Białorusin o trudnej sytuacji na granicy: To nie są uchodźcy, to nie jest kryzys migracyjny

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Bartłomiej Najtkowski

Białorusin o trudnej sytuacji na granicy: To nie są uchodźcy, to nie jest kryzys migracyjny

Bartłomiej Najtkowski

- To nie są uchodźcy, to nie jest kryzys migracyjny – mówi Vital Voronau, pisarz, przedstawiciel Białoruskiego Kulturalno-Naukowego Centrum w Poznaniu w rozmowie z Głosem Wielkopolskim.

Obserwował pan napięta sytuację na granicy z bliska. Jakie wnioski?

Byłem na styku Białorusi, Litwy i Polski w okolicach Sejn. Nie zaobserwowałem tam żadnych wzmożonych działań związanych z tą sytuacją, ale rozmawiałem ze znajomymi spod Siemiatycz. Mają w tej okolicy agrosiedzibę. Mówili, że zdarza się, że uchodźcy wchodzą na podwórka okolicznych mieszkańców.

Z pana punktu widzenia, cudzoziemca przebywającego w Polsce, to poważny kryzys?

Jako Białorusin przebywający legalnie w Polsce uważam, że nie jest to kryzys migracyjny. To nie są uchodźcy. Mamy bowiem do czynienia z procesem zorganizowanym. To powinno być ewidentne dla każdego obserwatora z zewnątrz. Uchodźcą jest osoba, która bezpiecznie dociera do najbliższego kraju. W tym przypadku te osoby pokonały trasę samolotem, co nie było tanie. Przybyły z innego kontynentu, na Białoruś, do kraju bezpiecznego, a później starały się przedostać do innego państwa. Trudno nazwać w ogóle ten proces.

Białorusin o trudnej sytuacji na granicy: To nie są uchodźcy, to nie jest kryzys migracyjny
Ze zbiorów Biblioteki Raczyńskich/T. Proć - To nie są uchodźcy, to nie jest kryzys migracyjny – mówi Vital Voronau

Jak ocenia pan tę sytuację w kontekście troski o prawa człowieka?

Organizacje działające w Polsce w sferze praw człowieka biją na alarm, ale jest to gra na emocjach. Trzeba to oceniać racjonalnie. To jest opłacalny, nielegalny biznes, który może przynieść nieznane konsekwencje, wyłącznie negatywne. Może się to źle skończyć dla całej Europy. Kiedy osoba zaczyna pobyt w kraju od złamania prawa, jest to naganne.

Rozumiem, że odbiera pan to jako prowokację. A czym kierują się władze białoruskie?

Dla Białorusi jest to czysty biznes. To idealna okazja do zarobkowania, odciążenia linii lotniczych, co ma związek z sankcjami. Ci ludzie, idąc na granicę, wiedzą, na co się piszą. Znajomi z Podlasia mówili mi, że to są często osoby ubrane w markowe ubrania, dresy, torby. Czasami brali ich za... biegaczy. Rzucają się w oczy. Nie są biedni, nie uciekają przed śmiercią, represjami. To chłopaki w wieku poborowym w znakomitej większości.

Co teraz się dzieje z opozycją białoruską, jakie notowania ma Łukaszenka? Przed wyborczym fałszerstwem panował entuzjazm, ludzie myśleli: reżim zaczął się kruszyć, a jak jest teraz?

Niestety, może to zaskakujące, ale od samego początku, gdy ogłoszono, że do wyborów idzie Babaryka, osoba zupełnie nieznana, która wyskoczyła znikąd i miała związki z rosyjskim biznesem - to były prezes banku związanego z Gazpromem, miałem mieszane uczucia.

A małżeństwo Cichanouskich?

Kiedy swoją kandydaturę wystawił Cichanouski, później jego żona, to zwiastowało wielką zawieruchę. Tak też się stało. Ludzie zorientowani, będący w polityce od 20 lat lub więcej, ostrzegali: to się źle skończy. To był chaos. Zwykli ludzie apelowali: stop agresji. Działacze pokpili sprawę, co poskutkowało likwidacją NGO-osów, dużą liczbą ludzi w więzieniach. Namawianie przez Internet, za pośrednictwem Telegrama, do działań ulicznych, okazało się karkołomne. Wielu przyjaciół uległo tej narracji. Teraz możemy powiedzieć, że mieliśmy rację, gdy mówiliśmy, by nie iść tą drogą, choć nie daje to satysfakcji.

Nie widzi pan światełka w tunelu?

Nie, ponieważ Unia Europejska, tak jak inne instytucje, jest bezradna. Od początku prowadzi fatalną politykę wobec Białorusi, wspierając najgorsze tendencje i pomysły. Wiele osób ze środowiska białoruskiego przyjmuje z rozczarowaniem działalność międzynarodowych gremiów. Osobno należy powiedzieć o Polsce, która okazuje nam solidarność, dba o poszczególnych ludzi. Niestety Polska nie narzuca tendencji w Unii Europejskiej ws. Białorusi. Nadal prym wiodą Niemcy, w porozumieniu z Rosją, czasami otwarcie, innym razem w sposób bardziej skryty, prowadzą bardzo złą politykę.

Co można zrobić?

Praca organiczna to jedyna szansa, byśmy nie poddali się i nie zgubili w zglobalizowanym świecie. Wtedy, jeśli to się uda, liczę na nową falę, realny dialog, próbę powrotu do poprzedniego statusu, aczkolwiek bardzo w to wątpię.

Przejdźmy do pozytywów. Na czym polega aktywność kulturalna w Poznaniu, w którą jest pan zaangażowany?

Naszym głównym profilem jest kultura białoruska z szerokim spektrum - od literatury, wydawnictw książkowych, literatury dziecięcej, tłumaczeń na język białoruski. Wydajemy książki w Poznaniu, Polsce, potem następuje dystrybucja na Białorusi. Wspieramy rodzimych twórców - malarzy, pisarzy, muzyków, różne wydawnictwa. Organizujemy wystawy. Środowisko jest niewielkie, ale bardzo twórcze. Mam poczucie, że dzięki naszym inicjatywom Białoruś jest bardziej obecna w Poznaniu, co na pewno cieszy.

---------------------------

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Bartłomiej Najtkowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.