8 minut na gokartach [FELIETON]

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Banas / Polskapresse
Tadeusz Płatek

8 minut na gokartach [FELIETON]

Tadeusz Płatek

Moja pierwsza w życiu jazda gokartem miała miejsce przed stadionem Wisły, na popękanym asfalcie, dawno, dawno temu, gdy na Rynku parkowały łady. Ojciec nalegał, żebym się w to wkręcił, że to jedyna droga do kariery rajdowca, że mi wszystko zasponsoruje, żebym przestał beczeć, że sobie poparzyłem łokieć o gorący silnik, i że smar, pot i łzy to jedyna prawdziwie męska droga do osiągnięcia sukcesu. Nie pamiętam, czy zostałem obity, obsmarowany i poparzony w Polkarcie K-5, KP-3, KP-6 czy może w PEESie, była to w każdym razie sklejka z pogiętych rurek z twardym kubłem i rozklekotanym układem kierowniczym. Przyznam też, że jako kilkulatek nie pałałem żądzą przejścia się przez te wrota męskości.

Moja miłość motoryzacyjna miała dopiero wybuchnąć za kilka lat, w puszce fiata 126 p. Miałem co prawda kolegów, którzy daliby się zabić za cokolwiek co śmierdziało benzyną komercyjną. Co bogatsi ujeżdżali więc motorynki Romet, na których można się było literalnie zabić, biedniejsi - motorowery „komar” elita zaś biznesu otrzymywała na komunię skutery niemieckiej firmy Simson, wyłącznie w kolorze szarym.

Pozostało jeszcze 63% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Tadeusz Płatek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.