Kinga Czernichowska

Czarne auta. Kradzione i z Niemiec

Ulica Ślężna od skrzyżowania z ul. Pabianicką i Petrusewicza (Augustastrasse) w kierunku północnym Fot. archiwum Ulica Ślężna od skrzyżowania z ul. Pabianicką i Petrusewicza (Augustastrasse) w kierunku północnym
Kinga Czernichowska

W 1920 roku kradzieże samochodów zdarzały się równie często jak dzisiaj. „Breslauer Zeitung” informowała o jednej z nich. Zaglądamy też do reklam publikowanych na łamach wrocławskiej gazety w 1920 roku.

Jeżeli sądziliście, że kradzieże samochodów to zmora dzisiejszych czasów, to byliście w błędzie. Przestępczość, również ta dotycząca kradzieży niemieckich samochodów, kwitła w Breslau w 1920 roku. O jednej z takich spraw wspomina „Breslauer Zeitung”.

Do kradzieży miało dojść w okolicy Augusatstrasse, na którą obecnie składają się trzy ulice: Szczęśliwa, Pabia-nicka i Wesoła. I o ile dziś w gwarze więziennej samochód to „gablota”, o tyle w tamtych czasach na kradzione auta mówiono „schwarze Wagen”.

W tym tygodniu zaglądamy też do kolejnych reklam i ogłoszeń, publikowanych na łamach wrocławskiej gazety z 1920 roku.

Dowiecie się, co pili wrocławianie i gdzie szukali pracy, a także co akurat było w modzie. Popularny dom handlowy Julius Henel v. C. Fuchs zachęcał na przykład do kupowania eleganckich bluzek i koszul.

Przeczytajcie, o czym w maju 1920 roku pisała „Breslauer Zeitung”.

Czarne samochody

„Czarne samochody” - tak wgwarze przestępczej określa się skradzione auta. Obecnie bardzo wiele samochodów jest nielegalnie sprowadzanych zzagranicy, to teraz ulubiony obiekt kradzieży. Jedną ztakich spraw kradzieży aut zajęła się w poniedziałek izba karna.

W grudniu ubiegłego roku spotkali się szofer Willi Plaezel i handlarz samochodami Lippold. Plaezer był w kontakcie ze swoimi przyjaciółmi: ślusarzem Franzem Kuppertem, mechanikiem Franzem Grarezufem, elektromonterem Paulem Winklerem i ślusarzem Hansem Zuckerem, z którymi zajmował się niecnym rocederem kradzieży samochodów.

Samochód stał zaparkowany w zamkniętym garażu na Auguststrasse, na rogu z ulicą Ślężną. Póź nym wieczorem 12 grudnia ukradli oni - zaraz po tym, jak wyłamali drzwi garaż - zaparkowane auto.

Złodzieje zaraz o kradzieży zatankowali benzynę, a następnie udali się do pasera Paula Rutscha, od którego natychmiast otrzymali 2000 marek.

Warunek otrzymania zapłaty był jeden: złodzieje mieli trzymać język za zębami. Mieli milczeć nawet wtedy, jeśli policja odzyska samochód, złapie złodziei, a sprawcom będą grozić wysokie kary.

Szacuje się, że ci właśnie przestępcy - zajmujący się kradzieżą aut - mogli zarobić nawet miliony marek. Udowodniono już pięć takich kradzieży.

Współoskarżony handlarz zaprzecza, jakoby miał coś wspólnego z tą kradzieżą i miał współdziałać z innymi przy dokonaniu tego czynu. Podobnie zresztą Rutsch - on również zaprzecza.

Rutsch twierdzi, że on miał tylko przyjąć samochód, jaki oddały mu rzekomo obce mu osoby.

Sąd wydał już wyroki. Z powodu tej poważnej kradzieży Plaezel został skazany na 13 lat pozbawienia wolności, Kuppert i Grabarezuf na 11 lat (w oryginalne zapis tych kar jest niewyraźny - przyp. red.) więzienia, Winkler na rok, a Zuckera za pomoc w dokonaniu przestępstwa na sześć miesięcy.

Handlarz został uniewinniony, natomiast sprawa przeciwko Rutschowi w dalszym ciągu się toczy. Sędziowie muszą przeanalizować jeszcze kolejne akta, by tę sprawę całkowicie zamknąć.

Kinga Czernichowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.