Wędrówka po wielkiej drodze nie kończy się nigdy

Czytaj dalej
Fot. zbiory Andrzeja Grzywały-Kazłowskiego
Hanna Wieczorek

Wędrówka po wielkiej drodze nie kończy się nigdy

Hanna Wieczorek

Czasami interesujemy się egzotyką i szukamy jej w dalekich krajach, a mamy ją tuż obok, tylko jej nie zauważamy. Zapraszamy więc w egzotyczną podróż po Polsce...

Właściwie należałoby zacząć od terminologii. Cygan czy Rom? I tu czeka nas pierwsza niespodzianka. Bo tak właściwie, oba terminy są zasadne. Szacunek dla tradycji przemawia za nazwą „Cygan”, a poprawność polityczna nakazuje używać terminu Rom, który został przyjęty 8 kwietnia 1971 roku pod Londynem gdzie działacze romscy i naukowcy z 14 krajów (w tym z Indii), powołali Światową Unię Cyganów (potem nazwaną Międzynarodową Unią Romów - IRU). I Kongres IRU przyjął i ogłosił kształt i barwę flagi oraz tekst i melodię hymnu Cyganów-Romów.

Tyle, że nie wszyscy chcą nazywać się Romami. Niektóre grupy określają się jako Manouches (Manusze) we Francji, Calé (Kale) w Hiszpanii, Ashkal (Aszkali) i Egipcjanie w Albanii czy Sinti na terenach niemieckojęzycznych.

Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma

„Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma” śpiewała Maryla Rodowicz. Bo przecież prawdziwi Cyganie powinni jeździć taborami „Pe drom baro...”, czyli po wielkiej drodze. Tylko, że od lat taborów na polskich drogach nie ma. Ale i tu nie do końca mamy rację, bo nie wszyscy polscy Romowie wędrowali taborami.

W Polsce Romowie pojawili się w XV wieku (pierwszy dokument, w którym mówi się o nich pochodzi z roku 1401). Przez lata Rzeczpospolita była postrzegana jako kraj przyjazny dla Cyganów, tutaj więc chronili się przed prześladowaniami w sąsiednich państwach (choćby w państwach niemieckich). Dzisiaj żyją u nas przedstawiciele czterech głównych grup etnicznych: Romowie Karpaccy nazywani też Romami Górskimi lub Bergitka Roma (pojawili się najwcześniej i osiedlali na południu), Polska Roma (uciekali do Polski między XVI a XVIII wiekiem przed prześladowaniami w państwach niemieckich), Kełderasze (przybyli w latach 60. XIX wieku z Rumunii i zajmowali się kotlarstwem) oraz Lowarzy (przywędrowali z Rumunii i Węgier, zajmowali się handlem końmi). Cyganie z Bergitka Roma i Polska Roma nazywają Kełderaszy i Lowarów... Austriakami z powodu skojarzenia z krajami monarchii Austro-Węgierskiej.

Wędrowny tryb życia prowadzili Romowie z Polska Roma, Kełderasze i Lowarzy.

- Kiedy w PRL Cyganów zmuszono do osiedlenia, stosowali zastępcze formy wędrówki - opowiada Elżbieta Berendt, kierowniczka Muzeum Etnograficznego we Wrocławiu. - Tę wędrówkę mieli przecież we krwi, wsiadali więc do pociągów, byle być w drodze... Jeśli chcemy zrozumieć, jakim szokiem dla nich było zatrzymanie taborów, to wyobraźmy sobie, że ktoś wsadza nas do pociągu i i nie pozwala z niego wysiąść.

Nagle zniknęło to, co było naprawdę ważne dla nich, zmienił się kod kulturowy. Niezmienna pozostała tylko rodzina. Niezwykle ważna w życiu Cyganów. Bo przecież przez wieki całe żyli rodowo i do dzisiaj życie w rodzinie zapewnia to, co dla nich jest najważniejsze: poczucie bezpieczeństwa.

Fotografia ze zbiorów Andrzeja Grzywały-Kazłowskiego
zbiory Andrzeja Grzywały-Kazłowskiego Fotografia ze zbiorów Andrzeja Grzywały-Kazłowskiego

- Wypowiedzi współczesnych Romów pokazują, że nadal ta rodzinność jest dla nich bardzo ważna - opowiada Paulina Suchecka, kuratorka wystawy „Pe drom baro... na wielkiej drodze. Od Cyganów do Romów” .

Bo jak podkreślają naukowcy, Romowie swoją tożsamość definiują w relacjach z innymi Romami oraz w opozycji do nie-Romów. Stale obowiązujący zbiór zasad moralno-etycznych czyli romanipen, nadal bardzo silnie warunkuje życie w romskich rodzinach. To szerokie pojęcie, które mieści wszelkie przejawy kultury, od tradycji, poprzez wierzenia, rytuały, po wzorcowe sposoby postępowania. Tyle tylko, że nie ma jednego kodeksu zasad dla wszystkich Romów, każda grupa ma swój własny romanipen.

