Bo terapia nie lubi pośpiechu

Czytaj dalej
Fot. nadesłane
Roman Laudański

Bo terapia nie lubi pośpiechu

Roman Laudański

- Jeżeli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować - powiedział Lis do Małego Księcia. Pedagodzy specjalni z Chełmna przełożyli te słowa na prawdziwe życie.

Niepełnosprawna umysłowo Lena coraz gwałtowniej zaczyna się rytmicznie pochylać i charczeć. Reaguje agresją na prof. Johna McGee, który wyciąga do niej rękę i stara się ją pogłaskać. Ona bije go, kopie, trzaska krzesłami. On spokojnym głosem, po angielsku przekonuje, że jest kochana i ma dobre serce. Po kilkunastu minutach Lena w końcu daje się pogłaskać, przytulić i pocałować, mimo że nie zna ani słowa po angielsku.

Rzecz działa się w holenderskim ośrodku dla osób niepełnosprawnych umysłowo. Barbara Jach ze Specjalnego Ośrodka Szkolno - Wychowawczego w Chełmnie tłumaczy, że otoczenie zauważało Lenę tylko wtedy, kiedy była agresywna. Prof. McGee zaproponował nowatorskie podejście do osób niepełnosprawnych umysłowo i nazwał je Gentle Teaching. Terapeuci-opiekunowie zapewniają podopiecznym miłość, wsparcie i bezpieczeństwo. Nie ma tu miejsca na choćby najmniejszą przemoc. Zasady banalnie proste, choć ich stosowanie wymaga odwagi i poświęcenia.

- Każdy człowiek zasługuje na to, ażeby czuć się bezpiecznym, kochanym, wartościowym, aby kochać i kontaktować się z innymi - Barbara przypomina misję zespołu Gentle Teaching. - Poczucie miłości i więzi z drugim człowiekiem jest cudowną siłą, dzięki której możemy zbliżać się do siebie i budować to, co dla naszych podopiecznych jest dużym wyzwaniem: poczucie bezpieczeństwa, bliskość, relacje z innymi, zaufanie, szacunek. Na ich fundamencie o wiele łatwiej jest uczyć czegokolwiek innego. Zróbmy wszystko, co w naszej mocy, żeby oferować te dary innym.

W 2006 roku grupa z chełmińskiego Stowarzyszenia „Ludzie Ludziom” trafiła na warsztaty do Holandii. Filozofia Gentle Teaching uznawana jest tam za wiodącą, a holenderski ośrodek zatrudnia tysiąc pracowników do opieki nad niepełnosprawnymi umysłowo. Dariusz Jach wspomina szok, który wtedy przeżył.

- Wchodzimy do pacjenta - Ronalda, który wcześniej był strasznie agresywny. On leży na łóżku i śmieje się, jakby na coś czekał. Opiekun bezceremonialnie łapie go za nogi i zwala z łóżka - u nas rzecz niemożliwa! Zaraz byłbyś w telewizji i afera gotowa! A tam normalna, bo on czekał na to, aż opiekun zrzuci go z łóżka. Opiekun pozwalał Ronaldowi na półtoragodzinny prysznic. Nie było poganiania, sztywnego trzymania się rozkładu dnia. Razem zrobili śniadanie, bez pośpiechu. Opiekun był - podkreśla - z podopiecznym - to różnica w pracy. Co jest złego w tym, że ktoś lubi kapać się przez półtorej godziny czy lubi być zrzucany z łóżka?!

Wcześniej, kiedy Roland był jeszcze agresywny, kąpały go cztery osoby. Wtedy trafiał do karceru, bo stanowił zagrożenie nie tylko dla siebie.

- Terapia nie lubi pośpiechu i niesystematyczności, to wszystko - zapewnia Dariusz Jach. Dlatego Gentle Teaching to nie tylko sposób pracy z osobami z niepełnosprawnością umysłową, a też dla osób mających problemy z zachowaniem się.

Podają przykład z obozu, który Stowarzyszenie „Ludzie Ludziom” zorganizowało dla rodzin z autystycznymi dziećmi. W jadalni ojciec usiłował posadzić syna do stołu. Przerażony Jakub wydzierał się wniebogłosy i za nic nie chciał tego zrobić.

Zaczęli zastanawiać się, skąd taka, a nie inna reakcja autystycznego Kuby? Czy to oni popełniają błąd, rodzic, stołówka? Ojciec podpowiedział, że jego syn nie przepada za dużymi przestrzeniami, a taką była jadalnia. Kiedy przy ich stoliku ustawili dwa ażurowe parawany, chłopiec po prostu zajął się jedzeniem. Tata mógł nawet zostawić go na chwilę samego. - Rozwiązanie banalnie proste - uśmiecha się Jacek Gralewski. - A dało Kubie dużo spokoju - dodaje Ilona Smolińska.

