Jak sprostować, żeby nie nikt nie wiedział

Czytaj dalej
Fot. Tomasz Rusek
Artur Szymczak

Jak sprostować, żeby nie nikt nie wiedział

Artur Szymczak

Sąd kazał sprostować nieprawdziwe informacje. Zrobiono to, ale tak, że treść nie jest widoczna.

- Te sprostowania świadczą tylko o braku pokory i skruchy oraz arogancji wobec wymiaru sprawiedliwości i mieszkańców - mówi Dariusz Jaworski, burmistrz Witnicy.

Sprawa dotyczy ulotek, które trafiły do mieszkańców tuż przed referendum z 12 czerwca, kiedy próbowano odwołać burmistrza. Ich autorem był Zdzisław Mikisz, miejski radny i przedstawiciel stowarzyszenia Witnica 2000. Zawierały one informacje, że władze gminy działają na jej szkodę, przez co straciła ona 15 mln zł. Z treści ulotki wynika, że nie powstało 3 km dróg, nie odnowiono 15 elewacji, nie powstały też warsztaty dla 100 uczniów. To miało oznaczać stratę w portfelu każdego mieszkańca w wysokości około 1.150 zł. - Jest to nieprawda. Przed referendum próbowano mnie oczernić - mówi burmistrz Jaworski.

W tym samym czasie witniczanie otrzymali jeszcze inne ulotki. Przygotowała je Agnieszka Chudziak, która jeszcze półtora roku temu pracowała w urzędzie na stanowisku skarbnika. Zawierały one informacje, że koszty administracji w urzędzie za czasów Jaworskiego wzrosły o 400 tys. zł. - „Formalnie” to jest prawda. Poprzednia skarbniczka koszty ukrywała w innych paragrafach. Natomiast obecna skarbnik musiała koszty wyciągnąć i wprowadzić tam, gdzie ich miejsce. Faktycznie jednak administracja nie zdrożała, a nawet kosztuje o 37 tys. zł mniej - wyjaśnia burmistrz.

3400 ulotek z nieczytelną treścią sprostowania trafi do mieszkańców Witnicy

Sprawa trafiła przed oblicze wymiaru sprawiedliwości. Ten 6 czerwca uznał, że były to pomówienia i postanowił, że należy informacje sprostować. Sąd określił, że sprostowanie miało być sporządzone czcionką Times N.R. o rozmiarze minimum 16 punktów, a tytuł miał mieć wielkość minimum 40 punktów. Miało ono zostać zamieszczone na stronie internetowej witnica.pl, a za pośrednictwem poczty tradycyjnej do rąk mieszkańców miały trafić ulotki z wyjaśnieniem, że doniesienia o burmistrzu były nieprawdziwe.

Burmistrz zestawił skan sprostowania z gazetą, żeby było widać, że... prawie nic nie widać. A to i tak jest sprostowanie wyraźniejsze!
Tomasz Rusek Burmistrz zestawił skan sprostowania z gazetą, żeby było widać, że... prawie nic nie widać. A to i tak jest sprostowanie wyraźniejsze!

Sprostowania trafiły już do urzędu miejskiego w formie elektronicznej i są też rozsyłane w wersji drukowanej. Ale ich treść jest kompletnie nieczytelna, bo... do druku użyto żółtego tuszu. - W żądaniu burmistrza wobec pana Mikisza kolor czcionki nie został określony. Określono tylko, jaka ma być jej wielkość i styl. Biorąc pod uwagę ten fakt, całe sprostowanie jest zgodne z postanowieniem sądowym - komentuje dla „GL” mecenas Maciej Winiarski, pełnomocnik Zdzisława Mikisza. Jego sprostowanie pokazujemy wyżej. Sprostowanie Agnieszki Chudziak jest jeszcze gorszej jakości - nie pokazujemy go, bo widać na nim tylko białą plamę. Była pani skarbnik nie chciała tego komentować.

- Oczywistym jest, że sprostowania i przeprosiny dokonuje się w miejscach oraz w tej samej formie, w jakiej nastąpiło kłamstwo - podkreśla burmistrz.

Artur Szymczak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.