Życie Romów, którzy mają wędrowne tradycje, warunkuje dodatkowo megeripen - zbiór zasad, które regulują życie we wspólnocie, zachowania wobec innych Romów i światem gadźiów (nie-Romów).

Złamanie tych zasad powoduje skalanie i skalany Rom zostaje „wygardzony”.

- „Wygardzony” to niesamowite słowo - uśmiecha się Paulina Suchecka. - Oznacza tyle, że „skalany” zostaje odepchnięty poza grupę, ponieważ jego „nieczystość” zaraża innych. Nieczystość rozumiana nie jako fizyczne zabrudzenie, ale typu metafizycznego, tabuiocznego, zaklętego. To dla tradycyjnego Roma jest śmiercią cywilną, ponieważ poza grupą nie istnieje. Stąd poważnym problemem są mieszane małżeństwa, ponieważ albo gadźio się dostosuje do romskich zasad, albo Rom musi się odsunąć od rodziny.

To nie znaczy, że każdy „skalany” zostaje wykluczony z romskiej społeczności na zawsze. Ostateczne „wygardzenie” to kara dla tych, którzy działają na szkodę Romów, za kradzież, morderstwo, donosicielstwo, pedofilię...

Rodzina jest najważniejsza

- Lubię zauważać wartościowe cechy charakteryzujące grupy, które przedstawiamy dobrze rzeczy dotyczące grup, które przedstawiamy - mówi Elżbieta Berendt. - Kiedy przygotowywaliśmy się do tej wystawy, przypomniałam sobie postać niesamowitej kobiety - Nońci, czyli Alfredy Markowskiej. Nońcia w czasie wojny ratowała nie tylko romskie dzieci, ale też i żydowskie. Ukrywała je pod spódnicą, a później oddawała rodzinom cygańskim na wychowanie.

Alfreda Markowska urodziła się na Kresach Wschodnich, niedaleko Stanisławowa. W bogatym taborze Lowarów, którzy oczywiście handlowali końmi. W 1941 roku 15-letnia Alfreda razem z taborem uciekała ze Lwowa, dotarła w okolice Białej Podlaskiej. Tam jej tabor zatrzymał się po raz ostatni.

Nońcia wybrała się z kartami do sąsiedniej wioski - powróżyć i trochę zarobić. Kiedy wracała, ktoś ją ostrzegł: nie idź, bo zginiesz. I schował ją w stodole. Kiedy w końcu dotarła do taboru zobaczyła przerażający widok, na zakrwawionej ziemi leżały resztki kolorowych spódnic, brezentu, chustek. Niemcy zamordowali wszystkich, jej rodziców, rodzeństwo, ciotki , wujów, krewnych, jakieś 80 osób.

Nońcia dalej wędrowała sama, osiedliła się w Rozwadowie i w 1942 roku wyszła za mąż. Razem z mężem została wywieziona do getta w Lublinie, potem do Łodzi i Bełżca. Z Bełżca uciekła razem z mężem i wróciła do Rozwadowa. Tam dostali pracę na kolei; dzięki kupionym dokumentom nie groziła im łapanka.

Któregoś dnia Nońcia usłyszała o pacyfikacji niedalekiej wsi. Wsiadła do pociągu i pojechała sprawdzić, czy nie ocalało jakieś dziecko. I tak się zaczęło... Szukała maluchów, które przetrwały masowe egzekucje. Przemycała je pod chustą, a jeśli było trzeba pod spódnicą. Nie było dla niej ważne, czy ratuje Cygana, Żyda czy Polaka. Po wojnie podobno przygarniała także niemieckie dzieci pozbawione opieki. Dziecko to przecież dziecko. Ile dzieci uratowała? Oblicza się, że 50, ale tak naprawdę nie wiadomo, bo Nońcia pisać nie umiała, żadnych notatek nie robiła. W PRL, kiedy władze zatrzymały jej tabor, zamieszkała pod Poznaniem, potem przeniosła się do Gorzowa Wielkopolskiego, tam gdzie mieszkała Papusza. Choć chyba z Papuszą nigdy by się nie zaprzyjaźniła, bo Nońcia jest do szpiku kości konserwatywna. W 2006 roku prezydent Lech Kaczyńki odznaczył Alfredę Markowską Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

Porajmos, czyli Pochłonięcie

Nońcia, tak jak i inni Cyganie, wojny miała nie przetrwać. Według nazistów stanowili „zagrożenie dla czystości rasy”. Co prawda, byli bezpośrednimi potomkami Ariów i mogli być bardziej „aryjscy”, niż sami Niemcy, ale z tym III Rzesza dała sobie radę. Uznano, że „wymieszali” się z „podrzędnymi” ludami, a ich koczowniczy tryb życia spowodował, że są aspołeczni i nie dadzą się wciągnąć w struktury nazistowskiego państwa. Od tego momentu los Cyganów był przesądzony - zostali skazani.

Większość polskich Romów straciła życie w miejscu zatrzymania, w doraźnych egzekucjach. Pozostałych Niemcy osadzili w obozach koncentracyjnych, gdzie niemal wszyscy zginęli. W nocy z z 1 na 2 sierpnia 1944 roku ostatecznie zlikwidowano „obóz cygański” w Birkenau. Ilu Cyganów zamordowali naziści w czasie II wojny światowej? Tak naprawdę nie wiadomo, większość z nich nie miała przecież dokumentów, a zwykle i obywatelstwa. Szacuje się, że zginęło ich 500-600 tysięcy Cyganów europejskich.

