Bądź gościem w Bydgoszczy, mieście drugiego wyboru [Kronika bydgoska]

Czytaj dalej
Fot. Fot. Archiwum Expressu Bydgoskiego/Dariusz Bloch
Ewa Czarnowska-Woźniak

Bądź gościem w Bydgoszczy, mieście drugiego wyboru [Kronika bydgoska]

Ewa Czarnowska-Woźniak

Rzadko ostatnio bywam spacerowo w centrum Bydgoszczy, ale przekonałam się niedawno, że i takie podróże bywają pouczające. Olśnił mnie bowiem… ruch w naszym turystycznym interesie.

Zobacz wideo: W Bydgoszczy pojawiła się instalacja "Kadr na miłość"

Pierwsze wrażenie podczas słonecznej soboty na Starówce to tłumy na Starym Rynku, zadające kłam obiegowej opinii, że nic się tu nie dzieje. Rzeka ludzi, zmierzająca głównie na Wyspę Młyńską (by piknikować tam), ale też okupująca lodziarnie i kawiarniane ogródki. W jednym z nich obserwowaliśmy, jak dużym wzięciem cieszy się sklepik Bydgoskiego Centrum Informacji. Drzwi się nie zamykały! Zresztą, dookoła można było podsłuchać rozmowy, z których ewidentnie wynikało, że mamy do czynienia z przyjezdnymi. Rodzice opowiadali dzieciom historię „Magicznych schodków”, a nastolatki zastanawiały się, czy jeszcze zdążą sobie zrobić zdjęcia na tarasie opery, skoro do odjazdu pociągu zostało tylko 1,5 godziny. Ktoś inny zastanawiał się nad tym, dokąd jeszcze pójść, bo bilet na „Słonecznika” miał dopiero na szóstą…

Żartowaliśmy, że prawdopodobnie to wszyscy ci, którzy już trzy razy byli w Toruniu, więc skręcili przypadkowo na zachód (w końcu musi być tam jakaś cywilizacja...). A może ci, którym skutecznie w pamięć zapadła reklama miasta, wielokrotnie puszczana ostatnio w największej telewizyjnej stacji komercyjnej?... Jak zwał, tak zwał, ruch był. I to taki, który nawet zaskoczył miejskich specjalistów od turystyki. Zaczynają powoli analizować ankiety, o które proszą przyjezdnych i okazuje się, że dostrzegają oni (a wręcz im to doskwiera) zbyt... wielu ludzi w centrum i zbyt długie kolejki. Kto by pomyślał!

A na dodatek, niemal na koniec sezonu, wisienka na torcie: miasto pokusiło się też o wypromowanie Starówki jako prawdziwego salonu. Stylowy koncert w ramach Drums Fusion – na estradzie Jazz Band Młynarski/Masecki – przeniósł nas, rozsadzonych w gustownych fotelach, w klimat przedwojennej, bydgoskiej kawiarni.

Dowiedzieliśmy się więc expressowo, że w ciągu 2,5 miesiąca dostępności Bydgoskiej Karty Turysty (w najtańszej wersji po 39 zł, sprzedawanej w trzech, zróżnicowanych pakietach ze zniżkami lub/i darmowym przejazdem miejską komunikacją) chętnych na nią znalazło się około 200 osób. Myślę, że to całkiem sporo, zwłaszcza, że taki wydatek jakby z założenia zakłada – co wiem, jako miłośniczka takich rozwiązań w europejskich miastach – że ktoś chciał skorzystać z wielu lokalnych atrakcji w sposób przemyślany. A przedtem, być może, towarzyszyła mu refleksja, że ta Bydgoszcz może być ciekawym celem samym w sobie.
Czy można zrobić coś więcej, by ten cel był jeszcze bardziej interesujący? Pomyślmy… Do akt można już odłożyć dawne zapewnienia władz miasta, że powstanie w Bydgoszczy impreza, która przykryje żal po Camerimage. Nie wierzyłam w to wtedy, nie wierzę zwłaszcza teraz, gdy porywanie się na przygotowanie czegokolwiek spektakularnego może skończyć się ze względu na pandemię kosmiczną katastrofą finansową. Nie pomaga też kompletnie nieprzewidywalna pogoda (niby nic, ale taki aspekt coraz częściej też trzeba brać pod uwagę. Przykładem festiwal Women’s Voices, który miał się odbyć w ten weekend, a który - wobec zapowiedzi załamania pogody - organizatorzy przytomnie przenieśli pod dach na październik).
Może więc warto dmuchnąć w żar promocji trwalszych, a łatwo dostępnych, rozwiązań? Przechodzący przez Rzekę już się przyjął jako symbol miasta, jest już obowiązkowym obiektem zdjęciowych sesji. Wielki potencjał mają Młyny Rothera, uroczym drobiazgiem stanie się na pewno instalacja „Kadr na miłość” (żelazne spichrze z możliwością wieszania kłódek przez zakochanych) ulokowana niedaleko mostu Bernardyńskiego – choć tu akurat sezon wydaje się być stracony, konstrukcja stanęła zbyt późno. Widziałabym wtedy też powszechnie dostępny, najlepiej darmowy, przewodniczek z „Bydgoskimi must see” (mamy w mieście świetnych autorów gotowych na pewno podjąć się takiego opracowania - tu szczególny ukłon w stronę Dominiki Kiss - Orskiej) w kilku spacerowych opcjach. Zanim Bydgoszcz stanie się dla turystów miastem pierwszego wyboru, warto dać tym może przypadkowo zapędzonym w nasze strony jakaś podpowiedź. Może już od następnego sezonu? Gorąco trzymam za to kciuki, niech inni widzą i wiedzą to, co zakochani w mieście bydgoszczanie.

Ewa Czarnowska-Woźniak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.