Marcin Darda

Ireneusz Jabłoński: Łódź będzie centrum handlu między Wschodem a Zachodem

Marcin Darda

A propos hubu kolejowego w Łodzi, sprzymierzeńca mamy także w chińskiej prasie - mówi dr Ireneusz Jabłoński, wiceprezydent Łodzi. - I nie chodzi tu tylko o propagandę.

Co Łódź realnie będzie miała z centrum logistycznego, które chcecie stworzyć z Chińczykami?
Zróbmy krok wstecz i spójrzmy z szerszej perspektywy, zarówno jeśli chodzi o rozwój miasta i regionu, jak i szanse, które wynikają z polityki państwa. Mamy tutaj dwa spójne punkty, mianowicie takie, że Łodź w ciągu ostatnich 27 lat wykreowała nowe branże gospodarcze, a jedną z nich jest branża logistyczna. Drugim elementem sprzyjającym rozwojowi tej branży jest fakt, że Chińczycy chcąc budować nowe sojusze geopolityczne i wejść intensywniej w Europę, wskazali na Polskę jako to miejsce, z którego tej ekspansji gospodarczej i handlowej chcieliby na Europę dokonać. Przyjmując to zdarzenie jako szczęśliwe, ale niezależne od nas, poszukiwaliśmy sposobu wykorzystania tak rzadkiej koniunktury do tego, aby wskazać Łódź jako centrum logistyczne obsługujące nie tylko Polskę, ale wręcz Europę Środkowo-Wschodnią. Chińczycy w ramach skrótu myślowego ten projekt nazywają 16 + 1, czyli kraje naszego regionu od Skandynawii po Bałkany, a ten jeden to właśnie Chiny. To, że Łódź leży na przecięciu szlaków, jest banalną konstatacją, ale z tego faktu trzeba wyciągnąć wnioski. Zbudowanie tego, o czym chcemy rozmawiać w przyszłym tygodniu na zorganizowanej wspólnie z politechniką i lotniskiem konferencji, czyli trójmodalnego centrum logistycznego w Łodzi, staje się wyzwaniem strategicznym. Centrum trójmodalnego, bo opartego na transporcie kolejowym, bazującym na połączeniu Łódź - Chengdu, transporcie samochodowym, który naturalnie rozwinął się w centrach w Strykowie i Rzgowie, i wreszcie zmianie strategii rozwoju i profilu łódzkiego lotniska z pasażerskiego na cargo lotnicze. Taki trójmodalny model centrum logistycznego byłby głównym punktem rozwoju handlu między Europą a Dalekim Wschodem, czyli Chinami, a być może także Koreą Płd. i Japonią.

Ireneusz Jabłoński: Łódź będzie centrum handlu między Wschodem a Zachodem
Paweł Łacheta/archiwum Dziennika Łódzkiego

W porządku, ale jakie korzyści dla nas? Da się je przeliczyć na miejsca pracy i PKB?
Z pewnością. W wakacje odwiedziłem Luksemburg, który postawił na usługi logistyczne jako jeden z filarów rozwoju tego miasta-państwa, o podobnym potencjale demograficznym jak Łódź, bo i tam mieszka ok. 700 tys. ludzi, choć oczywiście znacznie zamożniejszych. Otóż nowoczesne centra logistyczne to nie są magazyny wysokiego składowania, tylko miejsca podziału masowych produktów na detaliczne lub odwrotnie. Wartość dodaną wytwarza się tam poprzez montaż, wzbogacenie towarów podstawowych, czyli uszlachetnianie tych produktów, czy świadczenie usług towarzyszących. Zatem miejsca pracy i pieniądze, jakie zarabia się w centrach logistycznych, są znacznie większe z tych wszystkich dodatkowych aktywności, niż samego faktu przewożenia produktów po kilka dolarów za kilogram czy tonę w zależności od rodzaju towaru i transportu. Co może mieć z tego Łódź? Prężną gałąź gospodarki, która będzie tworzyła miejsca pracy, kreowała PKB oraz stanowiła naturalny magnes dla kolejnych inwestorów, bo mamy szansę być jednym z głównych centrów wymiany handlowej między Wschodem a Zachodem.

W jakiej fazie rozwoju jest ten projekt? Bo Sławomir Majman, były szef PARP, pisał ostatnio, że „jest wsparcie rządu dla polsko-chińskiej współpracy w oparciu o Łódź, ale brakuje studium wykonalności i chińskiego partnera”.
Chiński partner, a raczej partnerzy są gotowi do inwestycji bezpośrednich i pośrednich. Mamy również poważne deklaracje polityczne rządu i chińskiej strony. Ale stanowi to dopiero 5 proc. sukcesu, tak jak z każdym zamysłem strategicznym. Natomiast 95 proc. sukcesu zależy od realizacji. My mamy już te pierwsze 5 proc. (śmiech). A jak zrealizować pozostałe 95? Z trzech elementów trójmodalności, mamy już "półtora": rozwinięte, komercyjne centra logistyczne transportu samochodowego oraz lotnisko z jego przyzwoitą infrastrukturą. Brakujące „półtora” to potrzeba zmiany profilu lotniska z pasażerskiego, wiecznie deficytowego, na cargo oraz konieczność zbudowania nowoczesnego hubu kolejowego. Szczęśliwie mamy odpowiednie miejsce oraz komercyjnego partnera, czyli polsko-chińską spółkę, która gotowa jest zbudować taki właśnie hub w Łodzi za 200-250 mln zł. Mamy zatem wszystkie elementy, które trzeba złożyć w całość. Do praktycznej realizacji tego przedsięwzięcia potrzebna jest decyzja rządu, formalnie jednej z agencji rządowych, aby de facto umożliwić zakup nieruchomości i tym samym pozwolić na realizację projektu spółce, która chce hub zbudować. Pomocne byłoby także wsparcie kapitałowe portu przez rząd i/lub samorząd województwa, służące zmianie modelu jego funkcjonowania. Przy czym nie wymagane jest bezpośrednie zaangażowanie rządu w ten projekt, a raczej zapalenie zielonego światła i stworzenie warunków do realizacji.