Każdego roku polscy Romowie 2 sierpnia wsiadają do wozów, które stoją w Muzeum Etnograficznym w Tarnowie (to jedyne polskie muzeum, w którym jest stała wystawa poświęcona Romom) i jadą po wielkiej drodze. By uczcić ofiary Porajmos...

Co wiemy o Romach?

Paulina Suchecka mówi: - Wiemy tyle, ile chcą nam sami powiedzieć i na ile chcą nas dopuścić do tej wiedzy. Oczywiście są nie-Romowie, które są z nimi w zdecydowanie innych kontaktach. Do tych osób między innymi należą Cyganolodzy, czyli osoby zajmujące się naukowo historią tradycją i kulturą romską, a także urzędnicy, którzy uczestnicząc w programach romskich, pomagając im, mają szansę zdobyć ich zaufanie. Taką osobą tu we Wrocławiu był bardzo długo pan Dariusz Tokarz (w latach 2008- 2014 Pełnomocnik Wojewody Dolnośląskiego ds. mniejszości narodowych i etnicznych), którego zapraszano nawet na romskie wesela.

A z zaufaniem Romów do gadźiów jest problem. Romowie są ostrożni, bo i wielowiekowe doświadczenia nie skłaniają ich do otwartości.

- To niedopuszczenie powoduje, że z jednej strony niewiele o nich wiemy - mówi Paulina Suchecka. - Z drugiej zaś nie mamy możliwości przeniknięcia do ich społeczności. Bo Romowie choć podlegają naszej jurysdykcji, nadal rządzą się swoimi prawami. Opowiadano nam, że romskie małżeństwa zawierane są w rodzinnym gronie, potem urzędowo sankcjonowane w kościele lub urzędzie. Jednak samym Romom do uznania pary za małżeńską ani kościół, ani urząd nie jest niezbędny.

Jednym z cyganologów cieszącym się zaufaniem Romów jest Andrzej Grzymała-Kazłowski, który ze środowiskiem romskim zwiazany jest od ponad dwudziestu lat (przez 10 lAT pracował w Wydziale Mniejszości Narodowych i Etnicznych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji jako główny specjalista ds. romskiej mniejszości etnicznej).

Andrzej Grzymała-Kazłowski sceptycznie podchodzi do przekonania, iż Romowie są szczelnie zamkniętą społecznością. On nie ma z tym problemu. Jeszcze przed maturą sporo czytał o Cyganach, na studiach także, kiedy w końcu zaczął pracować w Wydziale Mniejszości Narodowych i Etnicznych MSWiA zdobył zaufanie Romów. I zaczął kolekcjonować cyganalia. Dzisiaj ma unikatową kolekcję liczącą około 3000 obiektów.

Andrzej Grzymała-Kazłowski stworzył w Warszawie Muzeum Kultury Romów, tyle, że jest to muzeum wirtualne. Zbiory są częściowo zdigitalizowane, można je więc obejrzeć w sieci. Jego kolekcja uzupełniona eksponatami ze zbiorów Pawła Lechow-skiego, który problematyką romską zajmuje się od lat 60. ubiegłego wieku, są trzonem wystawy „Pe drom baro… Na wielkiej drodze. Od Cyganów do Romów” w Muzeum Etnograficznym we Wrocławiu.

- To jest trochę wystawa o Romach dla nas, żebyśmy wiedzieli, że jak bardzo bogatą historię, kulturę i zwyczaje mają ludzie, którzy żyją obok nas. I tę wiedzę niekoniecznie nam udostępniają - mówi Paulina Suchecka. - Takich ekspozycji nie ma zbyt wiele, ponieważ sami Romowie nie mają poczucia konieczności ich gromadzenia zabytków, podobnie jak gromadzenia majątków czy zapisów dotyczących ich własnej kultury. Dopiero wydarzenia II wojny światowej spowodowały, że obudziła się ich samoświadomość. Poczucie tego, że jako grupa są jednak jednością, choć bardzo zróżnicowaną.

Elżbieta Berendt dodaje, że wystawa ma trochę odczarować Romów i przybliżyć nam tę ciekawą kulturę etniczną. Bo przecież ciągle myślimy stereotypami. Najczęstszy to taki, że Cyganie kradną. A kiedy się pytamy: Pani coś ukradli? Słyszymy: no nie. A sąsiadowi? No nie, ale kradną...

Czy wystawa ma też przełamywać stereotypy o gadźiach wśród Romów?

- Nie do końca wiemy jakie to są stereotypy - uśmiecha się Suchecka. - Nasza wiedza jest trochę wyuczona, bo przecież „dotykamy” ich świata lub zbliżamy się do nich na tyle, na ile nas dopuszczą. Musimy szanować ich decyzje, jeśli mówią nie, to nie.

Hanna Wieczorek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.