Ewa Prałat

Jedno jajko mama dzieliła na 9 części

Zniszczony Głogów w 1945 r. Fot. Fotopolska.eu Zniszczony Głogów w 1945 r.
Ewa Prałat

Głogów był zniszczony w 95 procentach, kiedy do niego przyjechaliśmy. Cegły słano też na odbudowę Warszawy.

Kamila czeka przed szkołą. Dzisiaj ma przyjechać po nią dziadek, tata taty. Rza-dko ma możliwość się z nim spotkać, bo jej rodzice są po rozwodzie i nie ma z dziadkiem prawie żadnego kontaktu. Kilka godzin wcześniej pani na historii bardzo ciekawie opowiadała o początkach osadnictwa na Dolnym Śląsku po II wojnie światowej. Pani specjalnie wybrała ten region, bo wszyscy uczniowie właśnie stamtąd pochodzili. Cała klasa dowiedziała się, że ich rodzinne miasto - Głogów był w dziewięćdziesięciu pięciu procentach zniszczony.

Dziewczynka zawsze bardzo lubiła historię, a najbardziej ciekawiło ją życie ludzi po II wojnie światowej. Kiedyś nawet wygrała konkurs z wiedzy na ten temat. Lubiła też chodzić na spotkania z ludźmi, którzy opowiadali swoje przeżycia, które pamiętali z drugiej połowy dwudziestego wieku. Prawie zawsze, gdy jest w bibliotece miejskiej, pożycza książki kombatantów wojennych. Niestety ,wiele osób się z niej śmiało, bo twierdziło, że to nudne i niepotrzebne. Lecz dla niej to nie miało znaczenia. W pierwszej klasie gimnazjum dostała nawet nagrodę prezydenta miasta. Była z tego bardzo dumna. Dzisiaj, by dowiedzieć się więcej na temat najbardziej interesującego ją tematu z historii, postanowiła wypytać dziadka i wykorzystać te spotkanie w stu procentach. Teraz wsiada do samochodu dziadka, wita się z nim:

Cześć dziadek!

Witaj malutka! Ależ wyrosłaś… chyba od teraz będziesz dużutka. Tak dawno się nie widzieliśmy. Ileż to już lat? Chyba z cztery. Opowiadaj, co tam u ciebie.

Dzisiaj mieliśmy ciekawą prelekcję na temat osadników na Dolnym Śląsku. Opowiesz o tym?

Jasne, to może chodźmy do jakieś kawiarni.

Może do „Cukierka”?

Daleko to?

Za tym dużym rondem w prawo.

Dobra, to jedziemy.

Gdy Kamila i dziadek wysiadali z samochodu, chłopcy z jej klasy zaczęli wołać do niej obraźliwe zdania. Zrobiło jej się bardzo przykro. Dziadek pocieszył ją tym, że oni jej tylko zazdroszczą ciekawego hobby. Te słowa poprawiły Kamili nastrój. Nie czekając ani chwili, zaczęła zadawać pytania.

Dziadku, a ty się urodziłeś na Dolnym Śląsku?

Nie, na te tereny z całą rodziną przenieśliśmy się dopiero w 1948 roku z Wieleniu. Pamiętam, że cały Głogów był zniszczony. Złodzieje nawet ukradli tory kolejowe i pociągi nie mogły odbywać regularnie swoich kursów. Na Starej Odrze most był zawalony, więc komunikacja była jeszcze bardziej utrudniona.

Dzisiaj na lekcji pani mówiła nam, że na jeden dom przypadały po 3-4 rodziny, to prawda?

Myślę, że pani chodziło bardziej o gospodarstwa domowe. Jeśli tak, to nauczycielka miała rację.

A było tu dużo fabryk i innych zakładów pracy?

Tak, ale dopiero wiele lat po wojnie. Gdy odnowili tory, to kolej zaczęła się rozwijać i było coraz więcej przewozów. A kiedy zostały odkryte złoża miedzi, Głogów zaczął się rozwijać.

Dużo osób mieszkało w naszym rodzinnym mieście?

Ilość osób szacuje się na około sześć tysięcy, podczas gdy teraz mieszka około siedemdziesiąt tysięcy osób. Wiele ludzi bało się tu mieszkać, gdyż chodziły pogłoski, że Niemcy wrócą i wszystko nam zabiorą. Dopiero po odkryciu miedzi ludzie coraz liczniej zaczęli tu przyjeżdżać z różnych zakątków Polski.

Zaraz, zaraz… dziadek przecież mówiłeś, że mieszkaliście po 3-4 rodziny w jednym gospodarstwie, a przecież mieszkało tutaj tak mało osób.

Masz rację, ale większość domów w Głogowie była zbombardowana. A później, by odbudować stolicę Polski, wiele cegieł stąd wywożono. Często domy nie miały dachów lub miały powybijane okna, lecz wtedy ludzi nie było stać na ich wymianę. Takie domy zostawały po prostu bez właścicieli.

A gdzie pracowali twoi rodzice?

Mieli własne gospodarstwo rolne.

Oooo, zawsze chciałam mieszkać na wsi i pić mleko prosto od krowy… a wracając do tematu, kolega powiedział dziś na przerwie, że mieszkało tutaj dużo Żydów, ale nie wiem, czy można mu wierzyć, bo on nie zawsze mówi prawdę.

Nie wiem, czy twój kolega często wymyśla czy nie, ale tym razem na pewno tak. Albo nie mieszkał tu żaden Żyd albo się dobrze ukrywali. Przynajmniej ja żadnego nie pamiętam.

Wtedy, gdy przyjechaliście do Głogowa z rodziną to dostaliście poniemiecki dom?

Tak, w tamtych czasach te tereny były niemieckie, więc prawie we wszystkich domach wcześniej mieszkali Niemcy. Nasz również był poniemiecki.

Ile osób było wtedy w twojej rodzinie?

Miałem trójkę rodzeństwa. Jednego brata i dwie siostry, czyli razem z rodzicami była nas szóstka.

Bardzo ciężko żyło się po wojnie?

Na pewno dużo ciężej niż teraz. Dla porównania, gdy kura zniosła jajko, nasza mama dzieliła je na tyle części, ile osób było w domu, a mięso było tylko od święta. Ale nikt nie narzekał, wszyscy cieszyli się, że skończyła się wojna.

Dziadku przepraszam, ale nie wiedziałam, że już tak zrobiło się późno. Wiec będę już się zbierała.

Poczekaj chwile, powiem ci taką ciekawostkę o Odrze. W latach sześćdziesiątych bardzo prężnie działały przewozy statkami. Często chodziłem oglądać, jak statki zawożą węgiel do wszystkich regionów Polski.

Bardzo dużo się dowiedziałam. Muszę iść, bo mam angielski.

Podwieźć cię?

Nie, przejadę się autobusem. Niedaleko mam przystanek.

Gdy Kamila jechała autobusem, dziwiła się, ile można dowiedzieć się od własnej rodziny. Ma zamiar pojechać do swojej babci od strony mamy, może od niej dowie się, czegoś więcej. Żałowała, że wcześniej nie spotkała się z dziadkiem. Ta rozmowa bardzo ich połączyła...

Autorka jest uczennicą Gimnazjum nr 1 im. Dzieci Głogowskich ul. Generała Władysława Sikorskiego 11 w Głogowie

Ewa Prałat

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.