A dla naszego konającego lotniska ten projekt miałby być formą reaktywacji czy tylko kroplówki?
A propos obecnej dominanty, czyli transportu pasażerskiego obsługiwanego przez lotnisko, to trzeba uczciwie powiedzieć, że "ten pociąg już nam odjechał". Lotniska, które mamy w odległości 1,5-2 godz. jazdy samochodem, już dokonały podziału rynku lotów pasażerskich. Dziś bariera wejścia na ten rynek wiążąca się z ogromnymi nakładami marketingowymi w mojej ocenie jest nieekwiwalentna w stosunku do oczekiwanych zysków, co zresztą pokazują ostatnie lata i to mimo niezłego zarządu. Dlatego zmiana jego charakteru na cargo w sytuacji, kiedy nie ma takiego lotniska w kraju, a Okęcie jest już za ciasne dla transportu towarowego i musi oddać ponad 1/3 tego, co obecnie obsługuje, jest dla Łodzi wielką szansą. Do tego dochodzi fakt, że stosunkowo niedużymi nakładami lotnisko można połączyć z siecią autostradową i kolejową, co dodatkowo zwiększa szansę utrzymania lotniska z jego nowym przeznaczeniem. Loty pasażerskie byłyby uzupełnieniem w takim zakresie, jaki byłby uzasadniony ekonomicznie. Mówi się dużo w Polsce o potrzebie budowy dużego lotniska między Łodzią a Warszawą. Zamysł ciekawy, acz o 20 lat spóźniony, ale gdyby nawet miał się ziścić, to przy ekspresowym tempie budowy mówimy o kilkunastu latach. A to jest ten czas, który moglibyśmy wykorzystać na rozwój łódzkiego portu jako głównego lotniska cargo w centralnej Polsce.

Ale kiedy coś w sensie fizycznym zacznie się dziać na placu budowy tego przyszłego hubu w Łodzi?
Jest ogłoszony przetarg na zakup nieruchomości, nasz polsko-chiński partner przygotowuje się do rozpoczęcia inwestycji, a teren ten został objęty specjalną strefą ekonomiczną. Zatem w sensie formalnym projekt w tej części jest przygotowany. Jeśli tylko przetarg zostanie rozstrzygnięty bez niespodzianek, inwestor natychmiast przystąpi do projektowania, a budowę może rozpocząć już późną wiosną. Natomiast kwestia zmiany profilu lotniska wymaga partnerstwa albo samorządu województwa, albo właściwej agencji rządowej, bo miasto wyczerpało swoje możliwości inwestycyjne w tej skali, jaka jest tam potrzebna. O tym rozmawiamy z Ministerstwem Rozwoju i jego agencjami.

I gdy ten hub stanie się faktem, to 41 wagonów pociągu z Chengdu do Łodzi będzie pełne również w drugą stronę? Bo teraz tak nie jest.
Na pewno w Łodzi, a prawdopodobnie i w całej Polsce, nie jesteśmy dziś w stanie skompletować pełnej oferty towarowej, która miałaby wypełnić wracające do Chin kontenery. Oczywiście poza jabłkami, które są pewnym symbolem i trudno byłoby budować równowagę wymiany handlowej na towarze, który kosztuje kilkanaście centów za kilogram. I dlatego też, rozmawiając z działającymi na terenie Łodzi i regionu firmami komercyjnymi zajmującymi się logistyką i handlem, inspirujemy i mobilizujemy je do tego, by zaczęły myśleć o kompletowaniu dostawy do Chin, zbierając ją z całej Europy Środkowo-Wschodniej. Chcemy zbudować trójmodalne centrum logistyczne, żeby dużymi ciężarówkami zwozić z promienia kilkuset kilometrów towary do Łodzi, tu je odpowiednio przygotować, zapakować do kontenerów i wysłać do Chin. Mówimy o takich krajach, jak: Czechy, Słowacja, Węgry, Białoruś, także Austria. To bardzo duże zamierzenie, ale już nie takie przedsięwzięcia w niedalekiej przeszłości realizowaliśmy. Przy dobrej i konsekwentnej realizacji oraz zrozumieniu istoty tego modelu działania, możemy w perspektywie kilkudziesięciu miesięcy złożyć to w sensowną całość. Zresztą w chińskiej opinii publicznej też mamy sprzymierzeńca. W „China Daily” ukazał się artykuł mówiący o tym, że inwestycjami, które mogą być pierwszymi potwierdzającymi intencję zaangażowania się Chin w Europie, jest „Railway Hub, project in Lodz, Poland and Nuclear Power Station in Czech Republic”. Można się zastanawiać, czy nie jest to gazeta typu naszej dawnej „Trybuny Ludu”. Ale jeśli wymieniono tam Łódź w towarzystwie czeskiej elektrowni jądrowej jako pierwszych miejsc potencjalnych inwestycji Chin, to nie sądzę, by był to materiał wyłącznie propagandowy. Jest to wyraźne wskazanie, że „jesteśmy gotowi, tylko dajcie nam szansę”.

Marcin Darda

Dziennikarz Dziennika Łódzkiego. Najważniejsze informacje ze świata polityki, samorządów i partii politycznych Łodzi i regionu łódzkiego. Informacje zdobywam sam, zazwyczaj takie, którymi władza nie chciałaby się chwalić na konferencjach prasowych.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.