Marcin Rybak

Czy były wiceprezydent Wrocławia trafi na dwa lata za kraty?

Prokuratura przekonywała w sądzie, że biznesmen Tomasz G. - zainteresowany kontraktami z miastem - sfinansował część kosztów atrakcyjnych wyjazdów wiceprezydenta Fot. Pixabay Prokuratura przekonywała w sądzie, że biznesmen Tomasz G. - zainteresowany kontraktami z miastem - sfinansował część kosztów atrakcyjnych wyjazdów wiceprezydenta - w 2010 r. na Zanzibar (na zdjęciu), a rok później na Barbados.
Marcin Rybak

Były wiceprezydent Wrocławia Michał Janicki został oskarżony o korupcję i „niedopełnienie obowiązku zachowania bezstronności”. Prokuratura przekonywała w sądzie, że biznesmen Tomasz G. - zainteresowany kontraktami z miastem - sfinansował część kosztów atrakcyjnych wyjazdów wiceprezydenta - w 2010 r. na Zanzibar, a rok później na Barbados. Michał Janicki od początku zapewniał, że procesu się nie boi, bo łapówki nie wziął, a za wyjazdy zapłacił z własnej kieszeni.

W poniedziałek zakończył się proces w Sądzie Rejonowym Wrocław Śródmieście. Oskarżenie domaga się uznania winy i surowej kary dwóch lat więzienia bez zawieszenia, 36 tysięcy złotych grzywny i siedmiu lat zakazu zajmowania stanowisk w administracji publicznej. Obrona i sam oskarżony Michał Janicki przekonują, że dowodów nie ma i były wiceprezydent powinien być uniewinniony.

Fakt, że biznesmen zorganizował wiceprezydentowi dwa wyjazdy, jest bezsporny. Wiadomo też, że część kosztów tych wyjazdów poniósł wiceprezydent z własnej kieszeni. Spór jest o to, czy wiceprezydent zapłacił całą należność (to wersja oskarżonego), czy w części płacił biznesmen (tak twierdzi oskarżyciel).

Główny dowód to szczegółowa analiza rozliczeń obu panów, a także dochodów, wydatków i oświadczeń majątkowych Janickiego. W aktach są stenogramy podsłuchanych telefonicznych rozmów biznesmena z Janickim i biznesmena z jego współpracownikami.

Ocena tych rozmów też różni oskarżenie i obronę. Michał Janicki - w końcowej mowie - przekonywał, że nagrania są jeszcze jednym argumentem za brakiem winy. Prokurator przeciwnie. Jego zdaniem rozmowy świadczą o tym, że biznesmen traktował Janickiego jak „swojego człowieka” w magistracie. Ów przedsiębiorca był zainteresowany kontraktami związanymi z promocją wrocławskiej części piłkarskiego turnieju Euro 2012. Janicki zapewnia sąd, że był lojalnym urzędnikiem. Choć przyznał, że jego wyjazdy z Tomaszem G. „rzuciły cień” na jego profesjonalizm. Jednak - jego zdaniem - to kwestia etyczna i za to karę już poniósł.

Tomasz G. był sądzony w osobnym procesie. Również dla niego oskarżyciel chciał więzienia bez zawieszenia. Sąd skazał biznesmena za wręczenie łapówki na karę dwóch lat więzienia, ale w zawieszeniu.

Marcin Rybak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.