Kontrola wrocławskiej NIK: Dopalacze? Państwo jest bezradne!

Czytaj dalej
Fot. Jaroslaw Jakubczak / Polska Press
Marcin Rybak

Kontrola wrocławskiej NIK: Dopalacze? Państwo jest bezradne!

Marcin Rybak

Wrocławski NIK skontrolował, jak władza radzi sobie z plagą dopalaczy. Ustalenia kontrolerów pokazują to, o czym piszemy od lat: nie radzi sobie.

W ubiegłym roku w całej Polsce przeszło 4 tysiące osób trafiło do szpitali zatrutych dopalaczami. Rok wcześniej było ich przeszło 7 tysięcy. A walka z plagą dopalaczy zaczęła się w 2010 roku, kiedy w całym roku odnotowano zaledwie 562 przypadki zatruć. To wszystko dane z raporty Najwyższej Izby Kontroli, dotyczącego dopalaczy.

To substancje odurzające. Działają jak narkotyki albo gorzej, ale formalnie narkotykami nie są.

Dlaczego państwo sobie nie radzi? Bo do walki z dopalaczami wydelegowano sanepid. Ma się posługiwać prawem administracyjnym. A producenci i dilerzy nic sobie z tego nie robią.

Trwają więc postępowania, są kontrole. Niby są na nich nakładane kary finansowe. Ale nie da się ich wyegzekwować. NIK podaje przykłady z Wrocławia. Jeden ukaranych dilerów okazał się bezrobotnym, który żyje „ze zbierania puszek i makulatury”. Mieszka w lokalu komunalnym, nie ma żadnego majątku, nie pobiera renty ani emerytury. Efekt? Egzekucję umorzono.

To jasne, że taki bezrobotny zbieracz puszek to tylko „słup”. O tym, kto naprawdę zarabia na handlowaniu dopalaczami i jak się na tym wzbogacił, krążą we Wrocławiu legendy.

Nasi rozmówcy wskazują na jednego z liderów przestępczego półświatka jako na „króla” wrocławskich dopalaczy. Ale ten człowiek nigdy żadnymi egzekucjami niepokojony nie był. I - sądząc z tego, co napisali kontrolerzy NIK - raczej nie będzie.

Najbardziej znany punkt sprzedaży dopalaczy jest na rogu Stawowej i Kościuszki. Sobota przed północą. Co chwilę klient podchodzi do drzwi i kupuje. Ktoś przyjechał taksówką. Kierowca nie wyłączał silnika. Pasażer kupił dopalacz i odjechali.

Te substancje działają jak narkotyki, choć formalnie nimi nie są. Używanie ich bywa groźniejsze niż stosowanie znanych dotąd, też groźnych dla życia i zdrowia, twardych narkotyków. Handel dopalaczami jest nielegalny. Choć grożą tylko kary finansowe. Z plagą dopalaczy walczyć ma sanepid przy pomocy prawa administracyjnego.

Sanepid sobie nie radzi, bo nie ma uprawnień i ludzi. Handel więc kwitnie, kary to fikcja, a liczba zatruć rośnie. Może nawet ludzie umierają od zażywania tych środków. Ale nikt nie wie, jak to badać, żeby udowodnić. Wszystko to wyczytać można z protokołu kontroli NIK. Opublikowany został w sobotę . Kilka godzin przed wizytą reportera „Gazety Wrocławskiej” na Stawowej...

Kontrolerzy NIK podają wstrząsające dane. Od 2010 do 2016 roku w całej Polsce nałożono kary na sumę 64,8 mln zł. Wyegzekwowano z tego tylko 1,8 mln zł. W ubiegłym roku, w „Gazecie Wrocławskiej” podawaliśmy nasze dane. W 2016 roku we Wrocławiu nałożono 400 tys. zł kar. A wyegzekwowano 40 tys. zł. NIK opisuje, że to ci, co nakładają kary mają większe problemy niż dopalaczowe mafie. Sanepid nakłada karę, ale pieniądze wyegzekwować musi urząd skarbowy. NIK opisuje przypadki, kiedy, po nieskutecznej i umorzonej egzekucji, sanepid został obciążony jej kosztami.

Rośnie liczba zatruć. W 2010 roku 562 osoby trafiły do szpitali z powodu zażycia dopalaczy. Rok później - po tym jak na polecenie ówczesnego premiera Donalda Tuska wprowadzono nowe prawo i zaczęto zamykać sklepy - liczba zatruć spadła do 176. Ale w 2016 r. było już przeszło 4 tysiące osób. A w rekordowym 2015 r. ponad 7 tys. NIK uważa, że zatruć jest więcej, ale nie wszystkie się rejestruje.

NIK wytknął sanepidowi, że czasem bardzo wolno reaguje na sygnały o miejscach sprzedaży dopalaczy. Rekordowy czas reakcji to 312 dni. Przykład z Wałbrzycha. Lipiec 2014 r. Do powiatowego sanepidu trafiło zalecenie przeprowadzenia „pilnej” kontroli w punkcie sprzedaży dopalaczy. Miesiąc później sanepid poprosił o wsparcie policję. Policjanci kryminalni rozpoczęli obserwację „sklepu”. „Pilna” kontrola została przeprowadzona 14 kwietnia 2015. Czyli po 283 dniach.

Państwo próbuje dopisywać nowe substancje na listę twardych narkotyków. Ale trwa to długo. A skład chemiczny dopalaczy szybko się dostosowuje do prawa.

Co zrobić? Wprowadzić kary za posiadanie i handel dopalaczami - proponuje NIK. Tak, by producentów i dilerów ścigała policja. I zmienić sposób wpisywania nowych substancji na listę twardych narkotyków. Dzięki temu narkotykiem będzie wskazany związek chemiczny i wszystkie jego pochodne.

Teraz jest inaczej. W 2012 roku ujawniliśmy w jednym z dopalaczy pochodną katynonu. Sam katynon to twardy narkotyk, ale substancja znaleziona w dopalaczu wtedy jeszcze narkotykiem nie była. Choć działała identycznie jak katynon.

Marcin Rybak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.