"Dostrzegać kruchość istnienia". Piotr Gociek w rozmowie z Wojciechem Wybranowskim

Czytaj dalej
Fot. Antoni Trzmiel
Wojciech Wybranowski

"Dostrzegać kruchość istnienia". Piotr Gociek w rozmowie z Wojciechem Wybranowskim

Wojciech Wybranowski

Piotr Gociek - dziennikarz, publicysta, pisarz i poeta. Autor m.in. powieści „Demokrator”, wywiadu- rzeki „Zawód- dziennikarz śledczy”, a także książek „Analfabet III RP”, „Kreta subiektywnie” i zbioru opowiadań „Czarne Bataliony” - nominowanego do Literackiej Nagrody im. Józefa Mackiewicza oraz do Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus.

Dziennikarz, publicysta, komentator polityczny, znany przede wszystkim z mocnych politycznych, cokolwiek krytycznych analiz, niespodziewanie wydaje tom dość sentymentalnych wierszy.

Protestuję przeciw słowu „sentymentalne”! Wolę „nostalgiczne”. W najgorszym razie „melancholijne”. A tak serio: pisałem poezję zanim zostałem dziennikarzem. Szczerze mówiąc, stałem się radiowcem właśnie dzięki temu, że pisałem wiersze. Swoją pierwszą pracę w radiu w 1990 roku dostałem, ponieważ ktoś komuś mnie zarekomendował jako młodego człowieka, który pisze i ma niezły głos, więc może nadałby się do radia. Paradoksalnie kariera dziennikarza i redaktora sprawiła potem – bo to mocno wyżymający zawód – że na długi czas przestałem pisać wiersze czy opowiadania.

Pamiętam cię z pracy w „Rzeczypospolitej”, w „Do Rzeczy” jako felietonistę politycznego, później jako autora opowiadań i powieści fantastycznych, ale w żadnym razie nie kojarzyłem dotąd z poetycką wrażliwością. A tu okazuje się, że wracałeś do domu i pisałeś strofy o miłości i rozmowach dawnych, skonfliktowanych kochanków.

Jak zobaczysz w „Widzeniu Eneasza” pisałem też o wielu innych rzeczach. Historii, przemijaniu, buncie. Były lata, kiedy wiersze bardzo rzadko do mnie przychodziły. Szkicowałem jakieś rzeczy do szuflady, nic z tego nie chciało wyjść, więc leżą tam niedokończone powieści, nienapisane wiersze. W roku 2012 wydałem pierwszą powieść „Demokrator” i tym samym wróciłem do prozy. Natomiast jeszcze kilka lat upłynęło, aż odzyskałem słuch poety – w tym sensie, że znów byłem w stanie usłyszeć słowa i zdania układające się w wiersze. Co jest dla mnie cudem, bo zwykle bywa tak, że jak się wrażliwość utraci, to się już jej nigdy nie odzyskuje. Tak jak jest z klasą – można ją utracić, ale nie da się jej odzyskać. Do mnie wiersze wróciły też w dużym stopniu podczas lockdownowi i pandemii. To był taki czas, który sprzyjał rozmowom samemu ze sobą i z duchami przeszłości.

Dziennikarstwo zabija wrażliwość i natchnienie?

Nie wiem, czy zabija wrażliwość, natomiast na pewno dziennikarstwo tępi trochę pióro. Bo to inny rodzaj wypowiedzi, inny rodzaj komunikatu – i z innym celem. Dziennikarz komunikuje się skrótem, sięga po gładkie, łatwych do sprzedania formuły, mając do wyboru szybkość i jakość, często wybierze szybkość, wybierając między namysłem a sensacją zwykle wybiera sensację. Do pisania wierszy – w ogóle do poważnego pisania - jest potrzebna nieco inna wrażliwość, mocne zastanawianie się nad każdym słowem.

Pierwsze twoje utwory powstały w czasach PRL, gdy byłeś naprawdę bardzo młody i działałeś w opozycji antykomunistycznej, wychodziłeś na ulice krzycząc „Precz z komuną”. To też nie były czasy sprzyjające wrażliwości i poezji.