- A pod koniec turnusu Kuba zaczął sprzątać po sobie ze stołu i odnosić talerze - wspominają opiekunowie.

W klasycznej pedagogice podchodzisz do człowieka i oceniasz jego zachowanie. W głowie budujesz plan, jak zmienić to zachowanie. W Gentle Teaching, które nie jest metodą pracy, a bardziej filozofią, podchodzisz do podopiecznego i nie zwracasz uwagi na jego zachowanie. Nie oceniasz go, chcesz być z nim i budować relację opartą na pełnej akceptacji i miłości. Potrzebne jest zbudowanie relacji, która nie patrzy na zegarek. Nie przeliczasz lekcji na minuty, nie musisz być w klasie, jeśli podopieczny lepiej czuje się np. na korytarzu. To trudność, która wymaga przezwyciężenia własnego podejścia do pracy.

Barbara Jach wspomina pracę z wtedy ośmioletnią Asią z zespołem Downa. - Silna dziewczyna, potrafiąca rzucić telewizorem i miażdżyć palce w drzwiach. Mogła podrzeć ubranie swoje i opiekuna. Czym ją zainteresować? Co zrobić z takim dzieckiem? W sali doświadczania świata (pomieszczenie pełne impulsów świetlnych, muzycznych, które inspirują dzieci i dorosłych - przyp. red) weszła do hamaka, w którym przesiedziała półtora roku. - Płakać mi się chciało, bo miałam mnóstwo możliwości, a ona tylko chciała się bujać. Wreszcie zrozumiałam, że ona tego potrzebuje. A ja jestem z nią. Coś jej podsuwałam, próbowałam ją zainteresować. Kiedy zaczynała mnie szarpać czy drapać - głaskałam ją. Przestała być agresywna. Po prostu nawiązałyśmy relacje. Poczuła się bezpieczna.

Joanna Kubiak i Katarzyna Jakimowska prowadzą w chełmińskim domu pomocy społecznej zajęcia umuzykalniające. Joanna od ośmiu lat opiekuje się chłopcem z zespołem Downa, który na początku robił sobie krzywdę i demolował otoczenie. Teraz Janek potrafi przynieść instrumenty, zeszyty i książki. Przez miłość, ciepło i cierpliwość - zmienił się.

- Czasem żartujemy, że mamy prawdziwy „Zespół Downa” z naszych dzieciaków, kiedy widzimy, ile frajdy i radości sprawiają im zajęcia - uśmiecha się Joanna Kubiak. - Gdyby nie Gentle Teaching próbowałybyśmy dotrzeć do nich w inny sposób, ale to nam otworzyło serca i umysły. Pokazało, że jest sens w tym, co robimy.

Ilona Smolińska opowiada o czteroletniej Ewie. Na niedawnych zajęciach z muzykoterapii strasznie się denerwowała. - Kiedyś być może zostałybyśmy razem na tych zajęciach do końca, bo chciałabym, ażeby jak najwięcej z nich skorzystała - opowiada Ilona. - Teraz wyszłyśmy. Zastanawiam się, dlaczego Ewa jest niespokojna? Była po prostu zmęczona. Odprowadziłam ją na oddział, wyspała się i po godzinie miałam uśmiechniętą, cudowną Ewę, z którą się świetnie pracowało. A wcześniej pewnie byśmy „powalczyły”.

Opowiadają historię Asi, która (z uwagi na wiek) z internatu ośrodka przeszła do domu pomocy społecznej.

- Asia jest rewelacyjną dziewczyną - opowiada Katarzyna Jakimowska. - Kiedy zaczęłam szanować jej potrzeby, to dużo lepiej nam się pracowało. Cały czas uczę się Asi. Zastanawiam się, co zrobić, ażeby było nam fajnie, radośnie dla niej i dla mnie. Asia uwielbia jeść kanapki. Od tego zaczynamy zajęcia. Kiedyś kładłam kanapkę, a ona musiała coś zrobić - metoda kary i nagrody. Teraz pytam, co chce najpierw zrobić. Pokazuje (Asia nie mówi) „jeść”. Po jedzeniu zawsze myła talerz (czynności porządkowe są elementem programu, uczą samodzielności w życiu), a niedawno rzuciła talerzem. Wcześniej rzeczywiście tak robiła, doskonale się przy tym bawiąc. Kiedyś „pomogłabym” jej w podniesieniu talerza i przymusiła do umycia. Teraz stop. Po co Asia to zrobiła? Pytanie „po co” jest najważniejsze w tej filozofii pracy. Przecież coś chciała mi przekazać, powiedzieć. Np. nie chcę dziś myć naczyń. Nie obraziłam się, nie strzeliłam focha, bo nie wykonała mojego polecenia. A później zrobiliśmy to, co lubią.

