Doktor Urszula Neskoromna, ginekolog: Lekarzem będę tak długo, jak pozwoli na to psychika i fizyczność

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Gałasiński
Agnieszka Jędrzejczak

Doktor Urszula Neskoromna, ginekolog: Lekarzem będę tak długo, jak pozwoli na to psychika i fizyczność

Agnieszka Jędrzejczak

Doktor Urszula Neskoromna to ginekolog, położnik z ponad 50-letnim stażem pracy. Dziś ma 75 lat, ale o odejściu z zawodu jeszcze nie myśli. Przyjmuje już czwarte pokolenie swoich pacjentek.

Lekarz, choć tak potrzebny nam do życia, to deficytowy zawód. Prestiż, uznanie i moc uzdrawiania, które niegdyś przyciągały abiturientów, dziś zostały okryte przepracowaniem, rozżaleniem i frustracją. Blask, który dawniej bił od młodych lekarzy, jakby przygasł i to nie za sprawą przybrudzonego fartucha. W gabinetach częściej osłucha nas medyk dojrzały wiekiem, niż młody adept tej szalenie trudnej dyscypliny.

Statystyki Naczelnej Izby Lekarskiej nie kłamią. W Polsce najwięcej lekarzy przekroczyło 50 rok życia. To w ich ręce zdrowie własne i bliskich oddajemy najczęściej.

Doktor Urszula Neskoromna to ginekolog z ponad 50-letnim doświadczeniem, które zdobywała w łódzkich klinikach i poradniach. Dziś ma 75 lat i wciąż z tym samym blaskiem w oku, szczerym uśmiechem i troską przyjmuje swoje pacjentki.

Widzę zdjęcia wnucząt, nie wolałaby Pani dać już sobie spokój z medycyną i oddać się zupełnie innej roli?

Będę tak długo uprawiać swój zawód, jak długo pozwoli mi na to moja psychika i sprawność fizyczna. Na razie jeszcze ze mną współpracują. Nie wyobrażam sobie życia bez pracy, możliwości niesienia pomocy ludziom, oglądania uśmiechu na twarzy pacjentki, której pomogłam. Do mnie przychodzi już czwarte pokolenie, to o czymś świadczy.

Nie daje sobie Pani taryfy ulgowej - praca w czterech gabinetach...

Nigdy sobie nie odpuszczałam. Byłam strasznie ambitna. Albo robię coś perfekcyjnie, albo odpuszczam, a że nie odpuszczam, to zawsze wszystko muszę dopiąć na ostatni guzik, postawić kropkę nad „i”. Taka już jestem. Do dziś pamiętam słowa rektora, który wybrał temat mojej pracy doktorskiej. Miałam z nią ogromny problem z początku, przyszłam więc do niego i powiedziałam, że chyba musimy zmienić temat, bo nie dam rady. Rektor powiedział mi tak: „dziecko, nie dziś to jutro, nie jutro to pojutrze, ale Ty wszystko zrozumiesz i napiszesz”. Oczywiście tematu nie zmieniliśmy, a jego słowa utkwiły mi w pamięci i do dziś się nimi kieruję.

Co to był za temat?

Z zakresu genetyki. Studia doktoranckie robiłam z endokrynologii. Wtedy w Polsce genetyka prawie nie istniała. W bibliotece Akademii Medycznej (dziś Uniwersytet Medyczny - przyp. red.) w Łodzi były tylko dwa czasopisma medyczne poruszające tematykę genetyczną, po jednym egzemplarzu każdy. Jeździłam więc do Warszawy i cały dzień czytałam literaturę, którą musiałam przetłumaczyć z języka angielskiego. Rok zgłębiałam genetykę, ale cały ten czas obawiałam się, że nie uda mi się tego tematu zrealizować.

Pozostało jeszcze 69% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Agnieszka Jędrzejczak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.