Hej, młodzi, nie gapcie się tyle w swoje smartfony!

Czytaj dalej
Fot. Karolina Misztal
Roman Laudański

Hej, młodzi, nie gapcie się tyle w swoje smartfony!

Roman Laudański

Pomysł był prosty: znaleźć grupę dzieci i młodzieży. Na trzy doby odciąć ich od internetu. Obserwować i wyciągać wnioski.

Nastoletnia Julka* pierwszy telefon dostała w wieku 9-10 lat (niektórzy jej rówieśnicy mieli komórki już w przedszkolu), dziś korzysta ze smartfona, z którym się nie rozstaje. Przy śniadaniu przegląda filmiki (ale nie kręci własnego śniadania i nie wrzuca go do sieci, co robią rówieśnicy), podczas obiadu ma zakaz, w szkole uczniowie również mają zakaz, ale niektórzy tym się nie przejmują.

Julka wieczorami najpierw mogła korzystać z telefonu lub tabletu do godz. 20.00. Teraz do 21.00 - choć stale walczy o każde pięć minut (- Bo wy mnie już nie kochacie! - rzuca na stanowcze głosy rodziców). Smartfon jest jej naturalnym przedłużeniem ręki, oczu i ucha. Najmniej z niego dzwoni. Najczęściej korzysta z sieci, mediów społecznościowych (- Rodzice zgodzili się na fejsa bardzo późno - opowiada z wyrzutem w głosie). Komunikują się m.in. przez Messengera.

- Kiedy patrzę na dzisiejsze nastolatki, które w "Macu" siedzą wpatrzone w smartfony, to nie rozumiem, dlaczego po prostu ze sobą nie rozmawiają - zastanawia się mama Julki. Podstawowe pytanie podczas planowania urlopu: "tylko sprawdźcie, czy tam jest wi-fi".
Nie wyobraża sobie życia poza siecią.

Eksperyment

Jak oceniać odcięcie od sieci 103-osobowej grupy nastolatków w wieku 12-18 lat na trzy doby?! Chyba tylko w kategoriach kary. Przecież 70 procent z nich nie potrafi żyć bez smartfona w szkole i na każdej przerwie po prostu muszą sprawdzić, co ich ominęło. A tu dobrowolna abstynencja?!

W szkole na przerwach widać, że grupki dzieci nie rozmawiają ze sobą, tylko piszą.
nadesłane Dr Maciej Dębski socjolog specjalizujący się w problemach społecznych. Pracuje w Instytucie Filozofii, Socjologii i Dziennikarstwa Uniwersytetu Gdańskiego. Prezes Fundacji DBAM O MÓJ Z@SIĘG. Specjalizuje się w zagadnieniach bezdomności, uzależnień, przemocy w rodzinie, fonoholizmu i cyberprzemocy.

Dr Maciej Dębski jest socjologiem z Uniwersytetu Gdańskiego, edukatorem społecznym oraz prezesem Fundacji DBAM O MÓJ Z@SIĘG.

Wymyśliłem eksperyment odcięcia ich na trzy doby od sieci, by później z nimi o tym rozmawiać. Chciałem skłonić ich do refleksji, jak bardzo ważne są smartfony dla nich w życiu codziennym.

Eksperyment okazał się strzałem w dziesiątkę. Dla młodych było to naprawdę duże przeżycie. - Największy problem miały te dzieci, których pomysł na samego siebie ogranicza się do stwierdzenia: nudzę się. Oni w każdej wolnej chwili dopadają sieci. Nie mają żadnej pasji, ani hobby i zainteresowań. To nie są społeczni altruiści. A do tego trzeba dołożyć kiepski kontakt z rodzicami - mówi dr Maciej Dębski. - Te dzieci miały duży problem już o godzinie 19.00 z wytrzymaniem bez internetu, a to właśnie w tym czasie przestrzeń internetu odwiedzana jest najczęściej przez dzieci i młodzież. Dodam, że najłatwiej poradziły sobie z tym dzieci z pasją, mające na co dzień wsparcie od rodziców, bez przerwy czymś zajęte, posiadające naprawdę pokaźną sieć oparcia społecznego w postaci kolegów, koleżanek.

Podczas trwania eksperymentu okazało się, że ciężko było również niektórym matkom uczniów, które na czas 72 godziny straciły kontrolę nad dziećmi. W trzecim dniu eksperymentu biegły do szkoły, żeby zobaczyć, czy z ich dziećmi jest wszystko w porządku.

Niektórzy uczestnicy eksperymentu wykazywali syndrom odstawienia. - Im naprawdę było ciężko - przyznaje dr Dębski. - Dzieci miały obniżony dobrostan psychiczny, były poddenerwowane. Dziewczyny straciły pewność siebie i poczucie wpływu na dziejące się wokół nich wydarzenia. W prowadzonych przez młodzież dziennikach nie pojawiły się zapisy o syndromie odstawiennym w ostrej fazie objawiającym się np. rzucaniem przedmiotami. Dr Dębski przyznaje, że taka był intencja organizatorów eksperymentu: zabrać to, co jest dla nich najważniejsze i obserwować, co się z nimi dzieje.