Ale to były czasy, gdy poezja była pewnego rodzaju odreagowaniem, była krzykiem buntu, była wyrazem niezgody na świat. Wiersze, które zacząłem wtedy pisać były w takim samym stopniu emocją odpowiadającą na opresyjną rzeczywistość jak dla młodych rockmanów piosenki rockowe. Albo już w III RP dla hip-hopowców efektownie sklejane rymy i dźwięki demaskujące i krytykujące nowe nierówności i znów powtarzające: „no future!”. Z pewnością na początku ten element przeważał w moich wierszach, robiłem to nieporadnie. Pisząc wiersze uczyłem się nowego języka, ale przeważała potrzeba, by wykrzyczeć jak bardzo nie podobał mi się świat, który mnie otacza. To były ostatnie lata PRL, strasznie depresyjny i mroczny czas. Ustrój sobie gnił i gnił, i nie było wiadomo jak długo jeszcze gnić będzie. Gdy miałem 18 lat to wydawało mi się, że będziemy w tym peerelowskim gnoju tkwić przynajmniej kolejne pokolenie, a może i do końca życia. Zapewniam cię, że trudno w takiej sytuacji być radosnym.

Więc może słyszenie poezji wróciło do Ciebie, bo rzeczywistość, która nas otacza też stała się bardziej opresyjna wskutek pandemii? Covid przyniósł obostrzenia, zakazy, nakazy, strach.

Nie. Sądzę, że „winnego” szukałbym gdzieś indziej. W pewnym momencie, w pewnym wieku człowiek zaczyna się buntować przeciwko trochę innym rzeczom. Przeciw przemijaniu, przeciwko zapomnieniu, przeciw temu, że do grobu składasz nie tylko dawne miłości, ale i obecnych przyjaciół. Pojawia się próba ocalenia kawałka świata, choćby najmniejszego. Zostawienia czegoś z siebie i po sobie. Dochodzi się do etapu życia, w którym swoją kruchość istnienia zaczyna się najpierw boleśnie dostrzegać, a potem inaczej pojmować. A jeśli piszesz, to nie uciekniesz od pytania klasyka: czym jest poezja, która nie ocala narodów ani ludzi. I tak dalej. Dla mnie pandemia była impulsem do zebrania zarówno starych jak i nowych wierszy. Ten najprostszy lęk: a jeśli jutro mnie już nie będzie? „Widzenie Eneasza” ocaliło moje wiersze z lat 1986-2020, a ja odwdzięczam się w tych wierszach, próbując ocalić kawałek świata. Jest to także podsumowanie sporego kawałka życia.

Eneasz, bohater wojny trojańskiej, wędrowca. Uciekł z Troi, szukał swojego miejsca na świecie i w życiu.

Jestem wędrowcem, kiedyś policzyłem, że ponad trzydzieści razy się przeprowadzałem, mieszkałem w bardzo różnych miejscach, robiłem rozmaite rzeczy. Natomiast Eneasz z tytułowego wiersza „Widzenie Eneasza w noc lądowania” to nie jest Eenasz wędrowiec, tylko Eneasz mityczny założyciel Rzymu. A jego widzenie ma miejsce tuż przed jego zstąpieniem na brzeg Italii – jakaś siła nieznana ukazuje mu straszliwą przyszłość. Schodzi jednak na brzeg i mimo to – może nie będąc pewnym do końca co właściwie ujrzał - uruchamia wydarzenia, nad którymi kontroli miał już nie będzie. I taki jest nasz los ludzki i los pisarzy – wprawiamy w ruch procesy, których nie kontrolujemy.

Staraniem Oficyny Wydawniczej Volumen ukazał się właśnie wybór wierszy Piotra Goćka „Widzenie Eneasza. Wiersze z lat 1986-2020”. Patronat nad książką objął „Głos Wielkopolski”

-----------------------------

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe. Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Wojciech Wybranowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.