 6 oddziałów psychiatrycznych przy szpitalach ogólnych. Przeciętnie czas leczenia pacjentów wynosi w nich 37 dni
Marcin Kaźmierczak

Nawet co czwarty Polak ma problemy psychiczne. Na Dolnym Śląsku możemy je zwalczać w czterech dużych szpitalach psychiatrycznych.

Obraz szpitali psychiatrycznych czerpiemy najczęściej z filmów. W naszych wyobrażeniach to najczęściej stare, przedwojenne budynki z kratami w oknach i stojącymi w nich ludźmi patrzącymi na świat bez chęci do życia, którzy trafili tam często bez własnej zgody. Taki obraz szpitala psychiatrycznego spotykamy m.in. w filmie Miloša Formana „Lot nad kukułczym gniazdem”. Zdaniem ekspertów, ten obraz wcale nie odbiega mocno od rzeczywistości.

- Nasze szpitale są zazwyczaj zbudowane sto lat temu, a wówczas psychiatria była opierana na modelu azylowym, który zakładał izolację pacjentów od społeczeństwa - twierdzi Ewa Bartecka-Piłasiewicz, wojewódzka konsultant ds. psychiatrii. - Szpitale są stare, niedoinwestowane, z trudnymi warunkami dla pacjentów, którzy leżą zazwyczaj w wieloosobowych przepełnionych salach. To nie są warunki, w których można skutecznie leczyć. Moim zdaniem lepiej budować nowe oddziały przy szpitalach ogólnych. Poza tym, trzeba iść w kierunku modelu integracji pacjentów ze społeczeństwem - podkreśla.

Okazuje się, że najczęstszym problemem psychicznym Polaków wcale nie jest depresja.

- Najczęściej trafiają do nas pacjenci ze stanami lękowymi oraz zaburzeniami psychicznymi spowodowanymi spożywaniem alkoholu lub zażywaniem substancji psychoaktywnych. Do tego dochodzi schizofrenia, na którą choruje kilkanaście procent pacjentów. To zazwyczaj choroba młodszych ludzi, pomiędzy 17 a 30 rokiem życia - mówi wojewódzka konsultant ds. psychiatrii. - Niestety, często trafiają z już rozwiniętą chorobą, ponieważ przekonanie w społeczeństwie jest takie, że to choroby wstydliwe i chorzy są stygmatyzowani, przez co wstydzą się odwiedzić psychiatrę. Dlatego tak ważna i potrzebna jest edukacja od najmłodszych lat prowadzona przez szkoły. We Wrocławiu mamy np. program „Schizofrenia - otwórzcie drzwi”, w ramach którego w październiku organizujemy dni solidarności z osobami z doświadczeniem choroby psychicznej - dodaje.

Na Dolnym Śląsku mamy dziś cztery duże szpitale psychiatryczne - to Wojewódzki Szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Bolesławcu, Wojewódzki Szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Lu-biążu, Wojewódzki Szpital Psychiatryczny w Złotoryi, Dolnośląskie Centrum Zdrowia Psychicznego we Wrocławiu. Jest także Wojewódzki Szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych im. dr M. Marzyńskiego w Sieniawce, ale formalnie podlega on szpitalowi w Zgorzelcu. Poza nim, oddziały psychiatryczne znajdują się przy szpitalach w Kłodzku, Wałbrzychu, Miliczu, Legnicy oraz przy wojewódzkim szpitalu przy ul. Weigla, gdzie znajduje się jedyny w województwie oddział stresu bojowego. W sumie posiadają 800 łóżek dla dorosłych.