"Przyklejone" do smartfonów

- Po dwóch latach badań prowadzonych przez Fundajcę DBAM O MÓJ Z@SIĘG I Uniwersytet Gdański można z całą stanowczością powiedzieć, że w rzeczywistości istnieje wyraźny problem z nadużywaniem smartfonów. Nie oznacza to jednak, że teraz powinniśmy zabierać dzieciom dostęp do mobilnych dobrodziejstw współczesnych czasów. W społeczeństwie cyfrowym, w społeczeństwie sieci, portali społecznościowych, mobilnych i cyfrowych komunikatorów wszyscy - przede wszystkim rodzice oraz nauczyciele - powinni zastanowić się nad wprowadzaniem określonych zasad używania, np. smartfonów. Tutaj nie chodzi o bezwzględne zakazy, lecz o potrzebę regulacji - namawia dr Maciej Dębski. Rodzic z dzieckiem powinni wyznaczać czas korzystania ze smartfona, ale nie za karę.

Problem dotyczy części dzieciaków, które naprawdę są "przyklejone" do smartfona. W szkole podstawowej mają pierwszy telefon, w gimnazjum - pierwszy tablet i smartfon. Może nie tyle problem dotyczy uzależnienia, co złego korzystania z telefonów komórkowych. Dzieci zabierają telefon zawsze i wszędzie. Pokładają w nim dużą ufność. Czują się z nim bezpieczne. Nie wyobrażają sobie życia bez niego. Śpią z telefonem, zabierają go do toalety, sprawdzają go nawet na przejściach dla pieszych. Nawet w klubach potrafią za sobą nie rozmawiać, ale wgapiają się w smartfony. W szkole na przerwach widać, że grupki dzieci nie rozmawiają ze sobą, tylko piszą. Dr Dębski zauważa, że piszą do siebie przede wszystkim dziewczyny. Chłopcy grają w gry. Podział jest czytelny: dziewczyny korzystają z portali społecznościowych, a chłopcy grają.

Pytanie: czy musimy tak często korzystać ze smartfonów i czy nie powinniśmy już wprowadzać zasad higieny korzystania z telefonów z dostępem do sieci, żeby nie przyklejać się do niego na 10 czy 15 godzin, bo to po prostu męczy?
Kiedy patrzymy np. na Julkę i jej rówieśników, to tego nie widać. Ale co z pokoleniem rodziców, którzy dają dzieciom przykład? W dzisiejszym świecie przełożeni wymagają od nieustannego bycia "pod telefonem". A służbowe maile o północy z koniecznością natychmiastowej odpowiedzi przestały już dawno dziwić. Już tylko wkurzają.

W ubiegłym roku Francja postanowiła zakazać używania służbowej poczty i telefonów po godzinach pracy.

Dr Dębski zwraca uwagę, że to my tworzymy wzorce korzystania z telefonów komórkowych dla własnych dzieci. - Jeżeli podczas weekendów odbieramy służbową komórkę, to pozwalamy innym na to. Wystarczy ustalić, że w weekendy i po pracy nie korzystamy ze służbowych smartfonów. Gdybyśmy byli w tym konsekwentni, to ludzie przestaliby do nas dzwonić w soboty i niedziele. - Jeżeli ktoś ma wpisane w zakres obowiązków 24-godzinne bycie pod telefonem w siedem dni tygodnia, to może należałoby zastanowić się, czy rzeczywiście chcemy takiej pracy? Ja bym nie chciał - deklaruje gdański socjolog.

Życie w sieci

Kiedy zapytać dr. Dębskiego o fonoholizm - uzależnienie od telefonu, to odpowie, że formalnie czegoś takiego nie ma. To, czy coś jest uzależnieniem, czy nim nie jest, o tym mówią nam miedzynarodowe klasyfikacje chorób psychicznych, a na nich próżno szukać fonoholizmu. Owszem, w opinii obiegowej mówimy o uzależnieniu od smartfona, ale co to tak naprawdę właściwie oznacza? To kompulsywnie (wykonywanie czynności pod wpływem nieopanowanego wewnętrznego przymusu) korzystanie z jego niektórych funkcji - z mediów społecznościowych, z gier lub poszukujących w sieci informacji.

Telefon, jako narzędzie, nie tyle nas zniewala, co może być narzędziem niekontrolowanego korzystania. Uzależniamy się od funkcji smartfona. - Dzieci i młodzież mają dużo złych nawyków korzystania ze smartfona - tłumaczy dr Maciej Dębski. - Jeśli nawyki mają być dobrym gruntem do dalszego kompulsywnego, problemowego korzystania ze smartfona, to znaczna część młodych ma złe nawyku, złe wzory korzystania z mediów cyfrowych. Jeśli nikt nie będzie z nimi o tym teraz rozmawiał, to w przyszłości mogą być uzależnione.

