Esy-floresy nie dodają naszemu miastu uroku

Czytaj dalej
Fot. Mateusz Bandkowski
Mateusz Bandkowski

Esy-floresy nie dodają naszemu miastu uroku

Mateusz Bandkowski

Atakują z każdej strony: w centrum, na bulwarze, na osiedlach, gdy do miasta wjeżdżasz i z niego wyjeżdżasz. Kto płaci? My!

Wandale nie tylko mażą po murach, elewacjach i pomnikach, ale też kradną elementy tzw. małej architektury, a nawet je podpalają... Policja od stycznia odnotowała 11 przypadków wykroczeń związanych z aktami wandalizmu w Gorzowie. Wielu właścicieli nieruchomości jednak po prostu ich nie zgłasza, bo nie wierzą, że sprawców uda się wykryć... A każdy taki przypadek kosztuje.

Jacek Szempliński, kierownik działu techniczno-eksploatacyjnego Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Gorzowie mówi: - Każdego roku dochodzi od kilku do kilkunastu dewastacji elewacji. Koszt usunięcia skutków to 15 tys. zł.

Szempliński wylicza, że koszt usunięcia bohomazów na 1 mkw. płaskiej powierzchni wynosi: 100 zł, ściany z tynkiem strukturalnym jest już 140zł, a klinkierowej to koszt aż 240zł.

Rzeczniczka magistratu Ewa Sadowska-Cieślak mówi nam, że tylko na odnowienie trzech skradzionych tablic upamiętniających: Irenę Dowgielewicz przy ul. Dąbrowskiego, Egometha Bratza przy ul. Kosynierów Gdyńskich oraz Papuszę w Parku Wiosny Ludów urząd miasta wydał aż 8,7 tys. zł. Cały czas nie ma też... głowy Zenona Bauera, którą nieznani sprawcy oderwali od cokołu naprzeciwko urzędu miasta. To już strata szacowana na co najmniej kilkanaście tysięcy złotych. A to jeszcze nie koniec wybryków wandali. Na pomniku pionierów miasta (na bulwarze zachodnim, bliżej Wildomu) pojawiły się szpetne napisy wykonane białą farbą. Jak dowiadujemy się w urzędzie, ich usunięcie będzie kosztowało gorzowskich podatników co najmniej następnych 200 zł.

Bohomazy w Gorzowie można dostrzec na rogu każdej ulicy i na każdym osiedlu. Ale może to... sztuka? - zapyta ktoś. Gustaw Nawrocki z Miejskiego Ośrodka Sztuki odpowie, że na gorzowskich murach rzadko można znaleźć interesującą pracę. - Jeśli jednak chodzi o malowanie po zabytkach czy pomnikach, absolutnie nie ma to nic wspólnego ze sztuką. To zwykły wandalizm. Takie zachowania są brakiem szacunku dla tych, którzy za własne zaoszczędzone pieniądze podejmują się renowacji budynków, a często już nazajutrz są one pomalowane sprejami - mówi Nawrocki. Przypomina, że gdy kilka lat temu ktoś pomazał elewację Spichlerza na Zawarciu, pracownicy muzeum wywiesili tabliczki: „Ambitny malarz nie pisze po zabytku”). Inni są podobnego zdania: – Napisy na pomnikach to nie żadna sztuka - mówi Jan Pomorski, uczeń technikum. Julianna Brańczyk podkreśla, że dewastowanie pomników to brak kultury.

Rzecznik lubuskiej policji Marcin Maludy mówi, że wandali złapać trudno, bo zgłoszenia napływają dopiero po fakcie. - Jeśli jesteśmy świadkami wandalizmu, dzwońmy od razu pod 112 - apeluje.

Autor: Mateusz Bandkowski

Mateusz Bandkowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.