- Mamy dwa oddziały po 30 łóżek, w tym jedyny w kraju oddział dla młodzieży uzależnionej. Staramy się o rozbudowę przynajmniej o kolejne 30 łóżek, ale na razie nie mamy zapewnionych funduszy. A zapotrzebowanie na kolejne łóżka na tym oddziale będzie niestety stale rosło, ponieważ problem uzależnień dzieci i młodzieży, zwłaszcza dopalaczami, bardzo mocno się nasila, przez co kolejki na oddział są długie - informuje Jacek Kacalak, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Lubiążu, w którym znajdują się także dwa oddziały opieki psychiatrycznej - męski i żeński, a w każdym z nich po 60 łóżek oraz zakład opiekuńczo-lecznicy dla osób przewlekle chorych, które nie mają innej możliwości funkcjonowania w środowisku działający na zasadzie domu pomocy społecznej. - Posiadamy również dwa oddziały, w których przymusowo leczone są osoby niebezpieczne dla otoczenia, umieszczone w nich decyzją sądu. W oddziale o wzmocnionym zabezpieczeniu mamy 60 łóżek, a o wzmocnieniu podstawowym 90 - wylicza Kacalak.

Zdaniem Ewy Barteckiej-Piłasiewicz, dominacja dużych szpitali psychiatrycznych jest niekorzystna.

- Brakuje nam oddziałów psychiatrycznych przy szpitalach ogólnych, które są zresztą zaleceniem w Narodowym Programie Ochrony Zdrowia Psychicznego. Priorytetem powinien być rozwój psychiatrii środowiskowej, którą świadczy się na poziomie społeczności lokalnej i aby pacjenci mogli być leczeni jak najbliżej domu. Leczenie w takich miejscach przede wszystkim nie stygmatyzuje i pacjent nie ma przyklejonej łatki, że był leczony w szpitalu psychiatrycznym, a przy okazji może mieć leczone pozostałe schorzenia - tłumaczy.

Rozwój opieki psychiatrycznej mógłby przyspieszyć, gdyby wdrożone zostały centra zdrowia psychicznego, które świadczyłyby zarówno opiekę stacjonarną, ambulatoryjną oraz środowiskową. Jedno centrum obsługiwałoby od 50 do 250 tysięcy mieszkańców, co oznacza, że na Dolnym Śląsku powinno ich powstać nawet 20.

- Niech na Dolnym Śląsku powstaną chociaż trzy centra, a już opieka psychiatryczna się poprawi - twierdzi Ewa Bartecka-Piłasiewicz. - Wtedy ta opieka byłaby kompleksowa i pozwoliłaby na indywidualne podejście do pacjenta. Centra powinny być finansowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia, ale na razie to się nie dzieje, choć Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego przewiduje przecież ich powstanie - kontynuuje.

I właśnie finanse, a w zasadzie ich brak, to największy problem psychiatrii w Polsce i na Dolnym Śląsku. Z budżetu kierowanego na służbę zdrowia na opiekę psychiatryczną wydajemy od 3,2 do 3,5 proc.

- W krajach rozwiniętych to ok. 7 proc., a pamiętajmy, że przeznaczają one więcej pieniędzy na całą służbę zdrowia, więc ta różnica jest jeszcze większa. W Polsce za dzień pobytu pacjenta szpital otrzymuje z Narodowego Funduszu Zdrowia 160 zł, a na przykład we Włoszech na opiekę psychiatryczną nad jednym mieszkańcem, nie pacjentem przeznacza się 80 euro dziennie. Dodatkowo, trzeba zmienić sposób finansowania z płacenia za dzień pobytu na system ryczałtowy, ponieważ obecny w ogóle nie motywuje i często pacjenci zajmują łóżka dłużej niż potrzeba, a pozostali muszą czekać w kolejkach na przyjęcia na oddział - wyjaśnia Bartecka-Piłasiewicz. - Pamiętajmy też, że psychiatria środowiskowa nie jest tania. Opieka opiera się nie na maszynach, a na zasobach ludzkich, zaś koszty długotrwałe są mniejsze - dodaje.

Problemem w polskim systemie opieki psychiatrycznej jest także czas, jaki chorzy spędzają w szpitalach psychiatrycznych. Jest on nawet kilkukrotnie dłuższy niż w Europie Zachodniej.