Pracownicy Fundacji DBAM O MÓJ Z@SIĘG spotykają się z młodzieżą w szkołach. Mają przygotowane scenariusze zajęć, prowadzą debaty i badania. - Spotykamy się także z rodzicami, bo nawyki młodych nie biorą się z kosmosu. Dzieci podpatrują rodziców, jak oni korzystają z sieci. Czy prowadząc samochód wysyłają esemesy, co publikują w sieci. Młodzi przejmują wzorzec z rodziców. Fundacja szkoli też rady pedagogiczne, jak bezpiecznie korzystać z nowych technologii. Jak być odpowiedzialnym użytkownikiem mediów cyfrowych w społeczeństwie cyfrowym.

Jedną z cyfrowych potrzeb dzieci i młodzieży jest konieczność bycia w mediach społecznościowych. - To jest dla nich realny świat. Żyją w trójkącie, którego wierzchołki wyznaczają: internet - aplikacja - urządzenie mobilne. Dla nich nie ma tam gry pozorów. Spędzają tam czas wolny, mają dostęp do strefy rozrywki i zabawy, ale również - naprawdę komunikują się tam ze sobą.

Komunikują się również z rodzicami dzięki smartfonom czy tabletom (z badań dr Dębskiego wynika, że ponad 50 proc. uczniów przyznaje, że komunikuje się z własnymi rodzicami za pomocą smartfonów i internetu przebywając jednocześnie z nimi w domu). Dla nich to sfera kreowania i komunikacji online. Ona pojawiła się wraz z internetem i dziś mamy takie same szanse budowania własnej tożsamości i marki w świecie realnym, jak i wirtualnym. Młodzież ciągle jest w sieci i dla nich ta sieć jest ważna. Można powiedzieć więcej - dzieci i młodzież są always on nawet wtedy, kiedy odpoczywają. Facebook, Instagram, Snapchat, Messenger, Youtube - to najczęściej dzisiaj wykorzystywane przez polską młodzież aplikacje społecznościowe. To dzięki nim, kiedy są niewłaściwie używane, ich użytkownik może sprawiać pozory miłości, bezpieczeństwa, akceptacji. Dobrze wykorzystywany internet może być przyczynkiem do bycia akceptowanym, ważnym. Przecież wiele kontaktów ze świata wirtualnego przechodzi do realu. To my, dorośli, możemy nad tym panować. Dzieciaki takiej umiejętności nie posiadają. Dlatego trzeba ciągle z nimi o tym rozmawiać i ciągle być. Nie tylko w świecie rzeczywistym, ale rodzic powinien mocno zagazować się w bycie z dzieckiem w świecie mediów.

Na internetowym "głodzie"

Kupując półtorarocznemu dziecku zabawkę w kształcie smartfona wydobywającego z siebie jakieś dźwięki, przyzwyczaja się je o nawyku sięgania po smartfona. Najczęściej dajemy maluchom tablety, żeby się pobawiły. Z badań dr. Dębskiego wynika, że dzieci w Polsce zaczynają korzystać z telefonów przeciętnie w wieku dziesięciu lat. W dużych miastach - już w wieku 7-8 lat, choć zdarza się, że dzieci mają własne smartfony z dostępem do internetu już wieku 5-6 lat. - Jeżeli rodzic daje smartfona z internetem tak małemu dziecku, a nie idzie za tym ustalenie zasad i kontrola, to nie jest dobre rozwiązanie - komentuje dr Dębski. Zresztą, z opracowania dr. Dębskiego wynika, że problemowe korzystanie ze smartfonów bardziej dotyczy dziewczyn, aktywnych uczestników portali społecznościowych oraz tych osób, które w domu nie posiadają żadnych zasad korzystania z mediów cyfrowych (takich dzieci jest ponad 60 proc.).

Część uczestników eksperymentu z zabraniem dostępu do sieci na trzy doby odetchnęła z ulgą, gdy mogły wreszcie dopaść swoich smartfonów i kompulsywnie włączyć się do sieci, a część uczestników przedłużyła eksperyment o dzień - dwa, ponieważ naprawdę im się spodobał. Odpoczywali, wysypiali się. Mieli wreszcie czas na spotkania ze znajomymi. Niektórzy byli na głodzie, a inni jeszcze chcieli pobyć poza siecią.

Eksperymentem Fundacji DBAM O MÓJ Z@SIĘG zainteresowały się Uniwersytet w Pekinie (Chiny) oraz Laurentian University (Kanada). Szefowa psychologów w Pekinie uznała (a dokładnie rada etyki prowadzenia badań naukowych), że przeprowadzenie takiego eksperymentu wśród młodzieży chińskiej byłoby zagrożeniem dla ich życia i zdrowia, ponieważ Chińczycy mają wszystko w swoich smartfonach. Fundacja współpracuje z Kanadyjczykami i prawdopodobnie już w październiku zrealizują wspólny eksperyment.

*Imię dziewczynki zostało zmienione.

Całość raportu dostępna na DBAM O MÓJ Z@SIĘG

Roman Laudański

Nieustającą radością w pracy dziennikarskiej są spotkania z drugim człowiekiem i ciekawość świata, za którym coraz trudniej nam nadążyć. A o interesujących i intrygujących sprawach opowiadają mieszkańcy najmniejszych wsi i największych miast - słowem Czytelnicy "Gazety Pomorskiej"

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.