(Opiekunowie przytakują, każdemu z nich - łapią się na tym - jeszcze ciągle zdarza się pracować „po staremu”).

Jacek Gralewski zastrzega, że nie jest tak, że pozwalają na wszystko. Jesteśmy razem, robimy rzeczy, które dzieci lubią, ale ciągle staramy się wprowadzać coś nowego. Od dwóch lat pracuję z kilkunastoletnim Adamem, który ma autyzm. Kiedyś zajęcia rozpoczynały się od agresji - on cały czas mnie popychał, a ja próbowałem pokazać, że ja jestem nauczycielem i ma mnie słuchać i wykonywać polecenia. Teraz, pracując z Adamem, wykorzystuję muzykę i taniec, które go wyciszają. Później on sam siada do stolika i pisze, nie muszę go do tego zmuszać. Już nie ma szarpania.

Basia opowiada o pięcioletnim Igorze (autystyk), z którym nie było kiedyś żadnego kontaktu. - Obserwowałam go, byłam z nim. Poznawaliśmy się. W sali doświadczania świata po raz pierwszy spojrzał na mnie przez kolumnę wodną. Najpierw przez wodę, później zaczęliśmy się wychylać. Zauważył, że jestem. Nie zburzyłam jego świata, nie wtargnęłam do niego siłą. Robiłam to samo, co on. Później zaproponowałem inne zabawy.

Przełomem była zabawa masą solną, której Igor nie lubił. Ale zainteresował się, podszedł i usiadł na dywanie. Kiedy Basia „przypadkowo” upuszczała kulki - on „przypadkowo” je podnosił, ściskał i kładł przed Basią. A po chwili sam usiadł obok i zaczął bawić się masą solną.

- Trzeba nawiązać takie relacje, żeby dziecko nam zaufało, czuło się bezpieczne i poszło za nami. najpierw my idziemy za nim, nawiązujemy relacje właśnie po to, ażeby ono, w którymś momencie, podążyło za nami.

Teraz Igor wita się ze wszystkimi, rodzice widzą zmiany, które w nim zaszły.

Darek Jach dodaje, że podczas obozów letnich, które organizują m.in. dla rodzin z autystycznymi dziećmi, rodzice poznają założenia Gentle Teaching, ażeby stosowali je w życiu codziennym.

- Rodzice sami dostrzegają zmiany i opowiadają nam o tym - dodaje Jacek Gralewski. - Bez naciskania, przymusu osiągają efekty.

Katarzyna Jakimowska przyznaje, że wychowankowie zaskakują ich nieustająco. Kiedy zaczęła się z Asią komunikować za pomocą gestów, włączyły się w to panie z dps-u. Kiedy Asia ma ochotę na spacer, idzie do szafy, żeby się przebrać. Lubi to. Panie opowiadają, że kiedyś jej tego zabraniały i Asia stawała się agresywna. Teraz, stosując Gentle Teaching i reagując na potrzeby podopiecznych, inaczej z nią pracują.

- Różnica polega na braku „walki” - tłumaczy Aleksandra Głowacka, dyrektor SOSz-W w Chełmnie. - Nie narzucamy, ale podążamy za dzieckiem. Ono pokazuje swoją drogę.

Kiedy część zespołu zaczęła pracować według Gentle Teaching, Ola Głowacka poczuła ulgę. - Cały proces szkolenia nas - pedagogów specjalnych, to było wyposażanie w metody, które dawały instrukcje do przełożenia na podopiecznego, co pomagało osiągnąć cel. Miałam w karierze autystycznego chłopca, który jak dzikie zwierzątko potrafił tylko się kiwać. Pomimo znajomości wszystkich metod i licznych certyfikatów - byłam wobec niego bezradna. Usiadłam obok i też zaczęłam się kiwać. Miałam poczucie wstydu, że nie potrafię dotrzeć do tego dziecka. On mnie w końcu zauważył. Intuicyjnie zadziałałam dobrze. Cała pedagogika oparta jest na życzliwości i empatii, a obok jest cel. Gentle Teaching nie jest kolejną metodą, tylko filozofią podejścia do metod, które znasz. Możesz „walczyć” z dzieckiem lub zastanowić się, dlaczego jest agresywne?

I mu pomagać.

Roman Laudański

Nieustającą radością w pracy dziennikarskiej są spotkania z drugim człowiekiem i ciekawość świata, za którym coraz trudniej nam nadążyć. A o interesujących i intrygujących sprawach opowiadają mieszkańcy najmniejszych wsi i największych miast - słowem Czytelnicy "Gazety Pomorskiej"

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.