W 2015 r. z usług dolnośląskich szpitali skorzystało 8021 pacjentów. Najwięcej w Dolnośląskim Centrum Zdrowia Psychicznego przy ul. Conrada Korzeniowskiego we Wrocławiu - 1728 osób.

Najdłużej pacjenci przebywali na oddziale psychiatrycznym Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy - 44 dni, a najkrócej - 29 dni na oddziale psychiatrycznym Specjalistycznego Szpitala im. dra Alfreda Sokołowskiego w Wałbrzychu. Przeciętnie chorzy psychicznie spędzali w dolnośląskich szpitalach 37 dni.- To bardzo długo. Pobyt w szpitalu powinien być znacznie krótszy, a po nim pacjent powinien być objęty psychiatryczną opieką środowiskową, np. na oddziałach dziennych. Szpital psychiatryczny zawsze powinien być ostatecznością. Dla przykładu, niemieckie szpitale przyjmują przeciętnie dwóch pacjentów dziennie. W dolnośląskich zdarzają się dni, kiedy jest aż piętnaście przyjęć - zauważa Bartecka-Piłasiewicz.

Leczeniu psychicznie chorych nie pomaga również bariera między sektorem opieki psychiatrycznej a opieki społecznej. Nie ma uregulowań prawnych, które pozwalałyby przenikać się tym dwóm sektorom.

- To duży problem, bo wiadomo, że opieka społeczna dysponuje zasobami, których nie mają psychiatrzy. To choćby domy opieki społecznej i hostele. Na Dolnym Śląsku mamy tylko trzy miejsca w mieszkaniach chronionych dla osób z chorobami psychicznymi. U nas pacjenci opuszczający szpital trafiają w próżnię. Muszą, na przykład, mieszkać ze swoimi często starszymi już rodzicami, zamiast w hostelach czy mieszkaniach chronionych. Nie mają także pracy, którą stracili po trafieniu do szpitala psychiatrycznego, a pracy chronionej za wiele nie ma. Również szpitale psychiatryczne muszą przejść zmiany w kierunku jednostek wysokospecjalistycznych, które posiadałyby oddziały chorób afektywnych, opiekuńcze, rehabilitacyjne i sądowe, a codzienne przypadki powinny być hospitalizowane na oddziałach psychiatrycznych przy szpitalach ogólnych. W tej chwili powinniśmy mieć o 190 łóżek więcej przy szpitalach ogólnych. W samym Wrocławiu brakuje mniej więcej 80 - wyjaśnia Ewa Bartecka-Piłasiewicz. - Tak naprawdę polski system opieki nad chorymi psychicznie potrzebuje nie reformy, a rewolucji, bo do państw rozwiniętych mamy kilkadziesiąt lat opóźnienia - puentuje.

A jak wygląda sposób przyjmowania pacjentów przez szpitale psychiatryczne?

- Kiedy dany człowiek dokonał czynów zabronionych: zabójstwa, gwałtu, a objawy chorobowe występują na okrągło i nie da się go wyleczyć, trzeba go odseparować od społeczeństwa. O takim internowaniu w szpitalu psychiatrycznym decyduje sąd, który może mu tę internację przedłużać bezterminowo do czasu poprawy - opowiada Jacek Kacalak.

Inaczej wygląda procedura przyjmowania do szpitali psychiatrycznych m.in. niedoszłych samobójców.

- Jeśli dana osoba wykazuje zaburzenia psychiczne, to też przyjmujemy ją bez jej zgody na podstawie opinii dwóch lekarzy, w tym jednego specjalisty. O przyjęciu powiadamiamy sąd, który później decyduje, czy były przesłanki, aby umieścić w szpitalu osobę bez jej zgody. Jeśli ich nie było to nakazuje natychmiastowe zwolnienie - wyjaśnia Kacalak.

Dodatkowo, każdy pacjent leczony w szpitalu psychiatrycznym ma lekarza prowadzącego, który po konsultacji z ordynatorem decyduje, czy może zostać zwolniony ze szpitala.

Marcin Kaźmierczak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.